FLESZ - Koronawirus w Polsce. Zachowajmy czujność i zdrowy rozsądek
Rodzina z Krakowa w Nowym Dworze Gdańskim, w województwie pomorskim, spędzała urlop od końca trzeciego tygodnia lipca. Po kilku dniach ich wakacji w poniedziałek 20 lipca do ośrodka wypoczynkowego w którym przebywali zapukali pracownicy pomorskiego sanepidu. Stało się to po tym jak małopolski oddział poinformował ich, że syn małżeństwa miał w Krakowie kontakt z księdzem, u którego potwierdzono COVID-19. W związku z tym wręczyli rodzinie nakaz odbycia kwarantanny. Małżeństwo odmówiło jednak przyjęcia decyzji i oznajmiło inspektorom, że zostają na wakacjach.
Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ
Jak relacjonuje Tomasz Bojar-Fijałkowski, dyrektor sanepidu w Nowym Dworze Gdańskim, rodzina zaczęła podważać działania służb sanitarnych. Matka chłopca, twierdziła że na mszy jej syn stał daleko od zarażonego księdza, dlatego też nie widzi postawy dlaczego mieliby się udać na kwarantannę. Dodatkowo zarzucała pracownikom sanepidu, że psują im urlop i nikt nie zwróci im straconych dni wolnych.
Pracownicy PSSE w Nowym Dworze Gdańskim poprosili więc o interwencję policję. Mimo to, nawet na widok funkcjonariuszy rodzina pozostała niewzruszona. Dalej nie chciała przyjąć nakazu sanepidu, który odczytali jej mundurowi. Urlopowiczów do powrotu do Krakowa zmusiła dopiero decyzja właściciela ośrodka wypoczynkowego, który w środę 22 lipca zażądał od nich opuszczenia kwatery.
Tomasz Bojar-Fijałkowski w rozmowie z „Gazetą Krakowską” przekazał, że z informacji które posiada wynika, że rodzina, której dotyczy opisana sytuacja do Krakowa wróciła swoim samochodem. Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa każda osoba, która zostanie skierowana na odbycie kwarantanny ma 24 godziny na dotarcie w wyznaczone w decyzji miejsce.
Czy podczas powrotu mieli kontakt z innym osobami, nie wiadomo. Nie ma bowiem przepisów, które osobie udającej się na kwarantannę zabroniłyby np. wizyty w restauracji, sklepie czy na stacji benzynowej. Istnieje więc ryzyko, że każda osoba, która zostanie skierowana na kwarantannę do momentu kiedy nie dotrze w wyznaczone w decyzji miejsce, może nie przestrzegać zasad reżimu sanitarnego i potencjalnie zarażać inne osoby.
Krakowska rodzina w swoim mieszkaniu musiała stawić się więc najpóźniej do czwartku 23 lipca. Rzecznik małopolskiej Sebastian Gleń zapewnił, że funkcjonariusze skontrolowali czy urlopowicze na pewno wrócili do Krakowa. Przekazał, że cała rodzina w momencie kontroli przebywała pod adresem zameldowania.
Jak udało nam się ustalić, od chłopca, który miał kontakt z księdzem, pobrano próbki do badania. Wykonane testy wykluczyły u niego zarażenie SARS-CoV-2, w związku z tym z rodziny został zdjęty nakaz odbywania kwarantanny. Nie ma też więc ryzyka, że niesforni turyści z Małopolski mogli zarazić inne osoby.
Na ten moment nie wiadomo czy krakowski sanepid zdecyduje ukarać ich grzywną za nieodpowiedzialne zachowanie. Czekamy na odpowiedź z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie na zadane przez nas pytania w tym zakresie.
Dyrektor PSSE w Nowym Dworze Gdańskim przestrzega, że każdy z nas musi liczyć się z tym, że nasz wypoczynek może zostać przerwany, ponieważ przed rozpoczęciem urlopu mogliśmy mieć kontakt z osobą zarażoną.
- Rozumiem rozczarowanie tej rodziny. Należy sobie jednak zdawać sprawę, że urlop nie jest żadną okolicznością zwalniająca nas z odbycia kwarantanny - podsumowuje Bojar-Fijałkowski.
- Atlas grzybów trujących i jadalnych. Kluczowe różnice na przykładowych zdjęciach
- Demoniczne nazwy wsi w Małopolsce i ich "boskie" przeciwieństwa
- Oni nie skończyli studiów, a mają miliony. Jak to możliwe?!
- Tak wygląda budowana zakopianka [NOWE ZDJĘCIA]
- Zmiany w sklepach. Nowy obowiązek przy sprzedaży mięsa
- Te dzikie zwierzęta żyją w Krakowie [ZDJĘCIA]
