WIDEO: Barometr Bartusia. Doradcy podatkowi przeciw zawiłemu prawu i deptaniu tajemnic
Marek M. odmawiał składania wyjaśnień i nie przyznawał się do winy. Przypadkowo wybranych mężczyzn zaatakował na dworcu PKP dzień po tym, gdy 28 listopada 2018 r. opuścił zakład karny w Tarnowie Mościcach, gdzie odbywa karę 10 miesięcy więzienia skazany przez krakowski sąd. Najpierw pojechał do Krakowa, gdzie pił alkohol z przygodnymi osobami. Chciał jechać do matki do Tychów, ale ostatecznie znalazł się w pociągu z Krakowa do Tarnowa. Obudził go konduktor, bo skład skończył swój bieg.
29 listopada 2018 r. Początkowo wyszedł na peron, ale po chwili wrócił do przedziału. Twierdził, że zostawił w środku pociągu bagaż. Gdy jednak okazało się, że nie ma jego rzeczy wdał się w kłótnię z obsługą pociągu. W końcu, dzięki interwencji kierownika pociągu Marek M. wyszedł na peron. Pokazał nóż i rzucił słowo recydywa. Gdy mijał 40-letniego Daniela S. zadał mu cios w szyję.
-Poczułem jakby mi ktoś czymś przejechał po szyi. Powiedziałem temu człowiekowi „co ty robisz?”. Po chwili zobaczyłem krew – relacjonował pokrzywdzony. Ponieważ rana coraz obficiej krwawiła, wszedł do holu dworca, gdzie pomocy udzielił mu ochroniarz i pracownica baru. Na szczęście ostrze nie uszkodziło tętnicy i ranny mężczyzna przeżył.
Według śledczych Marek M. swoją agresję chciał wyładować w tym czasie na kolejnej przypadkowej osobie. W tunelu prowadzącym na perony zamachnął się nożem na 54-latka, który zmierzał na pociąg do Bochni, gdzie pracował. Jacek K. wykazał się dobrym refleksem, bo zblokował uderzenie Marka M. Panowie rozeszli się bez słowa.
Sprawca został zatrzymany przez funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei. Nie chciał poddać się bez walki. - Zaczął wymachiwać rękami, jakby chciał zadawać ciosy - mówił jeden z funkcjonariusz SOK. Mundurowi musieli użyć pałki i chwytów obezwładniających, by poskromić agresora.
Sprawca był pijany, za swój czyn odpowiadał w warunkach recydywy. Prokuratura domagała się dla napastnika 25 lat więzienia. Tarnowski sąd skazał go na 15 lat odsiadki. Skuteczna okazała się jednak apelacja obrońcy Marka M., bo jego klientowi obniżono wymiar kary. Sędzia Anna Grabczyńska Mikocka mówiła, że oskarżony miał zamiar zabójstwa, ale nie działał z zamiarem bezpośrednim, ale nagłym, ewentualnym. Ten wyrok jest prawomocny.
