Niepokojące doniesienia z Morskiego Oka dotarły do Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami od turystki, która w październiku wędrowała szlakiem do najsłynniejszego tatrzańskiego stawu.
- Na Palenicy Białczańskiej zauważyłam konie z poranionymi nogami. Akurat na wóz wsiadali turyści - zaznacza Beata B., autorka zdjęć. - Gdy zaczęłam robić zdjęcia koni, fiakier podszedł do mnie i oburzony spytał, co robię. Od razu powiedziałam mu co myślę o tej sytuacji, że te konie powinny stać w stajni. Od razu, przy góralu, zadzwoniłam do towarzystwa. Poinformowała także innych turystów o rannych koniach. Potem gdy szłam w górę, widziałam wiozące turystów na Włosienicę inne konie, ale nie te z chorymi nogami. Chyba fiakier się przestraszył i zrezygnował z kursu.
Zdjęcia, które trafiły do TTOnZ, zdaniem Animalsów jednoznacznie wskazują na to, że konie nie powinny pracować w Morskim Oku. - Na fotografiach widać, że zwierzęta mają poranione nogi. Widać, że te rany są dość głębokie. Poza tym widać też, że konie mają krzywe nogi, a to oznacza, że coś im dolega - mówi Beata Czerska z TTOnZ. - Zwierząt z takimi ranami na tak trudnym szlaku w ogóle nie powinny pracować. To jest zadawanie koniom cierpienia.
Jak dodaje Czerska, zwierzę z takimi ranami może szybko nabawić się flegmony, choroby, która według weterynarzy jest efektem mniejszych ran, które często przez właścicieli konia są lekceważone, a przez to nieleczone. Flegmona, ropne zapalenie tkanki łącznej, może prowadzić nawet do kulawizny. - Zdecydowaliśmy się sprawę zgłosić do prokuratury - wyjaśnia Czerska.
Stanisław Chowaniec, szef fiakrów z Morskiego Oka, wyjaśnia, że koń miał otarcie na nodze, ale nie kulał. - Właściciel popryskał mu ranę specjalnym preparatem odkażającym. To jednostkowy przypadek - dodaje Chowaniec.
Według Animalsów sprawa sfotografowanych w październiku koni jest dodatkowo o tyle dziwna, że należą one do Tadeusza W. , tego samego fiakra, którego koń Bohun upadł na szlaku do Morskiego Oka w czerwcu tego roku. Potem okazało się, że Bohun jednak żyje. Za to drugi koń tego górala - Cygon - w tym samym momencie trafił do rzeźni, bo jak twierdził fiakier, "był leniwy". - Z tego, co wiem, ten fiakier miał zawieszoną licencję - pyta Beata Czerska.
Tatrzański Park Narodowy wyjaśnia sprawę koni sfotografowanych przez turystkę. - Co zaś do pana Tadeusza W., to policja umorzyła śledztwo w sprawie upadku w czerwcu. Jego licencja została odwieszona. Góral może jeździć - informuje Szymon Ziobrowski z TPN.
Kraków: słynne krypty w fatalnym stanie [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!