Po trzech kolejnych zwycięstwach tym razem proszowianki dość niespodziewanie uległy zespołowi z Dąbrowy Górniczej. Wobec kontuzji Moniki Banaś w roli środkowej po raz drugi wystąpiła nominalna libero Mariola Bucka. Można zaryzykować twierdzenie, że Pogoń dysponowała najniższą środkową świata. W I secie, w którym miejscowe prowadziły niemal cały czas, przy stanie 22:22 sędziowie odgwizdali miejscowym błąd ustawienia. Ta decyzja, z którą gospodynie nie chciały się pogodzić, jakby wybiła je z rytmu i przegrały nerwową końcówkę.
Potem mecz przebiegał według scenariusza charakterystycznego dla bieżącego sezonu w proszowickiej hali: poszczególne partie wygrywał zespół, grający od strony wejścia na halę. - Nie wiem z czego to wynika, ale to nie pierwszy taki mecz. W poprzednich latach bywało odwrotnie - ocenia trener gospodyń Dariusz Pomykalski. O grze swoich podopiecznych nie miał tym razem do powiedzenia zbyt wiele dobrego. - Nie mogliśmy złapać swojego rytmu. Kaja Rydzyńska zepsuła kilka takich piłek, których nie psuje nigdy.
W tie breaku zdecydowała pierwsza część. Przy zmianie boisk zawodniczki z Dąbrowy prowadziły aż 8:1. Pogoń jeszcze próbowała się poderwać, ale nie zdołała odrobić strat.
Pogoń Proszowice - MKS II Dąbrowa Górnicza 2:3 (24:26, 25:19, 17:25, 25:18, 9:15)
Pogoń: Koperczak, Rydzyńska (17 punktów), Olenderek (2), Bucka (2), Sosnowska (15), Szkodny (20) oraz Nowak (11), Pajda (2)
ZOBACZ KONIECZNIE:
[a]WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 13. "Cymbergaj"
Follow https://twitter.com/dziennipolski