- Reakcja Prokuratury Rejonowej w Muszynie nastąpiła w oparciu o artykuł prasowy - przyznaje prokurator Zbigniew Gabryś, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. Dodaje, że matka dziecka złożyła już zawiadomienie o przestępstwie.
- Nie znam treści jej zeznań, ale można założyć, że fakty opisane w artykule zostały potwierdzone - mówi prokurator Gabryś.
Małgorzata Plata z Przysietnicy, mama 7-letniej Justynki, mówi, że koszmaru, jaki przeszła, szukając pomocy dla córki, nie sposób zapomnieć.
W weekend dziewczynka narzekała na ból brzucha. Gdy do tego doszły wymioty, matka zgłosiła się z dzieckiem do przychodni OPC, świadczącej całodobową opiekę medyczną w Rytrze, bo Przysietnica podlega pod ryterski zakład opieki całodobowej. Pani Małgorzata żałuje, że od razu nie zgłosiła się z dzieckiem na pogotowie.
- O piątej nad ranem córka była jedyną pacjentką, w dodatku płakała z bólu i ciągle wymiotowała. Mimo to długo musiałyśmy czekać na panią doktor, która zaspana, w końcu wyszła ze swojego kantorka - relacjonuje pani Małgorzata.
Opowiada, że lekarka tylko raz dotknęła brzuszka dziecka i na tej podstawie stwierdziła, że nic złego się nie dzieje. Ta diagnoza nie uspokoiła matki. Poprosiła o kroplówkę dla córki, która mogła się odwodnić.
- Lekarka powiedziała, że nie może jej nic podać. Wówczas wybuchłam, pytając: „Co to ma być za pomoc?!” - kontynuuje opowieść pani Małgorzata, na której słowa lekarka miała odpowiedzieć prowokująco ze śmiechem: „Co jeszcze pani mi zarzuci?”, i stwierdzić, że zawsze może jechać sobie z córką na pogotowie.
Ból brzucha Justynce nie przechodził. Do tego doszła wysoka gorączka.
W poniedziałek matka pojechała zbadać dziecko do lekarki pierwszego kontaktu w przychodni w Barcicach. Niestety, i ona nie rozpoznała stanu zapalnego wyrostka robaczkowego.
Justynka trafiła na pogotowie, a następnie na stół operacyjny w sądeckim szpitalu, gdy jej brzuch stał się już zupełnie siny. Doszło do rozlania wyrostka. - Moja córka mogła umrzeć - płacze matka.
- W tego typu sprawach powoływany jest biegły, który oceni prawidłowość postępowania całego procesu leczenia - mówi prokurator Gabryś.
Zaznacza, że formalnie nie zapadła decyzja o wszczęciu śledztwa. Na razie prokuratura bada, czy mogło dojść do narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
Nie udało nam się porozmawiać z lekarzami, którzy badali Justynkę. Artur Puszko, dyrektor sądeckiego szpitala i pediatra, przyznaje, że rozpoznanie stanu zapalnego wyrostka robaczkowego u dzieci jest trudne.
Zaznacza jednak, że przypadki, kiedy pacjent trafia na stół operacyjny z pękniętym wyrostkiem, są bardzo rzadkie.