MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Reforma zdrowia jest groźna, bo stwarza sytuację nieodwracalną

Rozmowa z Jerzym Friedigerem
Materiały Prasowe
Czy w wyniku szerokiej prywatyzacji za kilka lat będziemy musieli od nowa tworzyć sieć państwowych szpitali?

Z Jerzym Friedigerem, przewodniczącym Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie, rozmawia Filip Ratkowski.

Dwadzieścia lat reformujemy służbę zdrowia. Już tylko od tego można się rozchorować!__

Nic nie wskazuje na to, aby obecne reformatorskie zabiegi miały być rozstrzygające. Przyjdzie kolejna ekipa polityczna, nowy minister i znowu zacznie się reformowanie. W końcu reformowanie służby zdrowia zapisywały w swoim programach wszystkie partie polityczne.

Ale przecież reforma służby zdrowia to chyba nie tylko reformatorskie ambicje profesora Religi czy pani Kopacz?__
Uważam, że byli, obecni i przyszli ministrowie, czyli główne siły polityczne kraju, powinny się jakoś porozumieć i określić przynajmniej plan minimum. Oczywiście ze świadomością, że jeśli budżet państwa wydaje na zdrowie 4 proc. produktu krajowego brutto, a nie co najmniej 6 proc. jak sąsiedzi, to cudów spodziewać się nie możemy.

Powinien powstać logiczny, spójny plan, który mógłby być kontynuowany przez kilka lat. Co tu dużo gadać, reforma systemu opieki zdrowotnej to nie może być jednorazowy zabieg. To musi być długotrwały, przebiegający w spokoju, proces.
Ja jestem wprawdzie chirurgiem, ale w tej sprawie doradzam leczenie zachowawcze.

Mamy jednak w tym momencie konkretną sytuację. Mamy uchwaloną ustawę i w perspektywie prezydenckie weto.__

Dlatego jestem pełen niepokoju. Nie tylko ja oczywiście, ale ten niepokój podzielają szerokie rzesze moich kolegów-lekarzy, którym zależy na skutecznym leczeniu chorych, bez względu na zawartość ich kieszeni. Obawiam się sytuacji, w której szpitale miałyby rządzić się przede wszystkim zasadami prawa handlowego. Bilans handlowy nijak nie przystaje do nadrzędnego obowiązku lekarza
- leczenia chorych.

A jeśli reforma wejdzie w życie w jej obecnym kształcie, czekają nas kłopoty. Najtrudniej będzie na pewno szpitalom powiatowym, bo one przyjmują wszystkich chorych. Wszystkich, to znaczy chorych na tak banalne choroby jak starość, na choroby terminalne, takie, które muszą kończyć się śmiercią pacjenta.

Eksperci oceniają, że 80 proc. pieniędzy przeznaczonych na leczenie człowieka wydaje się w ciągu ostatniego roku.__

Wedle badań włoskich, są to nawet ostatnie trzy miesiące...
Czy to pewne dane?__

Jak to się ostatnio mówi? To dobre pytanie, bo tu dotknął pan najważniejszego problemu. Żaden
z polityków, bez względu na swoją opcję czy partyjną przynależność, nie chce przyznać, że w istocie nie wiemy, na czym stoimy. Wszystkie opinie wypowiadane z wielką pewnością siebie przez wszystkie strony sporu, to opinie uzasadnione, ale z reguły bardzo jednostronne! Brakuje elementarnych badań dogłębnie analizujących stan polskiej medycyny, a przynajmniej ja takich danych nie miałem w ręku.

Przez lata kursują różne obiegowe poglądy. Raz mówi się, że mamy za dużo lekarzy - za moment okazuje się, że nie mamy, potem, że mamy za dużo lekarzy specjalistów - tymczasem dla każdego lekarza i pacjenta jest jasne, że to brednia...

Z tego wynikają także osobiste strategie młodych lekarzy, którzy wybierają różne specjalizacje.
Nie mamy nawet pewności co do tego, jakich łóżek szpitalnych potrzebujemy dla określonych populacji. W całej Polsce planowanie opiera się o swego rodzaju partyzantkę.

I w gruncie rzeczy zawsze chodzi o pieniądze.__

Na razie robimy więc reformę finansów, a przy okazji wygląda na to, że rząd po prostu chce się pozbyć odpowiedzialności za ochronę zdrowia. Chociaż ta zapisana jest w konstytucji! Za funkcjonowanie szpitala, już teraz we wszystkich wymiarach, ma odpowiadać jego właściciel, czyli samorząd.

Obowiązuje teraz kolejne hasło, że w zasadzie pieniędzy jest dość, skoro istnieją, całkiem liczne, szpitale, które sobie nieźle radzą. Nikt jednak nie spróbował dokładnie zanalizować mechanizmu tego "radzenia sobie" i nawet ministerstwo nie wie, na czym on polega. Ja też nie wiem i jestem przekonany, że gdyby przyjrzeć się tym mechanizmom dokładnie, to wiele moglibyśmy się dowiedzieć.

Ale nie można żyć przez kolejne dziesiątki lat z wiszącą nad głową zapowiedzią reformy w tak ważnej dziedzinie!

Przede wszystkim nie mogą z tym żyć pacjenci, którzy czytają gazety, oglądają telewizję i dowiadują się o coraz to nowych sposobach leczenia.
A wiadomo, że postęp medycyny jest piekielnie szybki, ale też nieprawdopodobnie kosztowny!

Nie ma na świecie kraju, który byłoby stać na wszystko, ale też nie może być tak, żeby różnica między rozbudzonymi nadziejami a rzeczywistymi możliwościami ciągle się powiększała.

Tu pojawia się problem koszyka usług, czyli tego, co się obywatelowi należy bezpłatnie w ramach ubezpieczenia. Do tego kolejni ministrowie podchodzą jak pies do jeża.
__

I chyba pani minister też ma nadzieję, że w nowej sytuacji określanie wielkości koszyka spadnie na samorządy.

Jest jeszcze planowany podział NFZ na kilka "ubezpieczalni". Może one będą określały swoje "koszyki"?
Nie chcę wracać do magicznych zaklęć jak "koszyk", "procedury", czy "standardy". Na całym świecie określają je wysoko opłacani eksperci i sprawy te kształtowane są przez lata. Nie załatwi się tego czynami społecznymi towarzystw naukowych, na jednym posiedzeniu rządu, czy przy "okrągłym stole" u prezydenta. A najbardziej boję się tego, że to co chcemy zrobić, jest krokiem nieodwracalnym, i że za lat kilka będziemy musieli ogromnym społecznym wysiłkiem całkowicie od nowa budować państwowe szpitale.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska