https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prokocim: z OIOM-u wypraszają. Rodzice z chorymi dziećmi tylko dwie godziny dziennie

Anna Górska
Zamknięte drzwi na oddział intensywnej terapii w Prokocimiu
Zamknięte drzwi na oddział intensywnej terapii w Prokocimiu fot. andrzej wiśniewski
Pięcioletnia Marysia Jedynak z Krakowa 12 dni spędziła na oddziale intensywnej terapii i anestezjologii w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu. Życie dziecka z bardzo rzadką, przewlekłą chorobą - zespołem Leigha - wisiało na włosku. Dziewczynka miała problemy z oddychaniem, przez co podłączono ją do respiratora. Ale była przytomna i świadoma tego, co się z nią dzieje. Mimo tego izolowano ją od rodziców. Mogli oni przebywać z cierpiącym dzieckiem jedynie 2 godziny na dobę. I choć płakali i prosili, ordynator oddziału i dyrekcja szpitala kategorycznie odmawiali im tego.

Lekarze nie rozumieją?
Jedynaków wsparli rodzice innych dzieci z zespołem Leigha z całej Polski , którzy zainteresowali sprawą Ministerstwo Zdrowia i rzecznika praw pacjenta. Interweniował także rzecznik praw dziecka. Wszystko na nic. Lekarze byli nieugięci. Ostatecznie Marysię udało się przewieźć do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie - podobnie jak w wielu innych szpitalach w Polsce - rodzice mogą przebywać z córką na OIOM-ie.

Magdalena Jedynak, mama Marysi, zaznacza, że lekarze w Prokocimiu to dobrzy fachowcy. Ma jednak do nich żal, że w ogóle nie liczą się z rodzicami. - Problem tkwi w braku zrozumienia, co w takich sytuacjach przeżywają dzieci i ich rodzice. W ogóle nie bierze się ich pod uwagę w procesie leczenia małego dziecka - mówi Magdalena Jedynak. - Moja córka od urodzenia cierpi i nagle została bez mojego wsparcia. Musiała sobie radzić sama z bólem. Czy chore dzieci nie mają prawa godnie przeżywać swojego bólu w obecności najbliższych osób?

Zespół Leigha, czyli miopatia mitochondrialna, to bardzo rzadka, nieuleczalna i postępująca choroba. Cierpi na nią zaledwie 11 dzieci w Polsce. Jest to wada genetyczna, która powoduje zaburzenia procesów oddechowych oraz pozbawia mózg i mięśnie energii niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania. Dzieci z zespołem Leigha nie chodzą, nie potrafią utrzymać równowagi, nie mówią, z czasem pogarsza się ich wzrok, słuch i oddychanie. - W mózgu dochodzi do uszkodzeń, wręcz rozpadu komórek - tłumaczy prof. Ewa Pronicka z Centrum Zdrowia Dziecka.

Neurolodzy opiekujący się takimi pacjentami podkreślają, że stres u nich może pogłębić nieodwracalne zmiany w mózgu, przyczynia się do narastania zaburzeń metabolicznych, zwiększa częstość napadów padaczkowych, nasila skurcze mięśni.

Bez matki się nie da
Zdaniem Jolanty Kuc, mamy 12-letniej Oli z zespołem Leigha, założycielki stowarzyszenia "Mali Bohaterowie", pacjentom z takimi rzadkimi chorobami trzeba zindywidualizować leczenie. - W tak trudnej chorobie, która jest falista i chimeryczna, nie ma możliwości terapii bez udziału matki - kwituje Kuc.

Potwierdza to Anna Pietras, pedagog specjalny, która ma pod opieką dzieci z zespołem Leigha. - Przecież nawet jeśli wewnętrzne procedury szpitala nie pozwalają na przebywanie rodziców z dziećmi, to można ich przygotować do pobytu na OIOM-ie: wyposażyć w odpowiednie ubrania, obuwie, poinstruować, jak się zachowywać itd. Bo nie ma żadnych obowiązujących szpitale standardów, które by zakazywały rodzicom być z ich umierającym dzieckiem - przekonuje Anna Pietras.

