Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawie 2,5 miliona złotych trafiło w 2016 r. do gorliczan na założenie własnej firmy

Halina Gajda
Halina Gajda
Gezegorz Grzywacz: Pomysł na taksówkę dla seniorów to wynik własnych doświadczeń. Do tej pory nie było czegoś takiego w mieście.
Gezegorz Grzywacz: Pomysł na taksówkę dla seniorów to wynik własnych doświadczeń. Do tej pory nie było czegoś takiego w mieście. Halina Gajda
Podstawą biznesu jest pomysł. W Gorlickiem stawiają na usługi budowlane, rzadziej na handel. Dotację na biznes zdecydowanie częściej biorą mężczyźni, kobiety stanowią jedną trzecią ich grupy.

Przez trzy lata opiekowałem się leżącą mamą. Wiem, ile kłopotów dla obłożnie chorej osoby nastręczała zwykła wizyta u lekarza - opowiada Grzegorz Grzywacz, gorliczanin.

Niby samochód w domu był, ale transport niepełnosprawnej osoby, bez przystosowanego do tego auta, to wyzwanie. Zwykłe, osobowe raczej się do tego nie nadaje. Po prostu pasażer zapada się na tylnej kanapie, potem trudno mu wysiąść.

- Odejście mamy zbiegło się z moimi zawodowymi kłopotami. Musiałem szybko znaleźć pracę - wspomina. - Doświadczenie w opiece nad nią było punktem wyjścia - dodaje.

Akurat urząd pracy dysponował pulą pieniędzy dla bezrobotnych, którzy chcieli rozpocząć działalność gospodarczą. 19 tysięcy złotych na start. - Napisałem wniosek o dotację. W dużym skrócie - na taksówkę dla seniorów - mówi z uśmiechem.

Prawdziwy facet z własnym biznesem?
W mijającym roku powiatowy pośredniak wydał prawie 2,5 miliona złotych w formie dotacji na uruchomienie własnego biznesu. Z oferty skorzystało 129 osób. - Zdecydowana większość, to szeroko rozumiane usługi remontowo-budowlane - mówi Jadwiga Makowiec, wicedyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy w Gorlicach.

Owa większość, o której wspomina, to 97 beneficjentów. Co ciekawe, mało było takich, którzy chcieli uruchomić działalność handlową. - Tylko czternaście osób - wylicza dalej.

Trudno się dziwić. Miasto zdominował handel sieciowy. Drobnych, osiedlowych sklepików jest coraz mniej. Wstrzelić się w gusta klientów też nie jest łatwo. - To trend, który obserwujemy od lat - mówi Halina Belczyk z Gorlickiego Zrzeszenia Prywatnego Handlu i Usług. - Jeszcze dziesięć lat temu, mieliśmy kilkudziesięciu członków. Przed świętami wydawaliśmy setki talonów do zrzeszonych sklepów. Dzisiaj nie korzysta z nich prawie nikt, bo większość pracodawców, woli bony do dużych marketów - dodaje.

Zrzeszenie, powoli wygasza więc swoją działalność. - Wystarczy popatrzyć, na ilu handlowych lokalach w mieście są ogłoszenia: do wynajęcia - zwraca uwagę. Na drugim miejscu, po usługach budowlanych, znalazły się te w zakresie mechaniki pojazdowej. Byli też tacy, którzy upatrzyli swoją szansę w branży elektrycznej, spawalniczej, kosmetycznej, fryzjerskiej, fitness. To domena rzemieślników. Tyle że ci nie są zbyt chętni do zrzeszania się. Niekoniecznie ze złej woli. Po prostu wiele firm po roku obowiązkowej działalności zostanie zamkniętych - kupiony za dotację sprzęt procentuje, komuś innemu.

Tadeusz Gargas, starszy Cechu Rzemiosł i Przedsiębiorczości, w cechowe szeregi przyjmuje rocznie średnio trzech nowych członków. - Dużego naporu nie ma. Gdy jednak pojawią się nowi członkowie, wstępując do cechu, muszą zapewnić najwyższy poziom swoich usług - tłumaczy.

Dobra nisza nie od razu oznacza sukces

Grzegorz Grzywacz zaczął działalność w połowie kwietnia tego roku. Wziął więc wspomniane 19 tysięcy. Przeznaczył je na zakup taksówki. - Znalazłem model w dobre cenie, dołożyłem trochę oszczędności i kupiłem nowe auto - tłumaczy.

