Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura bada, czy lekarze nie narazili Justynki na utratę życia

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
7-letnia Justynka (z prawej) wyszła już ze szpitala. Jej mama Małgorzata Plata nie godzi się z tym, jak została zlekceważona
7-letnia Justynka (z prawej) wyszła już ze szpitala. Jej mama Małgorzata Plata nie godzi się z tym, jak została zlekceważona Katarzyna Gajdosz
Po naszej publikacji prokuratura zajęła się sprawą 7- latki. Dziewczynka omal nie straciła życia, bo lekarze nie rozpoznali u niej zapalenia wyrostka.

- Reakcja Prokuratury Rejonowej w Muszynie nastąpiła w oparciu o artykuł prasowy - przyznaje prokurator Zbigniew Gabryś, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. Dodaje, że matka dziecka złożyła już zawiadomienie o przestępstwie.

- Nie znam treści jej zeznań, ale można założyć, że fakty opisane w artykule zostały potwierdzone - mówi prokurator Gabryś.

Małgorzata Plata z Przysietnicy, mama 7-letniej Justynki, mówi, że koszmaru, jaki przeszła, szukając pomocy dla córki, nie sposób zapomnieć.

W weekend dziewczynka narzekała na ból brzucha. Gdy do tego doszły wymioty, matka zgłosiła się z dzieckiem do przychodni OPC, świadczącej całodobową opiekę medyczną w Rytrze, bo Przysietnica podlega pod ryterski zakład opieki całodobowej. Pani Małgorzata żałuje, że od razu nie zgłosiła się z dzieckiem na pogotowie.

- O piątej nad ranem córka była jedyną pacjentką, w dodatku płakała z bólu i ciągle wymiotowała. Mimo to długo musiałyśmy czekać na panią doktor, która zaspana, w końcu wyszła ze swojego kantorka - relacjonuje pani Małgorzata.

Opowiada, że lekarka tylko raz dotknęła brzuszka dziecka i na tej podstawie stwierdziła, że nic złego się nie dzieje. Ta diagnoza nie uspokoiła matki. Poprosiła o kroplówkę dla córki, która mogła się odwodnić.

- Lekarka powiedziała, że nie może jej nic podać. Wówczas wybuchłam, pytając: „Co to ma być za pomoc?!” - kontynuuje opowieść pani Małgorzata, na której słowa lekarka miała odpowiedzieć prowokująco ze śmiechem: „Co jeszcze pani mi zarzuci?”, i stwierdzić, że zawsze może jechać sobie z córką na pogotowie.

Ból brzucha Justynce nie przechodził. Do tego doszła wysoka gorączka.

W poniedziałek matka pojechała zbadać dziecko do lekarki pierwszego kontaktu w przychodni w Barcicach. Niestety, i ona nie rozpoznała stanu zapalnego wyrostka robaczkowego.

Justynka trafiła na pogotowie, a następnie na stół operacyjny w sądeckim szpitalu, gdy jej brzuch stał się już zupełnie siny. Doszło do rozlania wyrostka. - Moja córka mogła umrzeć - płacze matka.

- W tego typu sprawach powoływany jest biegły, który oceni prawidłowość postępowania całego procesu leczenia - mówi prokurator Gabryś.

Zaznacza, że formalnie nie zapadła decyzja o wszczęciu śledztwa. Na razie prokuratura bada, czy mogło dojść do narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

Nie udało nam się porozmawiać z lekarzami, którzy badali Justynkę. Artur Puszko, dyrektor sądeckiego szpitala i pediatra, przyznaje, że rozpoznanie stanu zapalnego wyrostka robaczkowego u dzieci jest trudne.

Zaznacza jednak, że przypadki, kiedy pacjent trafia na stół operacyjny z pękniętym wyrostkiem, są bardzo rzadkie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska