Obrazy Józefa Mehoffera, Leona Wyczółkowskiego, Zbigniewa Pronaszki, rzeźby Jędrzeja Wowry, a nawet szkice Jana Matejki przekazał nieodpłatnie do Muzeum Miejskiego w Suchej Beskidzkiej zarząd fundacji Czartak, prowadzący Muzeum Emila Zegadłowicza w Gorzeniu Górnym pod Wadowicami. Łącznie kolekcja obejmuje 812 eksponatów.
Muzeum, którym jeszcze cztery lata temu chwalił się Urząd Miejski w Wadowicach w swoim spocie reklamowym, jest zamknięte na kłódkę. Piękny kiedyś dworek, w którym się urodził się poeta Emil Zegadłowcz niszczeje: pokrywa go grzyb i sypie się tynk. Jest nieogrzewany.
Nie można było w takich warunkach trzymać tak cennych eksponatów. Zarząd Fundacji Czartak, już dwa lata temu wystąpił do Stanisława Lichosyta, burmistrza Suchej Beskidzkiej, w sprawie nieodpłatnego jej przejęcia przez Muzeum Miejskie.
W połowie grudnia ub. r. w końcu został podpisany akt notarialny w tej sprawie. Zbiory już przewieziono i czekają na otwarcie wystawy, zaplanowane na październik. „Przejmując kolekcję Muzeum Miejskie zobowiązało się do prezentacji i popularyzacji dzieł, poprzez zorganizowanie wystawy stałej oraz ekspozycji czasowych. Ma także kontynuować badania naukowe nad kolekcją oraz powołać radę naukową. Muzeum będzie również gromadzić pamiątki związane z postacią Emila Zegadłowicza” - czytamy w umowie.
Mieszkańcy tej miejscowości cieszą się z tej decyzji, bo taki nabytek, i to otrzymany za darmo, jest wielką szansą na promocję miasta. Z kolei w Wadowicach, z którymi znacznie bardziej był związany Emil Zegadłowicz, zapanowało oburzenie.
- Znika jeden z symboli ziemi wadowickiej, muzeum drugiego słynnego, po Karolu Wojtyle krajana - oburza się mieszkanka Wadowic.
Regionalista i prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Wadowickiej, Zbigniew Jurczak, w swoim wpisie na Facebooku, przypomina, że to m.in. on sprowadził w 1992 r. rozsiane po kraju zbiory do Gorzenia i zainicjował, wraz z rodziną poety, działalność fundacji. Dziś nie kryje rozczarowania. „Paradoksem jest to, że fundacja, wbrew idei swojego statutu, doprowadziła do upadku tego muzeum” - pisze.
Wielu innych mówi wprost o skandalu, jakim było dopuszczenie do wywozu zbiorów poza Wadowice.
Sytuacja jest tak napięta, że gdy chcieliśmy w poniedziałek porozmawiać o tej sprawie z przedstawicielami fundacji, to najpierw nas zbywano, a potem przestano odbierać telefony.
Wcześniej jednak Ewa Wegenke, kustosz Muzeum Emila Zegadłowicza, tłumaczyła, że eksponaty wymagały konserwacji i utrzymania, a na to nie było stać fundacji, dlatego zdecydowano się je przekazać, by po prostu nie uległy zniszczeniu. Jak dodała, w tej chwili nie ma jeszcze decyzji, jak będzie wyglądała przyszłość tego muzeum.
W internecie pojawiły się też informacje, że fundacja próbowała zainteresować przejęciem zbiorów najpierw gminę Wadowice, ale bez efektu.
- Nie było żadnych rozmów z fundacją w sprawie przejęcia tych zbiorów, a budynek należy do starostwa powiatowego - zaprzecza Mateusz Klinowski, burmistrz Wadowic.
W Starostwie Powiatowym w Wadowicach twierdzą jednak, że budynek należy nie do nich, lecz do Skarbu Państwa.
- Mnie informowano, że to władze miasta skazały muzeum na powolną śmierć, wycinając je z broszur informacyjnych, dotacji i innych form wsparcia. W każdej sprawie, z jaką zgłosiła się do mnie fundacja, pomogłem - przekonuje starosta wadowicki Bartosz Kaliński.