WIDEO: Barometr Bartusia. Doradcy podatkowi przeciw zawiłemu prawu i deptaniu tajemnic
Rozpadający się drewniany budynek stoi pośrodku lasu w Rdzawie, w południowej części gminy Trzciana. Starsza kobieta żyje w uwłaczających człowiekowi warunkach, bliższych czasom przedwojennym. Jedyne źródło ciepła w domu to piec opalany drewnem. Za toaletę służy wiadro, ustawione w jednym z kątów izby. Za łóżka zaś - kilkucentymetrowej grubości materace oraz śpiwory.
Po wodę 68-latka chodzi do sklepu, oddalonego o 4 kilometry, albo do pobliskiego strumyka. Gdy woda jest ścięta lodem, potrzebna jest siekiera do wyrąbania przerębli. Na środku izby pani Cecylia wybudowała z cegieł coś w rodzaju schronu, do którego wchodzi wraz z synem podczas burz i wichur. Drewniana konstrukcja domu jest mocno zdegradowana, do tego zamieszkują ją myszy i szczury.
Pani Cecylia żyje tak od ośmiu lat. Wcześniej mieszkała w Krakowie, pracując w szpitalu jako salowa. Mieszkanie na os. Albertyńskim w Nowej Hucie wykupiła na własność po preferencyjnej cenie w 2007 roku. Ze względu na trudne sąsiedztwo, niespełna dwa lata później zdecydowała się je sprzedać, a uzyskane w ten sposób pieniądze podzielić pomiędzy troje dzieci. Przy sobie pani Cecylia zostawiła chorego na schizofrenię paranoidalną syna Stanisława.
Od maja 2009 do stycznia 2010 oboje mieszkali u brata kobiety w Rdzawie. - To był mój największy błąd, bo mogłam zostać w Krakowie, wynajmować mieszkanie i pracować – przyznaje pani Cecylia. Mieszkanie w domu brata nie układało się ze względu na chorobę syna i jej niezrozumienie przez gospodarza. - Brat nie zdaje sobie sprawy, co to znaczy schizofrenia lekooporna, to jest strasznie ciężka choroba - mówi kobieta.
Po wyprowadzce z Rdzawy, pani Cezylia wraz z synem wrócili do Krakowa. Wynajmowała mieszkanie i pracowała jako telemarketerka. Trwało to około 10 miesięcy. Problemy zaczęły się, gdy pieniędzy ze skromnej pensji zaczęło brakować na czynsz i inne opłaty, a oszczędności już się skończyły. Na początku sierpnia 2011 kobieta zdecydowała się powrócić do starego domu w Rdzawie, w którym przed laty się urodziła i wychowała.
Dlaczego z pomocą kobiecie nie przychodzą jej pozostałe dzieci? Odpowiedź padła w reportażu, wyemitowanym przez program „Uwaga” w TVN. - Jedyną szansą na pomoc jest wspólne zamieszkanie, co w ogóle nie wchodzi w rachubę przy Staszku - mówiła reporterce córka pani Cecylii. Mimo ciągłego zażywania leków, 41-letni dziś mężczyzna miewa napady agresji, a matka nie chce oddawać go do domu pomocy społecznej. - To że ta choroba jest uciążliwa, to mało powiedziane. Ostatnimi czasy to jest wręcz niebezpieczne. […] Z tym się nie da wygrać. Chyba, że zrobimy z niego warzywo, a mama nie chce się na to zgodzić, ponieważ to jest jej dziecko. Rozumiem ją - kontynuowała w reportażu córka.
Co gorsza, syn pani Cecylii miewa też napady padaczki, a ze względu na usytuowanie domu w lesie dojazd karetki jest niemożliwy.
Wójt gminy Trzciana Cezary Stawarz zaproponował pani Cecylii pomoc w postaci mieszkania w Łąkcie Dolnej. „Niestety Pani nie przyjęła pomocy, ponieważ ubiega się o przyznanie mieszkania w Krakowie. Mieszkanie w Łąkcie Dolnej stoi puste i czeka na Panią wolne o czym UWAGA TVN nie wspomniała bo taki materiał nie byłby tak atrakcyjny” - czytamy w oświadczeniu wójta.
Wójt zaoferował również pomoc w wypełnieniu wniosku o przydział mieszkania w Krakowie, ale i w tym przypadku spotkał się z odmową.
Dlaczego kobieta nie chce skorzystać z pomocy oferowanej przez gminę? - Powiedziałam wójtowi, że chcę powrotu syna do Krakowa, bo syn ma do tego prawo. Nie będę się przeprowadzać na chwilę, jak już pójdę, to na stałe - dodaje.
Jak na razie, Wydział Mieszkalnictwa Urzędu Miasta Krakowa nie prowadzi sprawy Cecylii. - Do wydziału nie wpłynął wniosek o udzielenie pomocy mieszkaniowej - informuje nas Iga Chylicka z biura prasowego krakowskiego magistratu. Zgodnie z uchwałą z 2019 roku, osoba starająca się o udzielenie pomocy mieszkaniowej z Gminy Miejskiej Kraków powinna udokumentować posiadanie „centrum życiowego” na terenie Krakowa, tj. faktyczne zamieszkiwanie na terenie tego miasta. - W przypadku Pani Cecylii brak posiadania centrum życiowego w Gminie Miejskiej Kraków, wyklucza możliwość starania się o lokal z zasobów Gminy Kraków - precyzuje Iga Chylicka.
Pani Cecylia zwróciła się o pomoc do biura poselskiego Małgorzaty Wassermann, która wystosowała w jej sprawie interwencję poselską do wójta gminy Trzciany. Po uzyskaniu odpowiedzi, biuro poselskie podejmie dalsze kroki.
Wójt Cezary Stawarz uważa, że w obecnej sytuacji gmina Trzciana ma związane ręce. - Jak pomóc osobie, która tej pomocy nie chce? - pyta retorycznie. W rozmowie z "Gazetą Krakowską" Cezary Stawarz zapowiedział, że zaoferuje kobiecie pomoc w doprowadzeniu prądu oraz zorganizowaniu toalety. Pani Cecylia musi jednak zgodzić się na przyjęcie tej formy wsparcia.
Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ
