- Grałem przeciwko bratu jeszcze kiedy był w Sole Oświęcim. Natomiast w naszym ostatnim meczu ligowym z Limanovią, który pod koniec jesieni graliśmy u siebie i zwyciężyliśmy 1:0, strzeliłem mu bramkę - opowiada Tomasz. - Danielowi potem siostry dogadywały, nawet pod choinkę dały potem w prezencie grę planszową - taką dla dorosłych, z kieliszkami, w której chodzi o to, żeby strzelać gole - i opisały ją naszymi imionami - uśmiecha się piłkarz Popradu.
Sióstr jest pięć, Daniel i Tomek są najstarsi z całej siódemki. Wychowali się w Witowicach Dolnych, miejscowości leżącej 25 km na północ od Nowego Sącza. Kiedy byli dziećmi, nastolatkami, Victoria Witowice Dolne grała w IV lidze.
- Razem z Danielem zapisaliśmy się do klubu, ja byłem przed komunią świętą. Jeździliśmy na rowerach na treningi, od małolata przeszliśmy w Victorii wszystkie szczeble. Mając 15-16 lat, trafiliśmy do seniorów - mówi Tomasz Bomba.
Daniela z Victorii wyłowił w 2007 roku Bruk-Bet Nieciecza, wtedy przymierzający się dopiero do IV-ligowej kampanii. W każdym razie tak pierwszy raz rozeszły się drogi braci (później grali jeszcze w Popradzie, do którego Daniel przychodził trzykrotnie).
Tomek, mając 18 lat, wylądował latem 2008 roku w Kmicie Zabierzów. - Całe wakacje tam trenowałem, pojechałem z nimi na obóz. Trenerem był Robert Moskal, dyrektorem sportowym Dariusz Wójtowicz. To była pierwsza liga i miałem do tego Kmity przejść - wspomina Tomasz. - Tyle że byłem przed maturalną klasą w Technikum Elektrycznym w Nowym Sączu, no i matka się nie zgodziła. W grę wchodziło przeniesienie do SMS w Krakowie, ja też się zresztą trochę bałem, no i wróciłem na pół roku do Witowic. To był błąd, bo zrobiłem krok w tył.
Tomasz Bomba krok do przodu wykonał jednak niedługo potem, przechodząc do II-ligowej Sandecji - też do trenera Roberta Moskala. - Awansowaliśmy do I ligi. Zagrałem w dwóch meczach, trudno było mi się przebić, byłem młodszy od tych młodzieżowców, którzy grali regularnie.
Potem było półroczne wypożyczenie do III-ligowej Unii Tarnów. Tomek dobrze wspomina wyniki, gorzej - stan swoich finansów w tamtym czasie. - W Unii nie płacili w ogóle, jedną wypłatę dostałem na początku. Musiałem rozglądnąć się za klubem, w którym finanse pozwolą mi opłacić studia i funkcjonować, a takim w tamtym czasie był Poprad. Było to najlepsze rozwiązanie, gdyż mama kupiła dom w pobliżu Muszyny, więc przy okazji miałem rodzinę na miejscu.
To był rok 2010. W Popradzie młodszy z braci Bombów gra do dzisiaj. W Muszynie zamieszkał.
W międzyczasie skończył studia licencjackie w nowosądeckiej PWSZ, następnie poszedł na magisterskie w krakowskiej AWF. - Pierwszy rok zrobiłem zaocznie, potem przeniosłem się na dzienne - opowiada piłkarz. Gościnnie trenował w Krakowie z drużynami prowadzonymi przez trenera Michała Wiącka. - Do Muszyny przyjeżdżałem na jeden-dwa treningi przed meczem - opowiada.
Po studiach został nauczycielem wuefu w podstawówce w Żegiestowie, czyli tuż obok Muszyny. Jest wychowawcą III klasy.
- Cieszę się, bo dzieci u nas na wsiach garną się do sportu, nie mam żadnych problemów ze zwolnieniami. Po lekcjach zorganizowałem zajęcia z piłki nożnej, dość fajnie to wygląda - uśmiecha się Tomasz Bomba. - Mam takie myśli, żeby pograć jeszcze na wyższym poziomie, niedawno miałem nawet propozycję... Ale tutaj mam wszystko na miejscu: pracę, w Akademii Popradu Muszyna prowadzę dwie grupy trampkarzy. Miałem jeszcze juniorów starszych, ale zrezygnowałem, bo meczów tych wszystkich grup ze swoimi własnymi nie byłem w stanie pogodzić.
Dodaje: - Może w przyszłym sezonie uda nam się z zespołem o coś powalczyć... Teraz mamy szóste miejsce, to rozczarowanie, wszyscy w klubie są załamani, nie ukrywajmy, że dla nas ten sezon to porażka. Niech przynajmniej Puchar Polski będzie pewną rekompensatą.
W finale na szczeblu okręgu Poprad pokonał wyżej notowaną w IV lidze Limanovię 2:0. Tomasz Bomba wprawdzie gola bratu nie strzelił, ale potem jako kapitan drużyny odebrał trofeum.
- To największy nasz sukces w Pucharze Polski – stwierdził prezes klubu Popradu Stanisław Sułkowski, cytowany za stronie OZPN w Nowym Sączu.
W najbliższy weekend muszynianie zakończą IV-ligowe rozgrywki meczem z... Limanovią (- Daniel nie będzie bronił, ma kontuzjowany bark - wyjaśnia Tomasz), natomiast 13 czerwca Poprad stanie do wojewódzkiego półfinału w Pucharze Polski. Rywala pozna 6 czerwca, będzie nim zwycięzca meczu GKS Drwinia (IV liga) - Okocimski Brzesko (mistrz tarnowskiej "okręgówki").
- Wolelibyśmy zagrać w Brzesku. W Drwini graliśmy już mecz ligowy, wygraliśmy 2:1, ale wiemy, że na tym niewymiarowym boisku rządzi przypadek. Gra "długą" piłką, można strzelać z połowy - twierdzi Bomba. - Jeśli zagramy w Brzesku, to będą decydować walory sportowe.
Regionalny Puchar Polski w Małopolsce finał będzie miał 20 czerwca w Kalwarii Zebrzydowskiej. Ktoś z tercetu Poprad Muszyna - GKS Drwinia - Okocimski Brzesko zmierzy się ze zwycięzcą meczu Hutnik Kraków - Soła Oświęcim.