Jak ocenić minione 12 miesięcy Cracovii pod kierownictwem Dróżdża? Na pewno jako bardzo trudne. Wiosną zespół bronił się przed spadkiem z piłkarskiej ekstraklasy, jesienią z kolei przeszedł metamorfozę i walczył o miejsce w czołówce. Jednego dnia prezes zmienił trenerów dwóch najważniejszych sekcji – Jacka Zielińskiego zastąpił Dawid Kroczek w zespole piłkarskim, a Rudolfa Rohaczka Marek Ziętara w hokejowym teamie.
Niewątpliwie spory regres nastąpił w sekcji hokeja. Drużyna, która przyzwyczaiła kibiców do tego, że walczy o medale i puchary, i to z powodzeniem – wymieńmy 7 mistrzostw w ostatnich 20 latach, Puchar Kontynentalny, teraz stała się co najwyżej ligowym średniakiem oscylujący wokół miejsc 5 – 6 bez szans na cokolwiek.
Da się zauważyć, że kadencji Dróżdża towarzyszy hasło „oszczędności”. Zresztą prezes po wejściu do nowego klubu od razu określił się mianem „złotówa”, co miało oznaczać, że zanim wyda jakieś pieniądze, będzie się im przyglądał z każdej strony.
Dróżdż wielokrotnie podkreślał, że spore koszty towarzyszą utrzymaniu nieruchomości – chodzi o stadion, lodowisko, ośrodek w Rącznej, tereny przy ul. Wielickiej. „Pasy” przestały być klubem miejskim, stąd też utrzymanie choćby lodowiska spadło na nie w całości.
Dróżdż miał za zadanie obciąć koszty. Wprawdzie zatrudniono ludzi do sztabów wielu drużyn, ale zracjonalizowano wydatki na kontrakty, na nowych zawodników. Nie ma już drogich transferów (typu Glik, Konoplanka), nie ma mocarstwowych ambicji. A w zimowym okienku nie ma nawet choćby jednego transferu, choć Cracovia potrzebuje nowych piłkarzy jak kania dżdżu...
Cel jaki został postawiony przed piłkarzami to pierwsza ósemka, hokej ma trzyletni plan rozwoju i w jego przypadku nie zanosi się na to, by miało być lepiej.
Dróżdż mocno postawił na działania PJ-arowe. Chce ściągnąć kibiców na stadion, przywiązuje wagę do atrakcji dnia meczowego typu catering, klubowe gadżety, mocno akcentuje podpisywanie umów z reklamodawcami, choć tych strategicznych poza Comarchem nie ma. Próbuje zjednywać kibiców, ale zaliczył mocną marketingową wpadkę, gdy zamknął mecz z Pogonią Szczecin, a okazało się, że jedna trybuna wypełniła się kibicami… Klub na swojej stronie nie poinformował o zamknięciu spotkania (zrobiła to tylko rzeczniczka na platformie X), kibice odeszli od bram stadionu, po czym w domu, przed telewizorami zorientowali się, że część fanów jednak weszła… Oburzenia nie było końca.
Wydaje się, że sporo działań było ukierunkowanych na to, by klub nie przynosił tylu strat, co ostatnio (około 20 mln zł na rok). Te działania wyglądają na przygotowawcze do sprzedaży klubu. Comarch, który jest jego właścicielem, zniwelował dług wobec siebie wynoszący, bagatela 87 mln zł.
Z kolei Comarch przejął fundusz CVC. Dróżdż zapewnia, że nie docierają do niego żadne sygnały dotyczące nowego inwestora. Działa więc tak, jak gdyby klub nie miał zmieniać właściciela.
Cracovia od nowa - to hasło nowych władz. Początkowo nie za bardzo doceniano dorobek poprzednika – prof. Filipiaka. W niebyt miało pójść poprzednie 20 lat. Teraz narracja się zmieniła – m.in. imieniem byłego prezesa zostanie nazwana główna trybuna, oddaje się mu honor. Czy Cracovia jest nowa?
Na to pytanie niech odpowie sobie każdy z kibiców. Z pewnością na takie ekstrawagancje jakie miały miejsce za czasów prof. Filipiaka – zmotywowanie hokeistów premią w wysokości miliona złotych w walce o mistrzostwo, czy obiecanie Michałowi Rakoczemu podwyżki na antenie Canal Plus nie możemy już liczyć. Notabene hokeiści nie powalczą o mistrzostwo, a Rakoczy został właśnie wypchnięty z Cracovii do II ligi tureckiej.
