Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożegnał kolegę potrąconego przez pijanego kierowcę i... pijany miał wypadek

Paweł Szeliga
Volkswagen 29-latka zderzył się ze skodą. Mężczyzna miał cztery promile alkoholu, a na dodatek nie posiadał prawa jazdy. - Stało się - wydusił z siebie do rodziny zaraz po wypadku Ryszard P.
Volkswagen 29-latka zderzył się ze skodą. Mężczyzna miał cztery promile alkoholu, a na dodatek nie posiadał prawa jazdy. - Stało się - wydusił z siebie do rodziny zaraz po wypadku Ryszard P. OSP w Gródku nad Dunajcem
Gdy w niedzielne popołudnie tłum ludzi żegnał 55-letniego Zbigniewa Hołysza, nad Gródkiem zawyły strażackie syreny. Druhowie pędzili do kolizji spowodowanej przez kompletnie pijanego żałobnika. - Rany boskie, to pewnie Rysiek coś zrobił - lamentowała jego matka.

Ledwie godzinę wcześniej 29-letni Ryszard P. wyruszył na pogrzeb znanego w całej gminie listonosza. W listopadzie 2010 r., pod kościołem w Bartkowej, potrącił go fiat 126 p, prowadzony przez pijanego kierowcę. Zbigniew Hołysz wyleciał w powietrze, a upadając uderzył głową o twardy chodnik. Od tamtej pory nie wstawał z łóżka, nie było też z nim kontaktu. Nie miał świadomości, że żyje. 29-latek wiedział o tamtym wypadku, a mimo to wsiadł za kierownicę i kompletnie pijany pojechał na pogrzeb.

- Mieliśmy jechać jednym autem, ale uparł się, że pojedzie swoim - opowiada jego siostra. - Trzy razy zajeżdżaliśmy mu drogę, żeby go zatrzymać, ale nas wyminął i pognał przed siebie. W kościele był chwilę, a potem ruszył w powrotną drogę.

Z relacji rodziny wynika, że 29-latek na początku roku wpadł w złe towarzystwo i praktycznie codziennie pił. Kupił samochód, choć nie miał prawa jazdy. Gdy mknął przez Gródek jego volkswagen zjechał na lewy pas i uderzył w jadącą z naprzeciwka skodę. Odbił się od niej i zatrzymał na słupie energetycznym. Pasażerowie skody wyszli z kolizji bez szwanku. Auto 29-latka zostało rozbite, a on sam trafił do szpitala. Wcześniej wydmuchał prawie cztery promile!

- Stało się - wycedził przez zęby, gdy wkładano go do karetki. Na miejscu byli już jego bliscy, wracający z pogrzebu.
41-letnia Stanisława Nędza, siostra zmarłego listonosza, jest poruszona historią sprawcy niedzielnej kolizji. Przez pięć lat, dzień w dzień, opiekowała się bratem, którego potrącił pijany kierowca. Nie mieści się jej w głowie, że krótko po pogrzebie człowiek, który żegnał zmarłego, chwilę później zamroczony alkoholem spowodował wypadek.

- Widziałam, jak mój brat w mękach odchodzi z tego świata - opowiada Stanisława Nędza. - W jednej chwili sprawny mężczyzna, który 35 lat nosił listy do każdego domu w gminie, stał się pacjentem bez kontaktu ze światem.
Zbigniewa Hołysza żegnały tłumy, bo w gminie nie było człowieka, który by go nie znał. Z tego powodu pogrzeb przesunięto na niedzielę, ponieważ pracujący daleko w Polsce, a nawet za granicą sąsiedzi chcieli dojechać w rodzinne strony, by towarzyszyć mu w ostatniej drodze. Był wśród nich także 29-latek, borykający się z problemem alkoholowym.

- Mówiliśmy mu, że powinien iść się leczyć, ale nic do niego nie docierało - ubolewają bliscy mężczyzny. - Może ten wypadek nim wstrząśnie?

Nawet, jeśli tak się nie stanie, to na terapię pewnie i tak zostanie skierowany. - Na pewno najpierw trafi do nas - przewiduje Jadwiga Sapek, kierująca Gminną Komisją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Gródku nad Dunajcem. - Skierujemy go na badanie psychiatryczne, które wykaże czy jest uzależniony od alkoholu.

