– Oczywiście, że nie spodziewaliśmy się takiego wyniku – powiedział Rafał Boguski. – Nie z taką myślą tutaj przyjechaliśmy. Niestety, pierwsza połowa zweryfikowała wszystko. Dostaliśmy cztery bramki i ciężko cokolwiek mądrego powiedzieć po takim spotkaniu. Przez pierwsze pół godziny Pogoń strzeliła trzy bramki i później tylko kontrolowała to, co działo się na boisku.
Siłą Pogoni są skrzydła, ale wiślacy zupełnie nie potrafili zablokować rozpędzonych Spasa Delewa i Adama Gyurcso. – Mieliśmy świadomość, że na skrzydłach w Pogoni grają bardzo dobrzy zawodnicy. Tylko, że mówienie sobie o tym w szatni to jedno, a wykonanie na boisku to drugie. Było widać, jak to się skończyło.
Wiślacy bardzo szybko przegrywali w Szczecinie wysoko. W takiej sytuacji grało im się jeszcze trudniej. – W takich sytuacjach człowiek chce zakończyć mecz z twarzą – mówi „Boguś”. – W przerwie mówiliśmy sobie, żeby z tyłu zagrać lepiej niż w pierwszej połowie. Niestety, pierwsze pięć minut drugiej połowy przyniosły kolejne dwie bramki. Znów wszystko się posypało. Dobrze przynajmniej, że kolejne minuty były troszeczkę lepsze.
Wisła, przegrywając z Pogonią 2:6 przerwała swoją passę meczów bez porażki. Pozostaje pytanie, czy taka klęska na dłużej zostanie w głowach wiślaków przed kolejnymi meczami? – Nie możemy za dużo rozmyślać o tym meczu – tłumaczy Boguski. – Wcześniej dostaliśmy od Śląska 5:1 i pozbieraliśmy się. Teraz też musimy szybko dojść do równowagi. Zwłaszcza psychicznej. Musimy się jak najlepiej przygotować do meczu u siebie.
Na koniec zapytaliśmy Rafała Boguskiego, jak po takiej klęsce wygląda podróż powrotna przez całą Polskę? – Będą długie rozmowy w autokarze. Chyba nikt nie pójdzie po takim wyniku spokojnie spać. Czeka nas ciężka podróż, ale trzeba jak najszybciej wyciągnąć wnioski. Mamy świadomość, że zawiedliśmy. Czeka nas analiza, podczas której będzie bardzo dużo uwag. Trzeba myśleć, że będzie lepiej już w następnym meczu – zakończył piłkarz Wisły.