Mieli też naprawić szkody finansowe. Sąd uniewinnił ich od zarzutu działania w gangu.
Teraz Sąd Apelacyjny w Krakowie jeszcze obniżył im wymiar kary. Jacek M. pójdzie za kratki na trzy i pół roku, Dominik S. na 3 lata i 3 miesiące, a Jacek B. na 3 lata. Orzeczenie jest prawomocne.
Była banda nie gang
Zdaniem prokuratury oskarżeni tworzyli trzyosobową, zorganizowaną grupę przestępczą, która dokonała czterech napadów na sklepy okolicach Słomnik i Miechowa.
Jacek M. i Dominik S. ps. Joker mieli też na koncie napad na stację benzynową na południe od Krakowa, którą obrabowali w lutym 2016 r. Potwierdzali też, że kilka miesięcy wcześniej okradli w Modlnicy tira, który stał bez dozoru na postoju. Zabrali wówczas komplet garnków, ale śledczym nie udało się ustalić bliższych okoliczności tego przestępstwa i dlatego obaj ochroniarze nie usłyszeli zarzutu w tym zakresie.
Marne zarobki więc... skok
Wiadomo, że cała trójka znała się z pracy w agencji ochrony w Krakowie. Narzekali na marne zarobki i uznali, że mogą sobie dorobić dokonując napadów rabunkowych na sklepy.
W sądzie opisywali okoliczności tych rozbojów, zaprzeczali jedynie, by przez pół roku od lutego do lipca 2017 r. tworzyli grupę przestępczą.
Z ustaleń wynika, że najpierw dokonywali rozpoznania, oglądali sklepy, sprawdzali czy są tam montowane kamery monitoringu. Potem „Joker” kradł tablice rejestracyjne, które montowali w hyundaiu Jacka M. Podczas napadów mieli zamaskowane kominiarkami twarze, wyłączali komórki, by nie dać się namierzyć.
Wpadali do środka sklepu, rozpylali gaz i terroryzowali ekspedientki. Rabowali gotówkę, papierosy i alkohol.
Podczas jednego rozbojów sprzedawczyni zdarła Dominikowi S. kominiarkę z twarzy. Byli też widziani przez świadka, zostawili ślady obuwia na miejscu przestępstwa. Ich łupem padały niewielkie kwoty rzędu 4 tys. zł, choć teraz twierdzą, że pokrzywdzeni zawyżyli swoje straty finansowe.
Napadli na sklepy w Tarnawie, Imbramowicach, Gołyszynie i Janowiczkach. Próbowali uciekać autem po jednym z rozbojów i wtedy we Wrocimowicach Jacek M. uszkodził dwa radiowozy nim zatrzymał swój pojazd.
Slang wędkarski
Co ciekawe komunikowali się za pośrednictwem smsów i wymieniając informacje o planowanych skokach na sklepy używali zwrotów wędkarskich: „jedziemy na rybę”, „rozkminiłem kolejny staw, gdzie można coś złowić”, „będą dobre ryby”, „rozkminiłem nowe jeziorko”. Ostatecznie to oni wpadli w policyjne sieci.
Kandydat na policjanta
Kryminalnych zaskoczył fakt, że jeden ze sprawców 26-letni dziś Jacek B. miesiąc przed wpadką zdał egzaminy i przeszedł pierwsze sito, by dostać się do pracy w... policji.
Pytany, dlaczego dokonywał napadów mówił, że trochę się pogubił w życiu. Do Krakowa przeniósł się z Żor na Śląsku. Tu podjął studia na wydziale bezpieczeństwa na Krakowskiej Szkole Wyższej, potem zaczął ćpać narkotyki i popadł w tarapaty finansowe, by mieć gotówkę na zakup amfetaminy i mefedronu.
Gdy miał już 12 tys. długów zgodził się wziąć udział w napadach razem z Jokerem i Jackiem M., którego znał ze wspólnych patroli w grupie interwencyjnej agencji ochrony.
Teraz cała trójka oskarżonych odbędzie wymierzoną jej karę pozbawienia wolności.
FLESZ: Prezes PiS nagrany. Czy ta afera pogrąży błąd?
