Pokrótce jednak właśnie wam, uboższym, wyjawię, o co chodzi. Pogromców jest dwóch i, jak sama nazwa programu wskazuje, zajmują się mitami. Różnymi, z reguły tymi utrwalanymi przez popkulturę (a przemysł filmowy w szczególności) i legendy miejskie.
Przez kilka lat potwierdzili i obalili wiele istotnych zagadnień. Udowodnili na przykład, że ninja nie jest w stanie chwycić lecącej strzały, że można ściąć drzewo strzelając z karabinu maszynowego, a salami wykorzystać jako amatorskie paliwo rakietowe. Dzięki nim wiemy również, że wielokrotne filtrowanie kiepskich trunków nie poprawia, niestety, ich jakości.
Wykazali też, że strzał z broni palnej do butli z tlenem nie wywołuje eksplozji, co oznacza, że pierwsze "Szczęki" Spielberga powinny skończyć się inaczej (rekin by żył, a dzielny Roy Scheider nie). Na filmowych przygodach Bonda też nie zostawili suchej nitki - człowiek o kobaltowej szczęce nie byłby w stanie przegryźć liny w kolejce linowej - choć okazało się, że martini wstrząśnięte smakuje inaczej niż zmieszane.
Ponadto dowiedli, że nie istnieją skuteczne metody na oszukanie policyjnego radaru, że można jechać samochodem z cukrem w baku oraz - ku mojej wielkiej rozpaczy - że piraci nie mogli zjeżdżać po żaglach rozcinając je nożem, bo roztrzaskaliby się o pokład. No mówię wam, są świetni.
Piszę o nich, bo ostatnio sam rozprawiam się z pewnym mitem. Oglądam dwa horrory dziennie i sprawdzam, czy będę miał po nich złe sny. Na razie żadnej reakcji, śpię jak niemowlę. Obejrzałem dziesiątki dekapitacji, operacji bez znieczulenia, wymyślnych tortur, brutalnych aktów przemocy z udziałem pił tarczowych, rzeźnickich noży, haków, dłut, gwoździ, prądu - i nic. Żadnego krwawego rezonansu w podświadomości.
W porządku, przyśnił mi się jeden koszmar, ale ten sam co zwykle, że przychodzę do szkoły po półrocznej nieobecności, nic nie wiem, nie pamiętam, a jutro czeka mnie egzamin z matematyki. Zimny pot. Wszędzie. To jednak raczej nie było echo piątej części "Piły" (lekko mnie znudziła, przysnąłem akurat w chwili gdy zgniatało na miazgę głównego bohatera), tylko krótkiej sesji telewizyjnej z dzieckiem, które zapragnęło oglądać musicalową wersję "Szatana z siódmej klasy" w TVP.
To dopiero jest horror!
Krótko się jednak łudziłem, żem jedynym pogromcą nad Wisłą, bo ni stąd, ni zowąd wyskoczyli - i to od razu w telewizorze - jacyś nowi, nieznani mi wcześniej zupełnie pogromcy. Co prawda oni chyba nie robią w mojej działce - choć wyglądają na takich, co mogą mieć złe sny - ale mimo wszystko jest to jakaś konkurencja. Chyba są specjalistami od awiatyki, bo zajmują się katastrofami lotniczymi. A konkretniej - jedną katastrofą. Są dobrze przygotowani, całą książkę na ten temat nawet napisali. Tytuł ma lekko mylący, "Biała księga", ale kto by się tam tytułami przejmował. Kłopot z nimi jest jeden: nie wiadomo, czy mity obalają czy tworzą.
Nie będę deprecjonował ich pracy - kto jak kto, ale pogromcy zawsze powinni trzymać się razem - niemniej zaskoczyły mnie wyniki ich badań. Zgubiłem się i w takim zagubieniu pozostaję, bo nie wiem już, który mit obalili, który potwierdzili, a który stworzyli.
W środę powiedzieli, że winni katastrofy są Rosjanie, a w czwartek, że Polacy. Chciałbym więc dowiedzieć się czegoś więcej o metodzie naukowej, którą przyjęli. Taka wolna amerykanka we wnioskach nie przystoi pogromcom. No, chyba że mówimy o pogromcach duchów, u nich wszystko jest dozwolone.
Prawdziwych pogromców mitów, tych z Hameryki, teorie spiskowe i polityka nie interesują wcale. Wolą przysłużyć się światu w inny, pożyteczny sposób. Na przykład potwierdzając mit, że wódka jest skutecznym odświeżaczem oddechu (na krótką metę, ale zmilczmy). I czyż to nie jest świetna informacja przed weekendem?
Zabłyśnij w naszym konkursie! **Zostań Miss Lata Małopolski 2011! Czekają atrakcyjne nagrody!**
Chcesz iść za darmo do Parku Wodnego w Krakowie? **Rozdajemy bilety**
Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail**Zapisz się do newslettera!**