Gdzie indziej pozwalają
Sprawdziliśmy w ośmiu innych szpitalach w kraju, czy lekarze pozwalają na przebywanie rodziców z dziećmi podczas najtrudniejszych chwil na oddziale intensywnej terapii. Okazuje się, że nie ma żadnych przeszkód, jeśli mali pacjenci trafią do lecznicy w Białymstoku, Łodzi, Opolu, Zabrzu, Centrum Zdrowia Dziecka i Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, Wrocławiu i Katowicach-Ligocie.

- Pozwalamy przebywać rodzicom bez ograniczeń na oddziale - potwierdza dr Wanda Stengert z intensywnej terapii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym nr 4 w Łodzi. - Może byłoby nam łatwiej, gdyby wszystkie dzieci leżały spokojnie w kąciku, ale w leczeniu nie o to chodzi. Pacjenci wymagają troski rodziców, muszą być przytulani przez nich. To przyspiesza powrót do zdrowia - tłumaczy.

Dr Elżbieta Konopka z OIOM-u w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie też sobie nie wyobraża, by mogło być inaczej. - Nie mamy nic do ukrycia przed rodzicami - przekonuje. - Współpraca i wzajemne zaufanie jest istotne.

W Centrum Zdrowia Dziecka również ogólną zasadą jest wciąganie rodziców w proces leczenia. - Praktyka zezwalania na wizyty rodziców ma na celu to, by rodziny mogły, mimo choroby dziecka, być razem. Poza pomocą przy pielęgnacji, obecność najbliższych wspomaga i przyspiesza leczenie - podkreśla Joanna Komolka, rzeczniczka CZD.

Znany kardiochirurg dziecięcy prof. Edward Malec, który pracował w szpitalu w Prokocimiu, był jednym z pierwszych zwolenników ścisłej współpracy z rodzicami. - Możliwość przybywania rodziców przy łóżku chorego dziecka jest korzystna dla wszystkich. W ośrodku w Münster koło Monachium, którym teraz kieruję, rodzice mogą przebywać przy dziecku całą dobę. Są ważnymi członkami zespołu leczącego dziecko - kwituje Malec.

Najcięższe przypadki

Co na Prokocim? Andrzej Bałaga, wicedyrektor szpitala, mocno zdenerwowany tłumaczy: - Trafiają do nas najcięższe przypadki. Rodzice nie mogą być z dzieckiem na oddziale intensywnej terapii 24 godziny na dobę ze względów epidemiologicznych - ucina.

Rzecznik praw pacjenta przypomina, że zgodnie z art. 34 Ustawy o prawach pacjenta, ma on prawo do zapewnienia mu dodatkowej opieki pielęgnacyjnej przez osobę bliską.

Marysia wciąż przebywa w CZD w Warszawie. Jej stan jest ciężki, już nie potrafi sama utrzymać głowy.

