Jak mówi Jadwiga Skwarek, dyżurna ruchu kolejowego w Rabie Wyżnej, pociąg, z którego wysiadły kobiety, uległ awarii tuż przed Sieniawą. Pasażerowie, w tym kobieta z dzieckiem, a także młoda dziewczyna chcieli się dostać do domów.
Kobiety poszły na pobliski przystanek autobusowy. Łącznie z nimi stało tam siedem osób. Jak mówi Józef Dudor, świadek zajścia, podszedł do nich pijany 38-letni Paweł B. i zaczął je napastować, obrzucając je wulgarnymi słowami. Zajście widział 61-letni Edward Cz., mieszkający w pobliżu przystanku.
- Pan Edward nie wytrzymał i zaczął upominać pijanego, aby miał chociaż wzgląd na dziecko i nie przeklinał. Mężczyzna nie dawał za wygraną i stawał się coraz bardziej agresywny - opowiada Dudor. - Paweł B., który też mieszka w pobliżu przystanku, był kompletnie pijany. Upominaliśmy go z Edkiem. Nie dało mu się jednak przemówić do rozumu. Edek mówił "przecież widzisz, że ludzie się boją". Ale on w ogóle nie słuchał.
Starsi mężczyźni przeszli na drugą stronę jezdni do gospodarstwa Józefa Dudora. Rzucił się za nimi również Paweł B. Chwycił za ubranie Edwarda Cz. Panu Edwardowi udało się uwolnić od pijanego mężczyzny. Uszedł zaledwie trzy metry i upadł na ziemię, tracąc przytomność. Paweł B. podbiegł do leżącego i trzykrotnie go kopnął.
Na miejscu wypadku pojawiło się pogotowie ratunkowe. Przez ponad godzinę reanimowano mężczyznę. Bez skutku. Obecnie Paweł B. na przesłuchanie prokuratorskie czeka w policyjnej izbie zatrzymań.