Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Puchar Polski: minimalna porażka Wisły w meczu przyjaźni

Bartosz Karcz
Po bardzo słabej, wręcz katastrofalnej pierwszej połowie i o wiele lepszej drugiej, piłkarze Wisły Kraków przegrali we Wrocławiu ze Śląskiem 1:2. Sprawa awansu do finału Pucharu Polski rozstrzygnie się zatem przy ul. Reymonta.

Tylko przez pierwsze osiem minut na boisku mieliśmy badanie sił. Jednak właśnie w tej 8 minucie sygnał do tego, że żarty się skończyły dał Sebastian Mila. Kapitan Śląska podciągnął i huknął zza pola karnego. Sergei Pareiko odbił piłkę na róg, ale od tego momentu gospodarze całkowicie opanowali sytuację na boisku. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już dwie minuty później podobnie jak Mila, ruszył Waldemar Sobota. On również strzelił z dystansu, ale tym razem piłka, uderzona precyzyjnie, wpadła do bramki Wisły.

Krakowianie jeszcze nie zdążyli się otrząsnąć po stracie tego gola, a już przegrywali 0:2. W 13 min z rzutu wolnego pięknym strzałem Pareikę pokonał bowiem Mila. Błąd bramkarza "Białej Gwiazdy" był w tej sytuacji ewidentny. Pareiko myślał, że Mila będzie dośrodkowywał i zrobił niepotrzebnie krok w lewo. O jeden za dużo, bo golkiper Wisły nie zdołał już wrócić na miejsce i zatrzymać zmierzającej do siatki piłki.

Śląsk miał zatem już dwie bramki zaliczki, ale ani myślał na tym poprzestać. Wrocławianie atakowali wiślaków wysokim pressingiem, z którym ci zupełnie nie potrafili sobie radzić. Posyłali więc długie podania do Cwetana Genkowa, ale Bułgar osaczony przez obrońców nie był w stanie utrzymać piłki w ataku. Ta najczęściej padała łupem wrocławian, którzy organizowali kolejne akcje. W 19 min Sobota kolejny raz wręcz ośmieszył obronę Wisły, wjeżdżając w nią jak w masło. Ostatecznie jednak zatrzymał się na Pareice, który zdołał wybić piłkę na róg.

Mnóstwo szczęścia mieli krakowianie również w 33 min, kiedy to Piotr Ćwielong w polu karnym miał wystarczająco dużo czasu, żeby przyjąć piłkę i odwrócić się z nią. Po strzale byłego piłkarza Wisły futbolówka wylądowała jednak na słupku.

Czym odpowiedziała krakowska drużyna? Praktycznie niczym. Może warto jedynie wspomnieć o strzale Patryka Małeckiego z 34 min, z którym jednak najmniejszych problemów nie miał Rafał Gikiewicz. Po tej pierwszej połowie wynik 2:0 był najmniejszym wymiarem kary, bo gospodarze przewyższali Wisłę w każdym elemencie piłkarskiej sztuki.

Widząc bezradność swoich piłkarzy, Tomasz Kulawik już w przerwie zdecydował się na zmianę napastnika. W miejsce bezproduktywnego wczoraj Cwetana Genkowa posłał na boisko Rafała Boguskiego. Zmianie uległa jednak przede wszystkim gra Wisły. Krakowianie drugą połowę zaczęli agresywniej w drugiej linii, a piłkę rozgrywali o wiele szybciej niż przed przerwą.

Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już w 50 min Patryk Małecki uciekł wrocławskim obrońcom i strzelił bramkę. Wynik 2:1 w pucharowej rywalizacji wyglądał już zupełnie inaczej niż 2:0. Z perspektywy wiślaków ważne jednak było przede wszystkim to, że wreszcie zaczęli normalnie grać w piłkę i mecz się wyrównał. I taka wyrównana walka toczyła się już do samego końca. Obie strony miały swoje sytuacje, ale wynik nie uległ zmianie. To oznacza, że sprawa awansu do finału Pucharu Polski ciągle pozostaje otwarta.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska