Teresa i Dariusz Wojnarowie wraz z trójką dzieci to tegoroczni beneficjenci akcji Chaimowa Cedaka organizowanej przez Sądecki Sztetl. Rodzina Wojnarów wychowuje sześcioletniego syna Jasia cierpiącego na porażenie mózgowe i padaczkę lekooporną. Dzięki pomocy ludzi dobrej woli , w tym naszych Czytelników, wciąż ma dach nad głowę i szansę na nowy dom.
- O trudnej sytuacji rodziny Wojnarów dowiedzieliśmy się z artykułów w „Gazecie Krakowskiej” - mówi Przemysław Jaskierski, koordynator akcji ze strony Sądeckiego Sztetlu.
Rodzina wychowująca ciężko chore dziecko stanęła przed widmem utraty wynajmowanego domu i znalezienia się na bruku.
Choć Wojnarowie kosztem wielkich wyrzeczeń zakupili własny dom, wymaga on gruntowanego remontu i teraz nie nadaje się do zamieszkania.
- Przedstawiając sytuację Wojnarów, liczyliśmy oczywiście na pozytywny odzew ze strony ludzi dobrej woli, ale reakcja mieszkańców Sądecczyzny przeszła nasze oczekiwania - mówi Jaskierski.
Koordynator Chaimowej Cedaki informuje, że akcja trwała około 3 tygodni i w tym czasie udało nam się zebrać 10 tys. zł. Pieniądze to nie jedyny przejaw wrażliwych serc.
- Zgłosiła się do nas firma z Kalwarii Zebrzydowskiej, która zaoferowała się, że urządzi nową kuchnię Wojnarom. Mamy także obietnicę ze strony przedsiębiorstwa z Tymbarku, które obiecało dostarczyć sporo materiałów budowlanych niezbędnych do remontu domu - opowiada koordynator akcji.
Do Sądeckiego Sztetla zgłosiła się również właścicielka wynajmowanego przez Wojnarów domu i obiecała przedłużyć okres najmu o kolejny rok.
- Dzięki temu rodzina ma zabezpieczony lokal i może spokojnie remontować dom - cieszy się Przemysław Jaskierski.
Nie poddajemy się
Rodzina Wojnarów jest wzruszona tym, że ich historia poruszyła serca tak wielu ludzi.
- Mój synek Jasio urodził się z porażeniem mózgowym i lekooporną padaczką - opowiada Teresa Wojnar. - Jest od nas całkowicie zależny i choć ma 7 lat na zawsze pozostanie niemowlakiem - tłumaczy.
Choć lekarze nie dawali chłopcu żadnych szans na przeżycie i proponowali matce, by oddała syna do domu opieki, Teresa Wojnar nie brała takiej możliwości pod uwagę.
- Oprócz Jasia mam jeszcze dwie córki czternastoletnią Gabrysię i ośmioletnią Roksanę. Nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko trafiło w obce ręce - deklaruje.
Ponieważ chłopiec wymaga całodobowej opieki, Wojnar nie była w stanie podjąć pracy. Jednym żywicielem rodziny pozostaje jej mąż Dariusz. Na razie mieszkają w wynajętym drewnianym domku, którego miesięczny czynsz wynosi czynsz to 500 zł plus media.
- Kosztem dużych wyrzeczeń udało im się uzyskać kredyt i kupić stary dom w Przenoszy (gm. Dobra - red.), wymaga on jednak kapitalnego remontu.
W domu nie ma łazienki, ani wody w kranie, jest tylko studnia przed budynkiem, z której korzystał poprzedni właściciel. Trzeba zrobić kanalizację, doprowadzić wodę, zrobić ogrzewanie, w domu jest tylko piec kaflowy. Do wymiany są także stare okna, drzwi i podłogi.
Dzielna mama Jasia
Choć sytuacja rodziny nie jest łatwa, Teresa Wojnar z nadzieją patrzy w przyszłość.
- Był czas kiedy dużo płakałam, ale nie należę do osób, które łatwo się poddają - mówi mama Jasia. Stara się w miarę możliwości sama sobie radzić.
Siły w codziennych zmaganiach dodaje jej także świadomość, że nawet w najgorszej sytuacji zawsze znajdą się ludzie, którzy wyciągną do rodziny pomocną dłoń.
- Jestem bardzo wdzięczna wszystkim osobom i firmom, które zdecydowały się wesprzeć naszą rodzinę - mówi kobieta. - Moim wielkim marzeniem jest własny dom dla całej naszej rodziny, tym bardziej że mój synek nigdy nie opuści rodzinnego gniazda - wyznaje.
I choć pozostało wciąż jeszcze wiele do zrobienia, po cichu liczy, że jeszcze w tym roku uda im się wprowadzić do domu w Przenoszy.
- Razem z naszym ukochanym skarbem - jak czule mówi o swoim chorym synku.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Co Ty wiesz o Krakowie? (odc. 44)