„Znakiem firmowym” 35-latki na wózku inwalidzkim jest uśmiech i życzliwość. Joanna Wawrzyniak obdarowuje nimi nie tylko ludzi spotkanych na ulicy, ale również tych, którzy potrzebują pomocy. Chętnie angażuje się w akcje charytatywne. Sama o nic nie prosi.
Choroba posadziła ją w wózku
Joanna urodziła się dużo za wcześnie, bo w 23 tygodniu ciąży. Już na starcie musiała być wojowniczką i to jej pozostało do dziś. W latach 80-tych ub. wieku tak małe dzieci rzadko przeżywały. 35-latka nigdy jednak nie poddawała się, pomimo dziecięcego porażenia mózgowego, wady serca i wzroku.
- Samo określenie czterokończynowe porażenie przeraża nawet personel medyczny. Tak było ostatnio, gdy pojechałam do sanatorium - mówi Joanna. - Wszyscy byli zdziwieni, że nie potrzebuję pomocy przy jedzeniu, toalecie czy ubieraniu się.
Jak przekonuje, to w jakiej jest kondycji, zawdzięcza rodzicom, rehabilitantom i samozaparciu.
- W domu mam starszą siostrę, która leży przykuta do łóżka - wyznaje pani Joanna. - Rodzice się nie rozdwoją, więc muszę być samodzielna i im pomagać - mówi.
Jeszcze kilka lat temu sama chodziła, ale ostatecznie przesiadła się na wózek inwalidzki. Choroba nie była przeszkodą w nauce. Po skończeniu szkoły średniej, pani Joanna zrobiła licencjat z zarządzania firmą w chrzanowskiej Wyższej Szkole Zarządzania i Marketingu. Tytuł magistra obroniła na studiach uzupełniających na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach, w jego filii w Bielsku-Białej.
- Jestem trenerem i menedżer do spraw szkoły - mówi pani Joanna. - Studia doktoranckie jednak przerwałam, ale kto wie, może jeszcze wrócę na uczelnię? - dodaje.
Nauka sprawia jej wiele radości. Aktualnie zawzięcie uczy się języka angielskiego.
Pomaganie jest piękne
Pani Joanna angażuje się w akcje charytatywne. W Chełmku i Oświęcimiu nie może odbyć się bez jej udziału żadne większe przedsięwzięcie. Od wielu lat działa w Fundacji Mała Orkiestra Wielkiej Pomocy i w tej wielkiej Jurka Owsiaka. Wzięła udział w Światowych Dniach Młodzieży i akcjach charytatywnych organizowanych u księży salezjanów w Oświęcimiu.
- Taką mam naturę, czuję potrzebę pomagania innym - wyznaje nieśmiało pani Joanna. - Nie wyobrażam sobie siedzenia przed telewizorem, nicnierobienia i marudzenia. Zresztą nie jestem typem samotnika - twierdzi.
Jej zaangażowanie doceniają wszyscy wokół.
- O Asi, to mogę mówić tylko w superlatywach - wyjawia Bernadeta Sędrak-Legut z Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy. - Robi tak dużo dla drugiego człowieka, jest otwarta na potrzeby innych i zawsze pomocna, że zgłosiłam ją do nagrody burmistrza Chełmka. Dostała statuetkę „Lidera”.
Również Waldemar Rudyk, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Chełmku, gdzie Joanna jest obecnie na stażu, docenia ją jako wolontariusza i pracownika.
- Asia czuje się u nas jak w domu - mówi Rudyk. Wśród wielu zalet pani Joanny wymienia sumienność, spontaniczność, szczerość i wytrwałość. - W pełni korzysta z życia, możemy z niej brać przykład - podkreśla Rudyk. - Jest świadoma i ciekawa świata. I choć mogłoby się wydawać, że ciało czy wózek inwalidzki ja ograniczają, to wcale tak nie jest - dodaje.
Miesięczny staż pani Joanna zakończy 6 sierpnia. A potem co? Liczy na dalszą współpracę z MOKSiR-em.
A jak nie? - Może zrobię jakiś kurs kucharski - śmieje się. - W kuchni na razie pomagam, bo to domena taty, ale kto wie, czy nie czeka mnie kulinarna kariera.
Przyznaje, że gdyby nie rodzice, sama nie poradziłaby sobie w życiu. Dostaje przecież marną rentę inwalidzką. - O pieniądzach nie lubię mówić - wyznaje jednak na końcu naszej rozmowy.
Rzuciła na kolana USA, Afrykę i Europę, teraz oświęcimian. W...