Powoli rozkręca biznes - gdzie może, rozdaje wizytówki. W ofercie ma nie tylko przewóz, ale doprowadzenie choćby przed drzwi gabinetu lekarskiego, pomoc w wypełnieniu druczków, czy choćby dopytanie o termin wizyty. - Nie ma jeszcze roku, ale mam małą grupę klientów - cieszy się.

Przed nim pierwsze święta i sylwester w pracy.

Czy było mu trudno zdobyć pieniądze na swój biznes? Mówi, że nie. Obowiązkowe kursy przedsiębiorczości, które trzeba zaliczyć, to trochę jak nakładanie łopatą do głowy - bez zbędnych regułek, definicji. Konkrety - podkreśla.

- Przygotowanie planu działalności też nie było nie do przeskoczenia - przyznaje.

Po 60 tysięcy na własny biznes - do wzięcia już na początku przyszłego roku
Stanisław Kaszyk, prezes Lokalnej Grupy Działania Beskid Gorlicki**

- Lokalna Grupa Działania zapowiadała, że sypnie kasą na własny biznes. Mowa była o 60 tys. złotych! Pomysł wypali?
Ze stuprocentową pewnością mogę powiedzieć, że zaczynamy w pierwszym kwartale przyszłego roku. Rzeczywiście, do zdobycia będzie 60 tys. złotych. I na tak oszacowane wnioski, będziemy czekali. Pieniędzy wystarczy dla 60 beneficjentów.

- To szansa dla…

Z racji specyfiki naszej działalności - dla mieszkańców wsi. Nie można zaklinać rzeczywistości i mówić, że Gorlickie na rolnictwie stoi, bo naprawdę dużych gospodarstw nastawionych na produkcję jest niewiele. Dominują małe, na których wielkiego biznesu nie da się raczej zrobić. Gdyby jednak to samo rolnictwo połączyć z turystyką, efekt może być całkiem niezły. Co ważne, by ubiegać się o pieniądze, nie trzeba mieć statusu osoby bezrobotnej. Można pracować zawodowo i otworzyć sobie dodatkowy biznes, w którym kogoś się zatrudni. Nie trzeba też mieć wkładu własnego, który jest często wymagany u innych grantodawców.

- Na jaką działalność, będzie można uzyskać pieniądze?

Jesteśmy ukierunkowani na rozwój turystyki, tyle że szeroko rozumianej. Nie sprowadzamy się tylko do tworzenia pensjonatów, gospodarstw agroturystycznych. Jeśli ktoś będzie miał pomysł na ciekawą atrakcję, sposób na spędzanie czasu wolnego, może się starać. Idea jest prosta: bogactwo przyrodnicze, kulturowe i architektoniczne naszego powiatu połączone z dobrze rozwiniętą infrastrukturą turystyczną stanowić będzie motor jego rozwoju. Zresztą, po pierwszych informacjach o naszych dotacjach, zaczęły rozdzwaniać się telefony - pomysły mamy tak różnorodne i czasem tak zaskakujące, że sami się ich nie spodziewaliśmy.

Rozmawiała Halina Gajda

Komentuje dla nas

Mateusz Książkiewicz, właściciel firmy Grupa Książkiewicz

O dotację na uruchomienie własnej działalności gospodarczej starałem się w Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Wtedy, a było to pięć lat temu, zainteresowanie pozyskaniem 40 tysięcy złotych było naprawdę ogromne. Przeszedłem przez wszystkie szkolenia, kursy, etapy weryfikacji. Do ostatniej prostej dotarło 15 spośród 450 wnioskodawców. Byłem pośród nich, ale ostatecznie okazało się, że mój pomysł na otwarcie agencji reklamowo-fotograficznej, nie uzyskał dofinansowania. Byłem bardzo rozgoryczony i zawiedziony. Zakasałem jednak rękawy i z pomocą bliskich uruchomiłem wymarzoną firmę. Może nie tak szybko, jakbym chciał, ale kroczek po kroczu rozwijałem ją. Obserwowałem też, co dzieje się z tymi, które zyskały wtedy akceptację i pieniądze. Szybko zniknęły z rynku, co potwierdziło mi tylko, że najważniejszy jest pomysł. Czasem warto więc iść pod prąd, mimo przeciwności losu.

(hga)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska