https://gazetakrakowska.pl
reklama
18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sądecka malarka szuka grobu ojca, zabitego przez Niemców za spisek przeciw Rzeszy

Paweł Szeliga
Sądeczanka Grażyna Kulig przed namalowanymi przez siebie portretami rodziców. Ojciec zginął w 1943 roku, matka zmarła sześć lat później
Sądeczanka Grażyna Kulig przed namalowanymi przez siebie portretami rodziców. Ojciec zginął w 1943 roku, matka zmarła sześć lat później Stanisław Śmierciak
List pisany z celi śmierci na kilka godzin przed zgilotynowaniem jest najcenniejszą pamiątką, przechowywaną pieczołowicie przez Grażynę Kulig. - Pismo jest piękne i równe, tylko pod koniec litery rozmywają plamy po łzach wylanych na papier - mówi sądecka malarka.

16 kwietnia 1943 r. w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu ścięto pięciu członków dowództwa Związku Walki Zbrojnej z Koła. Wśród nich był Józef Blewoński, ojciec Grażyny Kulig. Wydany przez polską agentkę gestapo, zginął po brutalnym śledztwie trwającym rok. Nikogo nie zdradził. Gdy umierał, córka miała sześć lat.

- Pamiętam, że był łagodnym człowiekiem - opowiada sądeczanka. - Gdy napsociłam, chowałam się za jego nogę przed gniewem mamy. Nosił wysokie buty, sztyblety do jazdy konnej. Za nimi byłam bezpieczna.

Gdy matka Eugenia dostała powiadomienie o wykonaniu wyroku na mężu, zszokowana wybiegła z mieszkania na ulicę. Zauważyła niemieckiego żandarma i zaczęła okładać go pięściami. Był gotów ją zastrzelić, gdy zareagowali sąsiedzi. - To wariatka - mówili i Niemiec zrezygnował z egzekucji. Następnego dnia, jak dostała tekturowe pudło z zakrwawioną koszulą męża, płakała nad nim całą noc. Potem zakopała ubranie na grobie nieznanego żołnierza w Kole, gdzie z córką paliła znicze. - A ja bezskutecznie szukam miejsca pochówku taty - wzdycha Grażyna Kulig.

Do Nowego Sącza sprowadziła się w 1958 r., ale jeździła do Wrocławia, by pytać o ojca. Do więzienia jej nie wpuszczono. W 1995 r. z Archiwum Państwowego nadszedł list, z którego wynika, że w więziennych papierach nie ma śladu po więźniu Blewońskim o numerze 444. To dlatego, że większość archiwów spłonęła podczas bombardowania Wrocławia. Przyjaciel malarki dr Jerzy Masior, który kończył medycynę w tym mieście, a po latach związał się z Nowym Sączem, mówił, że po wojnie był wzywany do wrocławskiego Zakładu Karnego, aby stwierdzić zgon wieszanych tam więźniów. Widział gilotynę w celi, którą podobno wkrótce zamurowano.

- Znicze dla ojca palę na grobie męża na sądeckim cmentarzu - mówi artystka. - A 15 sierpnia i podczas innych patriotycznych rocznic, stawiam je na grobie nieznanego żołnierza przy pomniku z 1863 roku.

Pędzel i farby

Grażyna Kulig nazwisko nosi po mężu Mieczysławie - sądeckim rzemieślniku, za którego wyszła po przeprowadzce w 1958 r. do Nowego Sącza. Utonął w Jeziorze Rożnowskim 8 sierpnia 1961 r. Po ojcu był to drugi najważniejszy mężczyzna w jej życiu, którego straciła. Współtworzyła sądecki oddział Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych. Namalowała blisko 400 obrazów, wśród których są m.in portrety Ady Sari, ojca Maksymiliana Kolbe, kardynała Stefana Wyszyńskiego, ojca Pio i księżnej Kingi, której wizerunek, zamówiony przez siostry klaryski, jako jedyny dołączono do księgi kanonizacyjnej w Watykanie.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

w
wnuczka
A coz to za znaczenie dla ciebie ma jak sie to nazywalo ZGINOL CZLOWIEK I TO MOJ DZIADEK i jak wielu ludzi pomordowanych nie ma swego grobu i to ma znaczenie
m
martinoff salon24.pl
16 kwietnia 1943r? Ciekawe bo 14 lutego1942 r ZWZ rozkazem Naczelnego Wodza Wł. Sikorskiego przekształcono w Armie Krajową. Czyli jeśli sledztwo trwało rok to został aresztowany w kwietniu 42. A wtedy już nie było ZWZ.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska