Przetarg na zakup luksusowego SUV-a dla sądeckiego ZUS budzi ogromne kontrowersje. Na samochód, z którego mają korzystać lekarze orzecznicy i inspektorzy kontrolujący pacjentów będących na zwolnieniach lekarskich, zakład chciał przeznaczyć aż 106 tys. zł. Warunki zawarte w specyfikacji wykluczały tańsze samochody terenowe. Oferty złożone w przetargu przewyższały jednak kwotę zaplanowaną przez ZUS. Decyzja o tym, czy ją zwiększyć czy jeszcze raz rozpisać przetarg, miała zapaść w Centrali ZUS. Tylko w drugim przypadku możliwa była zmiana wymagań technicznych samochodu na mniej wygórowane i co za tym idzie, uwzględnienie tańszych modeli aut terenowych. Informowaliśmy o tym w poniedziałek, a już we wtorek w Biuletynie Zamówień Publicznych ZUS pojawiła się informacja o wyborze oferty dealera Nissana w Tarnowie.
Za samochód, który spełnia wszystkie wymagane warunki, ZUS zapłaci 109,9 tys. zł. Zamówienie ma być zrealizowane do końca grudnia. Od przyszłego roku urzędnicy będą jeździć luksusowym nissanem qashqai.
Oburzenia takim rozpasaniem ZUS nie kryją pacjenci. Sądeczanin Leszek Gieniec mówił na łamach „Gazety Krakowskiej”, że to marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Nad słusznością zakupu tak drogiego samochodu zastanawia się też poseł Arkadiusz Mularczyk. Kiedy po raz pierwszy informowaliśmy o przetargu, zapowiedział złożenie zapytania w tej sprawie do ZUS. Przyznaje, że jeszcze nie miał czasu tego zrobić, ale sprawy nie zostawi bez reakcji.
- Urzędy administracji publicznej zanim wydadzą złotówkę, powinny ją ze wszystkich stron obejrzeć. Dysponują nie swoimi pieniędzmi - mówi poseł.