Posłowie ósmej kadencji Sejmu, wybrani z Sądeckiego okręgu wyborczego korzystali z krajowych przelotów 747 razy. Ich podróże samolotem kosztowały łącznie 427 582,80 zł. To kwota za loty rozliczone od początku kadencji do końca czerwca br.
- Moim zdaniem posłowie z Sądecczyzny latają za dużo - mówi wyborca Arkadiusz Kulpa, technolog - konstruktor.
Zauważa, że lot z Krakowa do Warszawy z odprawą i dojazdem na lotnisko zajmuje więcej czasu niż przejazd pociągiem.
- W pociągu nasi parlamentarzyści mogą przecież poświęcić się pracy na rzecz regionu. W samolocie nie mogą sobie na to pozwolić - podkreśla Arkadiusz Kulpa. - Jestem w stanie zrozumieć jedynie liczbę przelotów pana Janczyka, bo być może ma zapełniony grafik ze względu na pełnioną funkcję ministra finansów - dodaje.
Dziesięcioro posłów można podzielić na dwie grupy: latających regularnie i sporadycznie.
Pierwsza piątka: 733 loty!
Pierwszą grupę otwiera wiceminister finansów Wiesław Janczyk, który korzystał z samolotu 201 razy. Przeloty posła Janczyka kosztowały 115 tys. zł.
- Ta liczba wynika z ilości pełnionych przeze mnie obowiązków. Nie ma w niej żadnego przewymiarowania - zapewnia minister.
Przypomina, że jest nie tylko posłem, ale jako wiceminister musi pojawiać się w Warszawie również w tygodniach poza posiedzeniami Sejmu.
- Mógłbym korzystać z samochodu służbowego, ale wtedy koszty byłyby jeszcze wyższe - zauważa Janczyk. - Wypełniam mandat posła i wiceministra. To wszystko - dodaje.
Na drugim miejscu znalazł się poseł Józef Leśniak. Jego 146 przelotów kosztowało 83,5 tys. zł.
- Korzystanie z samolotu, jako środka transportu nie jest dla mnie formą wyróżnienia. Wynika to ze względów praktycznych i konieczności dobrej organizacji czasu - wyjaśnia poseł Leśniak. - Nie bez znaczenia jest fakt, iż najczęściej w tak zwanych tygodniach niesejmowych latam do Strasburga na posiedzenia Rady Europy bądź, dodatkowo, na komisje. Przez to mam mniej czasu na pracę w okręgu, stąd ten środek transportu - wyjaśnia i dodaje, że wyborcy oczekują jego obecności zarówno w okręgu sądeckim, jak i w Warszawie. - Od strony komunikacyjnej, łatwiej jest z Nowego Sącza dojechać na lotnisko w Balicach, niż do centrum Krakowa, na dworzec PKP - zauważa. Dodaje, że piątkowe posiedzenia Sejmu kończą się często późnym wieczorem. - Ostatni pociąg w nasze strony odjeżdża o godz. 19.50, samolot do Krakowa mam o godz. 23. Latam, bo na posiedzeniach zostaję do końca - dodaje.
Na trzecim miejscu znalazła się posłanka Barbara Bartuś z Gorlic. Od początku kadencji leciała 144 razy za 82,4 tys. zł.
Poseł Arkadiusz Mularczyk na pokład samolotu wsiadł 133 razy. Zapłaciliśmy za to 76 tys. zł. Piątkę często latających posłów zamyka Edward Siarka. Za 109 jego przelotów zapłaciliśmy 62,4 tys. zł.
Druga piątka: 14 lotów
Grupę posłów latających sporadycznie otwiera Andrzej Czerwiński. Od początku kadencji leciał pięć razy. Koszt tych podróży to 2 862 zł.
Po trzy razy z przelotów krajowych korzystali posłowie: Elżbieta Zielińska z Gorlic i Piotr Naimski (mieszka w Warszawie). Był to wydatek po: 1717 zł.
Poseł Anna Paluch z Podhala na przelot samolotem zdecydowała się dwa razy. Jej bilety kosztowały 1144 zł.
Dziesiątkę zamyka sądecki poseł Jan Duda. Na skorzystanie z samolotu zdecydował się tylko raz. Kosztowało to 572 zł.
- Do Warszawy jeżdżę PKP. Uważam, że wtedy mogę lepiej wykorzystać czas podróży - mówi Jan Duda. Zauważa, że czas podróży koleją jest zbliżony do czasu podróży samolotem.
- A przy tym w pociągu mam więcej swobody - mówi. Dodaje, że pociągi mają opóźnienia rzadziej niż samoloty. - Dotyczy to szczególnie sezonu zimowego - podkreśla poseł Duda.
WIDEO: Grzegorz Schetyna: Wzmocnimy 500 plus, dodamy "trzynastą emeryturę"
Źródło: TVN24, x-news
