Wisła Kraków Ruch Chorzów ZDJĘCIA
To był dla krakowian mecz o wszystko, czyli ostatnia szansa na europejskie puchary. Mimo tego trybuny świeciły pustkami. Przyszło tylko nieco ponad 6000 widzów. Ci co jednak przyszli, nie mieli prawa żałować.
Trener Wisły, Michał Probierz już ustalając wyjściowy skład, zdecydował się na pokerowe rozwiązania. Najpierw podał, że krakowianie zagrają trójką obrońców. Tak to wyglądało na przygotowanych składach. Szybko okazało się jednak, że to zmyłka ze strony szkoleniowca, bo Wisła grała normalnie, tzn. czwórką w obronie, choć zaskoczeniem był fakt, że w rolę prawego defensora wcielił się… Tomas Jirsak.
Gospodarze od pierwszych minut ruszyli do przodu. Taki obraz gry bardzo szybko przyniósł konkretne efekty. W 15 min Gervasio Nunez wykonywał rzut wolny z prawej strony pola karnego. Argentyńczyk dośrodkował, ale piłki w polu karnym nikt nie dotknął. Zatrzymała się ona dopiero w siatce. Wyglądało na to, że gospodarze właśnie odrobili 50 procent strat. Inne zdanie miał jednak sędzia Marcin Borski, który gola nie uznał, bo odgwizdał… no właśnie. Do końca nie wiadomo co. Po kilku powtórkach można było dojść do wniosku, że chodziło chyba o domniemany faul Juniora Diaza na Macieju Jankowskim. Obaj przepychali się w walce o piłkę, ale doprawy, trudno było powiedzieć kto tutaj faulował kogo. Dlatego fakt, że sędzia nie uznał tej bramki jest prawdziwym kuriozum.
Na szczęście wiślaków to nie zraziło, bo siedem minut później już prowadzili. Tym razem sędzia zachował się poprawnie, bo faul Gabora Straki na Ivicy Ilievie w polu karnym był ewidentny. Jedenastkę po chwili na gola zamienił Cwetan Genkow i awans do finału stał się już całkiem realny.
Zresztą jeszcze przed przerwą Wisła mogła prowadzić 2:0, ale 36 min Genkow głową minimalnie przestrzelił.
Ruch nieco śmielej zaatakował dopiero w samej końcówce pierwszej połowy. Skończyło się jednak na kilku zamieszeniach w polu karnym Wisły, bez żadnych efektów. Wszystko miało się zatem rozstrzygnąć w drugiej połowie.
A ta rozpoczęła się dla krakowian fenomenalnie. W 49 min na daleki wykop zdecydował się Sergiej Pareiko. Do piłki wystartował Maor Melikson. Izraelczyk dopadł do niej i wpakował obok zaskoczonego Matko Perdijicia. W tym momencie w finale Pucharu Polski była już Wisła!
To nie był jednak jeszcze koniec, bo teraz Ruch rzucił się do odrabiania strat. W 68 min Dragan Paljić powalił w polu karnym Łukasza Janoszkę. Sędzia podyktował karnego dla Ruchu i znów gonić musiała Wisła.
I dogoniła niemal w ostatniej chwili, bowiem bramkę, która doprowadziła do dogrywki Cwetan Genkow strzelił po znakomitym dośrodkowaniu Patryka Małeckiego w 90 minucie gry.
W dogrywce obie drużyny nie ryzykowały specjalnie, jakby piłkarze mieli w głowach, że najpierw trzeba nie stracić bramki. Rzuty karne lepiej wykonywali piłkarze Ruchu i to oni zagrają w finale, najprawdopodobniej z Legią.
Wisła Kraków - Ruch Chorzów 3:1 (1:0, 3:1); karne: 5:6.
Bramki: 1:0 Cwetan Genkow (22-karny), 2:0 Maor Melikson (49), 2:1 Paweł Abbot (69-karny), 3:1
Cwetan Genkow (90-głową).
Żółta kartka - Wisła Kraków: Dragan Paljic, Tomas Jirsak, Michał Czekaj, Cwetan Genkow, PatrykMałecki, David Biton. Ruch Chorzów: Gabor Straka, Igor Lewczuk, Tomas Josl, Arkadiusz Piech, Paweł Abbot.
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów 6 614.
Pierwszy meczu 1:3, awans - Ruch Chorzów
Sędzia: M. Borski (Warszawa)
Widzów: 6614
Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!
Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!