Współpraca Maria Mazurek

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 67

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

P
PiotrA
A łowcy skóry to niby też Was uraza
t
tata
na patologi noworodka gdzie w prokocimiu 90 procent dzieci jest wczesniakami moja żona przez miesiąc przychodziła do córki tylko na trzy godziny a była urodzona w terminie. jest pięknym widokiem to jak na pół inkubatorach wiszą bandaże bo dzieci są karmione sondą . Żona chce odebrać dziecko i prosi by muc je karmić butelką jest zgoda żebyvw domu nie musiała tego robić kami dziecko trzy dni wcześniej w szpitalu mimo że do wypisu że była karmiona sondą. ja się tylko pytam gdzie jest empatia lekarzy i jak można przez miesiąc trzymać dziecko w szpitalu i nie pozwalać aby piło pokarm od matki i było blisko niej aby było odporne i łatwiej się leczyło . debile i kua włeb
L
L.
Nasza malutka coreczka lezy aktualnie na OIOMie w Prokocimiu. Jest nam jako rodzicom trudno, ale doskonale rozumiemy dlaczego odwiedziny sa tylko 2x dziennie po 1 godzinie. Nie wyobrażam sobie ciaglego tlumu rodzicow na sali (halasujacych, placzacych, ciagle łażących, a byc moze roznoszacych kolejne wirusy i bakterie) gdy moje dziecko potrzebuje odpoczywac i w spokoju dochodzic do zdrowia. Dlaczego niektorzy z Was (rodzice) jestescie takimi egoistami ze myslicie tylko o sobie i swoich uczuciach a nie pomyslicie w poierwszej kolejnosci o zdrowiu swoich i innych dzieci? Przeciez w zdecydowanej wiekszosci przypadkow dzieci na OIOMie sa pod respiratorami, pod dzialaniem lekow m.in. znieczulajacych, ktore ograniczaja lub w ogole uniemowliwiaja werbalny kontakt. I co Wam to da, ze bedziecie kwitnac przy lozku caly dzien i tylko irytowac personel?? A sluzba zdrowia za granica np. w Anglii wcale nie radze sie sugerowac. Zanim bedziecie tak wychwalac wyzszosc leczenia za granica to moze najpierw rzetelnie poszukajcie infoirmacji o tym - i okaze sie ze wcale nie jest tak super. A czasem znacznie gorzej... pozdrawiam tych zdrowo myslacych rodzicow, bez sklonnosci do histeri! i pozdrawiam personel OIOMu szpitala w prokocimiu :)
L
L.
Nasza malutka coreczka lezy aktualnie na OIOMie w Prokocimiu. Jest nam jako rodzicom trudno, ale doskonale rozumiemy dlaczego odwiedziny sa tylko 2x dziennie po 1 godzinie. Nie wyobrażam sobie ciaglego tlumu rodzicow na sali (halasujacych, placzacych, ciagle łażących, a byc moze roznoszacych kolejne wirusy i bakterie) gdy moje dziecko potrzebuje odpoczywac i w spokoju dochodzic do zdrowia. Dlaczego niektorzy z Was (rodzice) jestescie takimi egoistami ze myslicie tylko o sobie i swoich uczuciach a nie pomyslicie w poierwszej kolejnosci o zdrowiu swoich i innych dzieci? Przeciez w zdecydowanej wiekszosci przypadkow dzieci na OIOMie sa pod respiratorami, pod dzialaniem lekow m.in. znieczulajacych, ktore ograniczaja lub w ogole uniemowliwiaja werbalny kontakt. I co Wam to da, ze bedziecie kwitnac przy lozku caly dzien i tylko irytowac personel?? A sluzba zdrowia za granica np. w Anglii wcale nie radze sie sugerowac. Zanim bedziecie tak wychwalac wyzszosc leczenia za granica to moze najpierw rzetelnie poszukajcie infoirmacji o tym - i okaze sie ze wcale nie jest tak super. A czasem znacznie gorzej... pozdrawiam tych zdrowo myslacych rodzicow, bez sklonnosci do histeri! i pozdrawiam personel OIOMu szpitala w prokocimiu :)
G
Gość
o problemach trzeba mówić bo biedne chore dzieci z chorobami sierocymi o których mało kto wie bo kraków nie posiada takich oddziałów ,dzieci same się nie obronią..........
u
u nas było inaczej
Byliśmy z córką w Londynie po operacji serca cały czas ................na intensywnej terapii!
d
do persolel szpitala
Jesteśmy Dumni ,że Nasza Warszawa jest tak elastyczna i zamiast godziny lub max 2 rodzic pełne 10 godzin jest z dzieckiem Gratulację dla Centrum Zdrowia Dziecka dla Pana dyrektora za otwartość ,i Pani Ordynator wiecie ,że dobro dziecka ponad Wszystko
M
Marlena mama Michasia
Neurologia godna również pożałowania!
Byliśmy w Poradni Neurologicznej z dzieckiem od urodzenia.
Miałam już dosyć jazd (100km) co 2-3 mies. wizyt diagnostycznych z dzieckiem na poradni typu popukanie w kolanko, sprawdzenie odruchów, zero konkretów, gdzie dziecko nie chodziło, nie mówiło, nie rozumiało!
Zażądałam kategorycznie konkretnych badań typu rezonans magnetyczny mózgu!
Pani Doktor rzecz jasna zrobiła nam burę i złośliwie położyła na oddział tego samego dnia co odbywała się wizyta - w piątek !!!
Bo śmiałam prosić o badania ???
Przy przyjęciu na oddział nie byłam przygotowana na pozostanie z dzieckiem kilku dni!!!
Nie dało się lekarza prowadzącego z oddziału już przekonać, że nie jestem przygotowana, że mąż przywiezie nas w niedzielę! musiałam zostać.
Rzeczy przywiózł mąż o 23:00!!! bez sensu siedzieć było tyle dni tylko do rezonansu!!!
nie zlecili nic pozatym, a powinni jeszcze EEG i scaning metaboliczny!!!
Rezonans odbył się w czwartek, czyli równy tydz. kiblowałam w szpitalu bez przepustek, wyjść itp.! Dziecko zaczęło mieć biegunkę i wymioty już w poniedziałek !!!!
jeszcze nigdy tyle nie rzygał, a czyściło go tak że nie nadążałam zmieniać pieluch :(
to było niepotrzebne, bezmyślne, bezduszne !!!!!
skargi nie złożyłam na ową panią neurolog, bo bym pewnie nic nie wskórała ...