Niezależnie od działań komisji, na przymusowe leczenie może 29-latka wysłać sąd. Za prowadzenie auta bez uprawnień może orzec grzywnę. To nic w porównaniu z karą, grożącą za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Za to mężczyzna może trafić do więzienia na dwa lata. Gdyby miał prawo jazdy, straciłby je na 10 lat. Za to, że wsiadł za kierownicę, choć nie miał do tego uprawnień, dostanie co najwyżej grzywnę.

Podinspektor Krzysztof Jamrozowicz, zastępca naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu zastrzega, że w przyszłości 29-latek będzie mógł starać się o prawo jazdy. Nie będzie to jednak tak łatwe, jak kupienie i ubezpieczenie samochodu, do czego ten dokument nie jest potrzebny.

- Po ewentualnej dziesięcioletniej karencji, mężczyzna będzie musiał przejść kompleksowe badania w Krakowie - mówi podinsp. Jamrozowicz. - Zbada go neurolog, psycholog i psychiatra. Próby wątrobowe wykażą czy nadal nadużywa alkoholu. Jeśli testy wyjdą pomyślnie, będzie mógł normalnie przystąpić do egzaminu.

Ryszard P. na razie nie bierze tego pod uwagę. Deklaruje w rozmowie z "Krakowską", że już nigdy nie usiądzie za kierownicą. - To był mój ostatni raz - stwierdza stanowczo - Więcej takiej głupoty nie zrobię - ucina mężczyzna.

Stanisława Nędza ma nadzieję, że dotrzyma słowa. Wciąż ma przed oczami umęczoną chorobą twarz brata, który ostatnie dwa miesiące spędził w sądeckim szpitalu. Pogłaskała go po policzku, gdy w czwartek o godz. 22 wychodziła z sali. Gdy dotarła do domu, zatelefonowała lekarka.

- Powiedziała, że brat nie ma już sił oddychać - mówi zdruzgotana pani Stanisława. - Chwilę później zmarł - dodaje spuszczając wzrok.

Rozmowa

Piotr Zalitacz, psychiatra, ordynator Oddziału Leczenia Alkoholowych Zespołów Abstynencyjnych Szpitala Powiatowego w Gorlicach.

29-latek siada za kierownicą, choć ma w organizmie cztery promile alkoholu. Ile musiał wcześniej wypić?
To zależy od tego, w jakim stanie jest jego organizm, głównie wątroba i nerki. Generalnie jednak musiałby spożyć co najmniej 0,7 litra wódki, by osiągnąć taki wynik. Wtedy jednak nie byłoby z nim logicznego kontaktu. Jest więc bardzo prawdopodobne, że był w alkoholowym cugu, trwającym dwa do trzech tygodni. Jeśli raczył się wtedy piwem, to mógł mniej więcej, w swoim mniemaniu, normalnie funkcjonować.

Tak pewnie było, gdyż z relacji rodziny wynika, że od dłuższego czasu pił. Czy otarł się o dawkę śmiertelną alkoholu?
Ustalono ją na poziomie pięciu i pół do sześciu promili, więc teoretycznie nie. Na pewno jednak stężenie alkoholu było duże. Na nasz oddział przyjmujemy pacjentów, u których badanie dało wynik poniżej czterech promili. Wyższy traktujemy już jako zatrucie organizmu. Taka osoba kierowana jest na SOR. Po odtruciu możemy ją przyjąć.

Ile osób przewija się przez oddział?

Do osiemdziesięciu miesięcznie. Dysponujemy piętnastoma łóżkami i, niestety, na brak pacjentów nie możemy się uskarżać. Polacy wciąż lubią sięgać po alkohol i spożywać go w nadmiarze. Wielu prowadzi to do nałogu.

I rekordowych wyników w piciu, sięgających aż trzynastu promili, o czym donoszą od czasu do czasu media.
To są skrajne, na szczęście rzadzkie przypadki dowodzące tezy, że wytrzymałość ludzkiego organizmu zaskakuje czasami nawet lekarzy.
Rozmawiał: Paweł Szeliga

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska