Bartek był studentem Szkoły Doskonalenia Zawodowego w Suchej Beskidzkiej, chciał zostać ratownikiem medycznym. Jako kierowca karetki pracował w firmie Multimedis, zajmującej się transportem medycznym.
- Był wspaniałym chłopakiem, a ratownictwo medyczne to była jego życiowa pasja - mówi Joanna Trystuła, przyjaciółka rodziny Bartłomieja. - Bardzo wrażliwy. Mówił, że najtrudniej było mu jeździć do wypadków z udziałem małych dzieci, dlatego kupował maskotki na dłonie, aby je rozbawić - wspomina.
Na cmentarzu byli też ratownicy medyczni, z którymi pracował Bartek. - To był nasz przyjaciel i bardzo dobry ratownik - wspomina Jarosław Maj, koordynator grupy ratowników R2.
Bartłomiej zginął w wypadku karetki, do którego doszło w nocy z 30 na 31 lipca w miejscowości Borki w woj. łódzkim. 22-letni kierowca karetki wiózł do Krakowa z okolic Gdańska 48-letnią pacjentkę.
Oprócz niego w karetce nie było innego kierowcy ani ratownika medycznego. Nagle Bartek zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z tirem. Pacjentka zmarła na miejscu, Bartłomiej kilka godzin później w szpitalu.
Tragedia rozpoczęła dyskusję na temat uregulowania norm czasu pracy kierowców transportu sanitarnego.
Dyrektor MORD-u chce ograniczyć ruch "elek" Przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!