- Prace na rzece Białka miały za zadanie usunąć nadmiar kamieni, jakie zostały naniesione w czasie lipcowej powodzi. Najpierw określiliśmy co i w którym miejscu się podziało w lipcu. Wybraliśmy sześć odcinków na rzece Białce, gdzie prowadziliśmy prace. Polegały one na tym, by naniesiony kamień i żwir usunąć z koryta rzeki, uzupełnić wyrwy w korycie, ubezpieczyć skarpy. Wszystko zostało przeprowadzone materiałem rodzimym z tego koryta. Wszystko po to, by zabezpieczyć brzegi, domy i dobytek ludzi, ale także mosty na Białce, jak również przecież cały ekosystem w rejonie tej rzeki – wyjaśnia Małgorzata Sikora, dyrektor Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie” w Krakowie.
Prace były prowadzone po wcześniejszych uzgodnienia z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Krakowie. Ta na czas prac wysłała na miejsce osobę, która miała nadzorować, to co się działo w korycie Białki. - Jako nadzór przyrodniczy naszym zadaniem było dopilnowanie, by wykonawca prac przestrzegał wszystkich zaleceń, jakie decyzją RDOŚ zostały na niego nałożone – wyjaśnia Marcin Deker, koordynator nadzoru przyrodniczego. - Prace przebiegały zgodnie z zaleceniami. Żadne siedliska, które otaczają ten teren, nie zostały uszkodzone. Mamy lasy łęgowe wokół rzeki i nie zostały one naruszone. Nie było żadnej wycinki drzew. Roboty wykonywane były w sposób minimalistyczny. Cała praca polegała na wybraniu naniesionego przez rzekę materiału i przeniesienia go w miejsca, które wymagały zasypania - dodaje. Do prac firma wykorzystała ciężki sprzęt - m.in. koparki.
Z zakończonej inwestycji cieszą się mieszkańcy miejscowości nad Białką – Krempach, Nowej Białej, czy Białki Tatrzańskiej. - Czekaliśmy na to długie lata, na to co teraz się tutaj zrobiło. To nie jest żadna regulacja rzeki, ale jedynie niewielkie udrożnienie koryta w miejscach tylko takich, gdzie było szczególne zagrożenie dla miejscowości. Koryto nigdzie nie zostało zmienione – mówi Józef Pietraszek, sołtys Krempach, który o oczyszczanie Białki walczył kilka długich lat.
Podobnie mówią inni górale. - Czemu tyle czasu trzeba było czekać na takie działania? Gdzie są ekolodzy, gdy są u nas opady i Białka to potwór, a nie taki strumyk jak teraz? Gdy woda tak szumi, że aż strach a mieszkańcy nie śpią po nocach – mówi Roman Burkat z Białki Tatrzański.
Na spotkaniu nad Białką, Małgorzata Sikora odniosła się do protestów ekologów. - Organizacje ekologiczne pomawiają nas o rzeczy które nie istnieją. To nie są prace regulacyjne. Eliminujemy zagrożenia jakie powstały po wezbraniu rzeki w lipcu, tak by kolejne wezbrania nie zniszczyły ekosystemów, które tutaj występują – kwituje urzędniczka.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Smog skraca życie. Jesteśmy jak palacze