Podpalenie to wciąż jedna z hipotez, które prokuratura bierze pod uwagę przy ustalaniu przyczyn pożaru kościółka w Libuszy. Jedna z wielu, ale dotychczas nieobalona.
- Z całą pewnością możemy jednak powiedzieć, że tajemnicze telefony, między innymi do strażaków, nie miały z nim nic wspólnego - komentuje dla nas Sławomir Korbelak, prokurator z Prokuratury Rejonowej w Gorlicach.
Głupi, pijacki żart
Przypomnijmy, że w noc pożaru, tuż przed północą, jeden z libuskich strażaków odebrał anonimowy telefon. Nieznany mężczyzna zapytał go, czy dodzwonił się do zakładu pogrzebowego. I czy „to już ten czas”... Półtorej godziny później drewniany kościół płonął już niczym pochodnia. Prokurator szybko ustalił dzwoniącego, a raczej dzwoniących.
- Okazało się, że to grupa młodych ludzi, którzy pod wypływem alkoholu robili sobie „żarty”. Jak się tłumaczyli, scenariusz zaczerpnęli z internetu - tłumaczy dalej prokurator Korbelak. - Jednym z nich był strażak, który miał bazę kontaktów do swoich kolegów z drużyny - dodaje.
Telefony o podobnej treści zostały wykonane także do innych osób.
Tomy do analizy
Dokumentacja z pożaru liczy kilka tomów. Biegli zbadali między innymi to, jakimi materiałami impregnowane były ściany kościołka, z jakich wykonana została instalacja elektryczna. Teraz zajmie się nimi biegły z zakresu pożarnictwa.
- Dowodzący akcją ratowniczą, na podstawie przebiegu pożaru wpisuje w dokumentację prawdopodobną przyczynę pożaru - mówi Dariusz Surmacz, oficer prasowy KP PSP w Gorlicach. - W przypadku świątyni w Libuszy, podał podpalenie. Jednak ostatnie zdanie będzie należało do biegłego - dodaje.
Biecko-kielecki wniosek
Tymczasem urzędnicy w bieckim ratuszu siedzią nad wnioskiem do programu Infrastruktura i Środowisko, z którego mają nadzieję zdobyć pieniądze potrzebne na odbudowę kościółka.
- Szacunkowy koszt to około dwa miliony złotych - mówi Mirosław Wędrychowicz, burmistrz Biecza. - To wycena wraz z montażem wszystkich instalacji i nowoczesnego systemu przeciw pożarowego, tak zwanego systemu fog - podkreśla. Wniosek jest szeroki, przygotowywany wespół ze Stowarzyszeniem na Rzecz Ochrony i Promocji Sztuki Sakralnej Ars-Sacra z siedzibą w Kielcach. Ma być gotowy do 30 września. Jest o co walczyć, bo ewentualne dofinansowanie może wynieść nawet 85 proc. kosztów inwestycji.
Zielone od konserwatora
Mimo wcześniejszych sygnałów, kościółek nie został skreślony z listy zabytków. Dzięki temu można szukać pieniędzy na odbudowę. Krystyna Menio, szefowa nowosądeckiej delegatury konserwatora zabytków wydała natomiast pozwolenie na uporządkowanie pogorzeliska. Zaleciła m.in. selekcję elementów nadających się do powtórnego wykorzystania. - Przewidywany termin zakończenia prac to październik - ocenia.