Poradnia Neurologiczna i oddz. Neurologiczny również do całkowitej zmiany !!!!
r
rodzic ciężko chorego
ostatnio bylismy w Anglii 3 miesiące temu i jest jak piszę powyżej.
d
do gośc
Jak widać najlepsza wizja po wypowiedziach pracowników oddziału jest taka ze rodzic zawszę winien a jego prawa się nie liczą nie ma nic do powiedzenia a problemu dla Państwa nie ma ,przepisy super!a rodzić wymyśla! gratulacje ,życzę świta...............
S
SZPITAL
NIE ZAUWAŻYŁAM ŻEBY COŚ BYŁO W ARTYKULE ZŁEGO NA PERSONEL ODDZIAŁU CZY LEKARZY NAPISANE JEST WRĘCZ,ŻE SĄ DOBRYMI FACHOWCAMI ,CHODZI JAK CZYTAM O PRZEPISY KTÓRE W TYM SZPITALU SĄ NIE ZMIENNE NIE DOSTOSOWANE JAK W INNYCH SZPITALACH W POLSCE,GDZIE DO 22 RODZIC JEST Z DZIECKIEM BĘDĄC JEGO WSPARCIEM WŚRÓD APARATURY,PERSONELU KTÓREGO NIE ZNA I BÓLU KTÓRY DOŚWIADCZA CHODZI TYLKO O OBECNOŚĆ RODZICA NIE O PERSONEL................!!!
m
maja
tak, zgadzam się w 100% :-)))
g
gosc
Artykol przedstawia tylko wizje zrozpaczonego rodzica , smiertelnie chorego dziecka .Pani redaktor powinna isc i zobaczyc prace tych ludzi ktorzy ratuja ZYCIE najciezej chorych dzieci w regionie .Nalezaloby poznac blizej tych "okropnych " ludzi i zobaczyc specyfike takiej pracy a pozniej troche lepiej poznac rodzicow , nie tylko inicjatorow tego zamieszania ale rowniez innych,ktorzy nadal maja swoje dzieci na tym oddziale.Obawiam sie ze w krotkim czasie nie bedzie chetnego personelu do pracy na takich odzialach jesli dalej tak bedziemy sie zachowywac.
P
Personel szpitala
Intensywna terapia w CZD w Warszawie ma regulamin w którym godziny odwiedzin są od 12.00 do 22.00
n
nie sensacyjka
trudne przepisy nie sensacja choć szczęście ,że sprawa w końcu ujawniona -takie przepisy wstyd!!!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska