16 kwietnia 1943 r. w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu ścięto pięciu członków dowództwa Związku Walki Zbrojnej z Koła. Wśród nich był Józef Blewoński, ojciec Grażyny Kulig. Wydany przez polską agentkę gestapo, zginął po brutalnym śledztwie trwającym rok. Nikogo nie zdradził. Gdy umierał, córka miała sześć lat.
- Pamiętam, że był łagodnym człowiekiem - opowiada sądeczanka. - Gdy napsociłam, chowałam się za jego nogę przed gniewem mamy. Nosił wysokie buty, sztyblety do jazdy konnej. Za nimi byłam bezpieczna.
Gdy matka Eugenia dostała powiadomienie o wykonaniu wyroku na mężu, zszokowana wybiegła z mieszkania na ulicę. Zauważyła niemieckiego żandarma i zaczęła okładać go pięściami. Był gotów ją zastrzelić, gdy zareagowali sąsiedzi. - To wariatka - mówili i Niemiec zrezygnował z egzekucji. Następnego dnia, jak dostała tekturowe pudło z zakrwawioną koszulą męża, płakała nad nim całą noc. Potem zakopała ubranie na grobie nieznanego żołnierza w Kole, gdzie z córką paliła znicze. - A ja bezskutecznie szukam miejsca pochówku taty - wzdycha Grażyna Kulig.
Do Nowego Sącza sprowadziła się w 1958 r., ale jeździła do Wrocławia, by pytać o ojca. Do więzienia jej nie wpuszczono. W 1995 r. z Archiwum Państwowego nadszedł list, z którego wynika, że w więziennych papierach nie ma śladu po więźniu Blewońskim o numerze 444. To dlatego, że większość archiwów spłonęła podczas bombardowania Wrocławia. Przyjaciel malarki dr Jerzy Masior, który kończył medycynę w tym mieście, a po latach związał się z Nowym Sączem, mówił, że po wojnie był wzywany do wrocławskiego Zakładu Karnego, aby stwierdzić zgon wieszanych tam więźniów. Widział gilotynę w celi, którą podobno wkrótce zamurowano.
- Znicze dla ojca palę na grobie męża na sądeckim cmentarzu - mówi artystka. - A 15 sierpnia i podczas innych patriotycznych rocznic, stawiam je na grobie nieznanego żołnierza przy pomniku z 1863 roku.
Pędzel i farby
Grażyna Kulig nazwisko nosi po mężu Mieczysławie - sądeckim rzemieślniku, za którego wyszła po przeprowadzce w 1958 r. do Nowego Sącza. Utonął w Jeziorze Rożnowskim 8 sierpnia 1961 r. Po ojcu był to drugi najważniejszy mężczyzna w jej życiu, którego straciła. Współtworzyła sądecki oddział Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych. Namalowała blisko 400 obrazów, wśród których są m.in portrety Ady Sari, ojca Maksymiliana Kolbe, kardynała Stefana Wyszyńskiego, ojca Pio i księżnej Kingi, której wizerunek, zamówiony przez siostry klaryski, jako jedyny dołączono do księgi kanonizacyjnej w Watykanie.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+