Potrzeba było wielu dni na oczyszczenie potoku z gałęzi. Prawdopodobnie wrzucili je tam pilarze, prowadzący wycinkę w rejonie ujęcia wody. Zanieczyścili ją także jodłowymi igłami nasączonymi ropą, która wyciekała z silników pilarek.
W ubiegłym tygodniu oczyszczono filtry i zbiornik na wodę o pojemności 600 metrów sześciennych. Założono też zaporę uniemożliwiającą przedostanie się do ujęcia zanieczyszczeń chemicznych. Wczorajsza powtórna analiza wody potwierdziła, że nie zawiera już substancji ropopochodnych.
Zakład Gospodarki Komunalnej w Mszanie Dolnej nie podliczył jeszcze kosztów oczyszczenia ujęcia i potoku Adamczykowego. Nie stracił natomiast na trzytygodniowym przestoju, ponieważ w tym czasie krany mieszkańców miasteczka zasilano z ujęcia na potoku Szklanówka i z rezerwowego źródła przy ulicy Krakowskiej. - Koszty prac podsumujemy dopiero wtedy, gdy policja ustali sprawcę zanieczyszczenia potoku - zapowiada dyrektor ZGK Tomasz Dul. Wtedy też zastanowi się nad ewentualnym odszkodowaniem za poniesione nakłady.
Komendant mszańskiej policji podinspektor Marek Szczepański zaznacza, że ustalenie sprawców skażenia potoku nie będzie łatwe. Wiadomo wprawdzie, którzy pilarze prowadzili wycinkę w pobliżu ujęcia, ale trudno ustalić, kto konkretnie zanieczyścił wodę. - Musimy wiedzieć, która osoba jest winna, by jej postawić jej zarzuty - wyjaśnia komendant Szczepański.
Nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej. Wycinkę prowadziła jedna z miejscowych firm na terenie lasu należącego do prywatnych właścicieli. Zgodę na wycinkę wydało limanowskie nadleśnictwo. Podkreśla ono, że gdyby prace realizowano w lasach państwowych, to do skażenia by nie doszło. Pracownicy są szkoleni, jak wycinać drzewa, by nie niszczyć środowiska.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+