Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice trzylatków załamują ręce, bo przedszkola odrzuciły ich dzieci

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
Aby dostać się do Niepublicznego Przedszkola „Jaś i Małgosia” rodzice zapisują dzieci tuż po ich urodzeniu. - Ten nabór był trudny. Musiałam odmawiać, bo mieliśmy mniej miejsc  - mówi dyrektor Zofia Smajdor
Aby dostać się do Niepublicznego Przedszkola „Jaś i Małgosia” rodzice zapisują dzieci tuż po ich urodzeniu. - Ten nabór był trudny. Musiałam odmawiać, bo mieliśmy mniej miejsc - mówi dyrektor Zofia Smajdor Katarzyna Gajdosz
W ośmiu miejskich przedszkolach w Nowym Sączu zabrakło miejsca dla aż 130 maluchów. Jedyny ratunek to posłać dziecko do oddziału przedszkolnego w szkole. Ale tylko na 5 godzin

Znalezienie miejsca dla trzylatka w przedszkolu w Nowym Sączu graniczy z cudem. Miejskie placówki odmówiły przyjęcia aż 130 maluchom. Rodzice nie znajdą miejsca dla swych pociech także w niepublicznych przedszkolach.

- To jakiś koszmar - przyznaje Karolina Chruślicka, mama 3-letniej Lenki. Snuła plany powrotu do pracy, kiedy jej córka pójdzie do przedszkola. Okazało się, że będzie je musiała odłożyć na co najmniej rok. Dla Lenki nie wystarczyło miejsca w Miejskim Przedszkolu nr 14, a w prywatnym Danapisie jest daleko na liście rezerwowej.

- Składałam wnioski tylko do tych przedszkoli, bo one są najbliżej miejsca naszego zamieszkania. Nie mam prawa jazdy, więc nawet nie szukałam dalej. Szkoda - załamuje ręce pani Karolina.

To przez sześciolatków, bo zostali w przedszkolach

Problem braku miejsc dla trzylatków w przedszkolach to efekt zmiany w ustawie oświaty, znoszący obowiązek szkolny dla sześciolatków. Większość rodziców zdecydowała się więc nie posyłać dzieci wcześniej do szkoły. Woleli zostawić swoje pociechy w przedszkolu. I tak zablokowali miejsca maluchom.

- Tylko stu sześciolatków będzie się uczyć w szkole - szacuje Józef Klimek, dyrektor Wydziału Edukacji w Nowym Sączu. Dodaje, że w ośmiu miejskich przedszkolach w tym roku były w sumie 92 wolne miejsca.

- W pierwszej kolejności musimy je zapewnić właśnie sześciolatkom oraz chętnym pięcio i czterolatkom - zaznacza dyrektor.

Tymczasem po wstępnej rekrutacji wygląda na to, że i dla nich wszystkich trudno je znaleźć. - Zabrakło miejsc dla 23 czterolatków i około pięciu pięciolatków - wylicza Klimek, deklarując, że jeśli będzie trzeba, to otworzy dla nich oddział przedszkolny w Szkole Podstawowej nr 20. - Czekamy jednak na ostateczne listy - dodaje dyrektor Klimek. Brak miejsc jeszcze próbuje tłumaczyć tym, że rodzice składają wnioski do kilku przedszkoli naraz i bywa, że ich dzieci dostają się do każdego. Muszą wybrać jedno, więc jest szansa, że uwolnią się miejsca. - Wątpliwe jednak, że przypadną w udziale najmłodszym dzieciom - dodaje.

Z żalem odmawiamy, już mamy komplet...

- Choć oboje z mężem pracujemy, to do miejskiego przedszkola naszego synka nie przyjęto - mówi Kaja Maślanka, mama Nikodema. Cudem udało się jej zapisać chłopca do punktu przedszkolnego.

- Niestety jest on daleko od miejsca naszej pracy i domu - dodaje pani Kaja.

Na przyjęcie do niepublicznego przedszkola też nie ma co liczyć. Zwłaszcza, że niektóre placówki nawet nie prowadziły rekrutacji. „Wesołe Skrzaty” oferowały tylko osiem wolnych miejsc. Zajęło je rodzeństwo dzieci już uczęszczających do tego przedszkola.

- Z żalem, ale również muszę odmawiać rodzicom trzylatków. Mamy komplet dzieci - mówi siostra Gracjana, dyrektorka Przedszkola Sióstr Niepokalanek.

Dyrektor Józef Klimek jedyne rozwiązanie dla rodziców trzylatków widzi w oddziałach przedszkolnych, które funkcjonują przy każdej szkole podstawowej. Minusem jest to, że zapewniają one tylko pięciogodzinną opiekę nad dziećmi.

- To dobra propozycja dla niepracujących matek. Naszego problemu w ogóle nie rozwiązuje - uważa Kaja Maślanka. Karolina Chruślicka, mama Lenki, nie wyklucza natomiast, że z niej skorzysta.

Nauczyciele będą bez pracy albo na pół etatu

Niewielka liczba dzieci gotowych uczyć się w szkołach to zagrożenie utraty pracy dla nauczycieli nauczania początkowego. Szacuje się, że w podstawówkach w przyszłym roku szkolnym będzie o 14 oddziałów mniej. Józef Klimek zapewnia, że nie przełoży się to na liczbę zwolnień nauczycieli.

- Może będą musieli przejść na mniejsze etaty, ale nie będziemy ich zwalniać. To się nie opłaca - mówi Klimek. Wyjaśnia, że to tylko przejściowa sytuacja. - Za rok wszystko się unormuje i nauczyciele znów będą potrzebni- dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska