Różne aspekty związane ze sprzedażą szpitala analizuje na zlecenie radnych zewnętrzna kancelaria prawna oraz rzeczoznawcy majątkowi. Oceniane jest m.in. to, czy mienie szpitala - przed transakcją - zostało prawidłowo wycenione.
- Pojawiło się wiele niejasności, które chcemy jeszcze raz wyjaśnić - mówi Jacek Hudyma, radny PiS. Dlaczego dzieje się to rok po sprzedaży? - Bo komisja rewizyjna miała wcześniej inne zadania do wykonania. Inaczej wyglądała także sytuacja w radzie powiatu. Starostą był Mieczysław Kras, który - jak wynika z protokołów z obrad zarządu, był głównym "motorem" tego, aby sprzedać majątek szpitala prywatnej spółce - tłumaczy Hudyma.
Na razie nie wiadomo, ile będzie kosztować powiat wynajęcie zewnętrznych firm, które zbadają umowę, za którą głosowała większość radnych. - Te działania są zbyteczne. Gdyby przy sprzedaży szpitala były jakiekolwiek uchybienia, to panowie by mi tego nie podarowali już w ubiegłym roku - mówi Mieczysław Kras, który jest spokojny o wyniki kontroli. - Wiele razy mówiłem im, że jeśli macie jakieś zarzuty, to oddajcie tę sprawę w ręce odpowiednich organów, niech one to sprawdzą. Nie oddali, bo boją się wygłupić - twierdzi Kras.
W tuchowskiej spółce decyzję o ponownym roztrząsaniu kwestii związanych z przejęciem przez nich lecznicy przyjęto z wielkim zdziwieniem. - To kolejna próba uwikłania szpitala w politykę - komentuje krótko Tomasz Olszówka, prezes CZT. Przekonuje, że kierowana przez niego placówka ma się bardzo dobrze i zgarnia kolejne nagrody w konkursach dla najlepszych placówek medycznych w kraju. - Umowa została zawarta. My realizujemy jej wytyczne, a nawet rozwijamy naszą działalność z korzyścią dla pacjentów - twierdzi.
Jako przykład podaje m.in. uruchomienie niedochodowego oddziału psychiatrii i leczenia uzależnień, w którym stałą opieką objętych jest 130 osób.
Szpital to jednocześnie największy zakład pracy na Pogórzu, w którym zatrudnionych jest już blisko 300 osób. Gdy placówkę prowadził powiat, załoga liczyła ok. 130 osób. - Każdy, kto leczył się w Tu-chowie, doskonale wie, jakie były warunki w szpitalu kilka lat temu, a jakie są obecnie. Sytuacja zmieniła się zdecydowanie na korzyść chorych, którzy tu trafiają - przekonuje Maria Łępa. 74-letnia pacjentka spod Tu-chowa nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że przekazanie placówki w prywatne ręce było dobrą decyzją.
Jacek Hudyma nie przesądza wyników kontroli. - Mam nadzieję, że wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z prawem. Wtedy sprawa będzie mogła raz na zawsze się zakończyć - mówi.
Gdyby jednak wyszły na jaw jakieś nieprawidłowości, nie wyklucza postawienia zarzutów o niegospodarność m.in. poprzedniemu staroście. - Niech pan Hudyma prześledzi sprzedaż innych budynków od początku funkcjonowania powiatu. Wtedy przekona się, że sprzedaż tuchowskiego szpitala była najlepszą transakcją w jego historii - odpowiada Mieczysław Kras.
Prywatyzacja trwała 12 lat
Wstępem do sprzedaży szpitala w Tuchowie była decyzja rady powiatu z 2000 roku o wynajęciu prywatnej spółce oddziału ginekologiczno-położniczego. 1 lutego 2008 roku podobny los spotkał pozostałe oddziały zadłużonej tuchowskiej lecznicy. Ich prowadzenie przejęła zawiązana w tym celu spółka pracownicza. Do kasy starostwa, z tytułu najmu, płaciła co miesiąc ok. 50 tys. zł. Rok temu radni większością głosów zgodzili się na sprzedaż budynków spółce (za - było 18 radnych, 3 wstrzymało się od głosu, 8 było przeciw).
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+