- Dzieci z Nieszkowic jest 10, a w Pogwizdowie 8. Tymczasem według wójta, nasze dzieci powinny dołączyć do mniej licznej klasy w Pogwizdowie. Nie zgadzamy się na to. Przerzucanie dzieci ze szkoły do szkoły nic dobrego nie daje, brakuje stabilizacji. Mamy obawy, że jeżeli ulegniemy, to kolejne klasy też będą przesuwane - tłumaczy Małgorzata Janiczek, jedna z portestujących matek.
W poniedziałek grupa rodziców przyszła z dziećmi na rozpoczęcie roku szkolnego w Nieszkowicach. Na próżno. Zarządzenie wójta Jerzego Lysego o nieutworzeniu pierwszej klasy w tamtejszym gimnazjum pozostało aktualne, choć w międzyczasie kuratorium napisało, że obwód nie uległ zmianie i dyrektorka Gimnazjum w Nieszkowicach powinna przyjąć absolwentów szkoły podstawowej. Niektóre dzieci siedzą więc w domu, inne poszły do sąsiednich placówek, ale nie do Pogwizdowa.
- Moje dziecko na razie chodzi do gimnazjum w Bochni, ale jak tylko zostanie utworzona klasa w Nieszkowicach, to wróci do naszej szkoły - przekonuje Zofia Branowska.
Sytuacja jest kuriozalna, bo choć prawo jest po stronie rodziców, to kuratorium nie może nakazać wójtowi zorganizowania klasy.
Źródło konfliktu leży oczywiście w pieniądzach i demografii. - W przeciwieństwie do innych gmin nie likwidujemy szkół. Próbujemy walczyć z niżem przez łączenie oddziałów, co przynosi korzyści dla lokalnej społeczności, ale i nauczycieli. Koszt utrzymania jednego oddziału szacujemy na 100 tysięcy złotych. Zabieg, który zastosowaliśmy w naszych 13 szkołach, dał oszczędności 2 milionów złotych i pozwolił uratować wiele placówek - tłumaczy Stanisław Bukowiec, zastępca wójta gminy Bochnia.
Samorządowiec podkreśla, że dla uczniów z Nieszkowic zostanie zorganizowany transport. - To jedno środowisko. Mają wspólną parafię, w Pogwizdowie jest kościół, ośrodek zdrowia, świetlica. Te dzieci i tak jeżdżą do Pogwizdowa na różne zajęcia - dodaje Stanisław Bukowiec.
Dlaczego jednak większa grupa musi dołączyć do mniejszej? - Przed rokiem, w analogicznej sytuacji, rodzice z Pogwizdowa zgodzili się na to, żeby ich dzieci przeszły do Nieszkowic. W drugiej klasie gimnazjum uczy się 10 dzieci z Pogwizdowa, a tam nie ma oddziału. Umowa była taka, że w tym roku podobnie postąpią rodzice z Nieszkowic. Niestety, tak się nie stało - opowiada Bukowiec.
Zbuntowani mieszkańcy przekonują, że nigdy się nie zgadzali na takie ustalenia.
- Proszę rodziców, żeby podeszli do sprawy ze zrozumieniem - kończy zastępca wójta.
O komentarz poprosiliśmy Mirosława Chrapustę, dyrektora Wydziału Prawnego i Nadzoru Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie. Jak się okazuje, Nieszkowice Wielkie są ewenementem, a problem niełatwy do rozwikłania.
- Intensywnie szukamy rozwiązania tej patowej i skomplikowanej sytuacji. Obu stronom trudno odmówić racji. W najbliższych dniach podejmiemy decyzję, co dalej - mówi Mirosław Chrapusta. Dziś ma się odbyć spotkanie wójta z rodzicami i być może problem zostanie rozwiązany.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+