Według nieoficjalnych informacji dziennika kierowca Biura Ochrony Rządu wcisnął hamulec, gdy licznik wskazywał 85 km/h. Z szacunków wynika, że czas od zdjęcia nogi z gazu a naciśnięciem hamulca wynosi 1,5 sekundy i na tej podstawie założono, że rządowa limuzyna jechała z prędkością 85 km/h.
W miejscu w którym doszło do wypadku obwiązuje prędkość do 50 km/h i szef MSW Mariusz Błaszczak zapewniał, że ta prędkość nie została przekroczona. Nie wiadomo natomiast z jaką prędkością jechało rządowe audi przed wypadkiem. Według informatora dziennika podczas wyprzedzania instynktownie dodaje się gazu, aby cały manewr trwał krócej, więc wcześniej limuzyna mogła jechać wolniej.
Zobacz koniecznie: Ceny mandatów i punkty karne za wykroczenia [MANDATOWNIK 2017]
Według informacji dziennika limuzyna którą jechała premier, nie miała autocasco. Gazeta informuje, że jest to „stała zasada BOR”, gdyż koszt polisy AC dla tego tego samochodu jest bardzo wysoki, a szansę na jego kradzież są bardzo nikłe - pojazd jest cały czas pilnowany przez funkcjonariuszy.
„Rz” informuje również, że zgodnie z szacunkami naprawa rządowej limuzyny zniszczonej w Oświęcimiu może wynieść około 300 tys. zł. Ponieważ uszkodzenia pojazdu są na tyle duże, że nie wróci ono do służby nawet po naprawie, może np. trafić do celów operacyjnych do CBŚP.
INFO Z POLSKI - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju.