Wojdak na 400 m popłynął nieco szybciej niż podczas majowych mistrzostw Europy w Londynie, gdzie na tym dystansie także nie wszedł do finału, ale uzyskany wynik 3.49,05 był na poziomie kwalifikacji olimpijskiej. - Udział w igrzyskach Wojtek rozpoczął podobnie jak rywalizację w Londynie, czyli drzemią w nim jeszcze rezerwy – analizuje specjalnie dla nas prosto z Rio de Janeiro trener Przemysław Ptaszyński. - Liczę, że w kolejnym starcie, na najdłuższym kraulu, będzie nieco lepiej. Wprawdzie nasz reprezentant ma dopiero 20 lat, ale jeśli uzyska wynik poniżej swoich możliwości, wyzwala to w nim sportową złość.
Trener Ptaszyński podkreśla, że – myśląc o występie w finale – bo taki jest podstawowy cel dla zawodnika, musi ustanowić nowe życiówki. Szkoleniowiec jest daleki od stwierdzeń, że pływaka zjadła trema. Przecież seniorski debiut na arenie międzynarodowej Wojciech Wojdak zaliczył przed rokiem w mistrzostwach świata w Kazaniu, gdzie dwukrotnie popłynął w finale, właśnie na 400 m, a potem na 800 m stylem dowolnym. Na tym drugim dystansie w Rio nie popłynie, bo nie jest dystansem olimpijskim.
Jednak przed rokiem awans do finału zapewnił Wojdakowi czas 3.46,67, który był piątym w eliminacjach. W finale poszło mu nieco gorzej, bo był szósty (3.46,81). Jednak po tych czasach widać, że trener Ptaszyński wie, co mówi. Doskonałe czasy z Kazania w Rio nie zapewniały miejsca w finale.
- Pamiętajmy, że Wojtek miał mocno zakłócony okres przygotowawczy do Rio – wspomina Przemysław Ptaszyński. - Przebyte choroby odcisnęły piętno w jego organizmie. Druga sprawa, to stawka eliminacyjna Wojdaka była bardzo silna. On lubi urwać się konkurencji, żeby samodzielnie walczyć, a tym razem mu się to nie dało. Musiał gonić stawkę, więc stało się tak, jak się stało.
Trudno przewidzieć scenariusz rywalizacji na 1500 m. Przed rokiem w Kazaniu Wojdak zajął 17 lokatę (15.14,28), ale wtedy to był jego trzeci start w imprezie, więc z pewnością odczuwał jej trudy. Jednak już w ME w Londynie zajął szóste miejsce (14.59,66), zostając trzecim Polakiem w historii, łamiącym barierę 15 minut. Żeby myśleć o finale, z tego wyniku trzeba będzie pewnie także coś „urwać”.