W Nowym Sączu wynajmuje mieszkanie, za które co miesiąc płaci 900 zł. - Nie pracuję, bo z dwuletnim dzieckiem nikt mnie nie chce zatrudnić - dodaje. Utrzymuje się z alimentów i pomocy społecznej. Wynajęte mieszkanie jest niewielkie: jeden pokój, kuchnia, łazienka, zaledwie 29 metrów kwadratowych.
- Chciałabym mieć własny kąt i poczucie stabilizacji. W wynajętym to niemożliwe - zauważa. O przyznanie mieszkania z zasobów miasta stara się od trzech lat. Żali się, że urzędnicy nie chcą rozpatrzyć jej wniosku, bo nie ma meldunku w Nowym Sączu, nie ma też możliwości zameldowania się w mieście, gdyż rodzice już nie żyją, a rodzeństwo - dwóch braci i siostra - nie chce jej w tym pomóc, nawet meldując tymczasowo.
- Szukałam pomocy u senatora Stanisława Koguta, który umówił mnie na spotkanie z wiceprezydentem Jerzym Gwiżdżem - opowiada. - Ten skierował mnie do pani dyrektor referatu komunalnego, od której dowiedziałam się to, co już mi wcześniej powiedziano, że moje dokumenty nie mogą być przyjęte, bo nie mam zameldowania w Nowym Sączu. Nie rozumiem, dlaczego nie mogę dostać lokalu komunalnego w Sączu, gdzie się urodziłam i tyle lat mieszkałam. Tylko przez krótki czas byłam zameldowana gdzie indziej.
W sądeckim magistracie poinformowano nas, że aktualnie w kolejce oczekujących na mieszkanie komunalne jest 170 rodzin. Zasady przyznawania mieszkań komunalnych z zasobów miasta reguluje uchwała z 2008 roku. Jednym z warunków jest posiadanie zameldowania na pobyt stały przynajmniej przez pięć lat przed datą złożenia wniosku.
- Osoba ubiegająca się o mieszkanie komunalne musi mieć meldunek - podkreśla Małgorzata Grybel, rzecznik prasowy sądeckiego ratusza. - W przeciwnym razie ludzie z ościennych gmin przyjeżdżaliby do Sącza i składali wnioski o mieszkania, a na to nie możemy sobie pozwolić. Staramy się naprawdę pomagać ludziom, podchodzić do ich sytuacji w sposób indywidualny, ale w tym przypadku nie możemy nic poradzić.
Dlaczego matka dwójki dzieci, umówiona przez senatora Koguta na spotkanie z wiceprezydentem Gwiżdżem, została odesłana do dyrektorki referatu komunalnego?
Pan senator przysyła nam wiele osób potrzebujących pomocy - odpowiada Małgorzata Grybel. - To przypadki wymagające przeanalizowania i sprawdzenia, dlatego po zapoznaniu się ze szczegółami, kieruje się ich do pracowników, w których kompetencji jest dana sprawa. Zgodnie ze swoim życzeniem ta pani ma umówione pod koniec kwietnia kolejne spotkanie z wiceprezydentem.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+