To zanieczyszczenie rzeki miało miejsce z końcem września. O czym pisaliśmy wskazując, jak społecznicy starali się problemową sytuacją zainteresować inspektorów ochrony środowiska. A powiadomione instytucje wysłały służby na wskazane miejsce po kilkunastu godzinach. Wówczas nie wykryto nic niebezpiecznego w rzece. Próbkami pobranymi przez spacerujących nad rzeką społeczników nikt się nie zainteresował.
Zanieczyszczona woda w rzece
Przypomnijmy, że wówczas we wrześniu strażacy z JRG 6 w Krakowie pobrali próbki, ale kilka czy kilkanaście godzin od wypuszczenia tej substancji do rzeki, więc podczas kontroli nie stwierdzili zagrożenia. Jak nam wówczas mówił Paweł Chodkiewicz, wolontariusz działający w programie Strażnicy rzek WWF ciecz mogła się dawno rozmyć. Zwracał tez uwagę, że straż ma sprzęt do badania cieczy chemicznych stężonych, natomiast najczęściej nie wykazuje zagrożeń przy badaniu cieczy rozpuszczonych w wodzie.
Natomiast jedna z mieszkanek gminy Zabierzów spacerujących wówczas nad Racławką Gabriela Kucharska, radna i wiceprzewodnicząca Rady Gminy Zabierzów opowiadała nam o intensywnym chabrowym, czy szafirowym kolorze wody i interwencjach, powiadamianiu służb.
- Byłyśmy tym, że ktoś wpuścił do wody coś niebezpiecznego, a przecież Racławka płynie do Rudawy, gdzie jest ujęcie wody pitnej. Koleżanka pobrała tę niebieską wodę do butelkę. Jednak żadna z powiadomionych instytucji nie była zainteresowana pobrana próbka wody. Postanowiłyśmy na własna rękę oddać tę wodę do badania - mówi Gabriela Kucharska.
Tymczasem Wodociągi Miasta Krakowa informują, że po otrzymaniu informacji o zanieczyszczeniu wody w takich sytuacjach nie pobierają jej z tego ujęcia do czasu oczyszczenia.
- W momencie wykrycia skażenia w jednym z naszych ujęć natychmiast uruchamiamy procedury awaryjne. Oznacza to całkowite odcięcie dopływu wody ze skażonego źródła oraz przepięcie na inne źródło - co może oznaczać zapasowe zbiorniki wody lub inny zakład uzdatniania. Dzięki temu zachowujemy ciągłość prawidłowego funkcjonowania systemu wodociągowego i zapewnieniu mieszkańcom dostępu do bezpiecznej wody, spełniającej wszystkie standardy – informują Wodociągi Miasta Krakowa.
Mieszkańcy robili badania na własną rękę
Społecznicy poszukali laboratorium w Radomiu i tam wysłali wodę do badania po pobraniu zanieczyszczonej wody z Racławki. A za badanie trzeba było zapłacić. Zrobili zrzutkę na to badanie i sami je opłacili. Koszt takiego, wstępnie rozszerzonego badania to standardowo ponad 900 zł.
- Gdy wyniki przyszły widziałyśmy te przekroczenia oczywiste substancji rakotwórczych, które nas bardzo zaniepokoiły, ale nie jesteśmy specjalistami od jakości wód, wiec szukałyśmy kogoś kto odczyta i wyjaśni te wyniki. Zaniepokoiła nas też sprawa tego, kto w ten sposób zanieczyszcza rzekę, czy takie incydenty się powtarzają i jak często. Problem w tym, że ludzie tu spacerują, psy piją wodę, dzieci latem bawią się w tej wodzie i na ile ona jest niebezpieczna, zawierająca rakotwórcze substancje - mówi Gabriela Kucharska.
Rakotwórcze substancje w rzece
Wyniki badań wody z rzeki Racławki komentuje dr hab. inż. Mariusz Czop, profesor AGH, specjalista z zakresu hydrogeochemii i ochrony wód. Wskazuje na zawartość rakotwórczych substancji, przede wszystkim duże stężenie benzenu.
- W badanej próbce wody zostały wykryte szkodliwe związki organiczne jak benzen i toluen, których tam nie powinno w ogóle być. Wyniki badań pokazują także podwyższone zawartości metali, są również wskazania na intensywny, chemiczny gnilny zapach tej próbki wody. Sytuacja jest problemowa także z innego powodu, bo nie wiemy czy to jednorazowe zanieczyszczenie rzeki, czy powtarzające się zrzucanie do wody szkodliwych substancji - mówi dr hab. inż. Mariusz Czop.
Wyniki badań wskazują także na niebieską barwę próbki wody oraz dużą mętność. A to może dowodzić, że substancje, które trafiły do wody zrzucono z gęstymi cząstkami stałymi.
Dodatkowo naukowiec z AGH zwraca uwagę na inną kuriozalną sytuację.
- Obecnie mamy ogromne problemy formalne z określeniem faktu zanieczyszczenia wód powierzchniowych. Kiedyś mieliśmy w Polsce trzy jasne klasy jakości wód powierzchniowych i wody nie spełniające żadnych norm. Po wejściu do Unii Europejskiej przepisy zmieniono w taki sposób, że wprowadzono wprawdzie pięć klas jakości ale normatywy jakościowe zdefiniowano tylko dla klasy I i II tj. wód o bardzo dobrej i dobrej jakości wody, a usunięto normy dla klasy III, IV, V. Stąd w sprawach sądowych ciężko jest określić stopień zanieczyszczenia, nie ma też klarownego progu rozgraniczenia wód czystych od zanieczyszczonych - mówi nam profesor AGH Mariusz Czop.
Dodaje, że wody w rzekach zazwyczaj nawet bez zrzutu ścieków nie spełniają norm klas I i II więc w kuriozalnym tłumaczeniu urzędników zrzut ścieków w sumie nic nie pogarsza.
- Warto też podkreślić, że normatywy jakościowe są dostępne dla niewystarczającego i bardzo wąskiego zakresu parametrów wskaźnikowych, które nie są specjalnie groźne. Kompletnie brakuje normatywów dla substancji naprawdę szkodliwych a nawet powszechnie występujących w środowisku, tak jak w stwierdzone w tym przypadku węglowodory aromatyczne; benzen i toluen - wskazuje Czop.
Zignorowane próbki zanieczyszczonej wody
Kolejnym problemem jaki wskazuje specjalista hydrogeochemii i ochrony wód to fakt, że instytucje powołane do ochrony środowiska i organy ścigania nie wykazują należytego zainteresowania takimi incydentami, jak ten w gminie Zabierzów. Mieszkańcy natrafili na niepokojącą sytuację, niebezpieczne substancje w rzece, pobrali próbki, ale nie mogli tego przekazać do żadnej instytucji, bo mimo zgłoszenia problemu z jakością wody żadna instytucja nie zainteresowała się pobranym materiałem.
Tymczasem osoby, które to zanieczyszczenie dostrzegły, zareagowały prawidłowo, zgłosiły problem odpowiednim służbom i pobrały wodę do badań. Ostatecznie osoby reagujące na zanieczyszczenie rzeki, nienaturalny kolor wody same musiały zająć się znalezieniem laboratorium, prywatnie na własną rękę badać wodę i samodzielnie zapłacić za to badanie.
Gmina Zabierzów przekazuje sprawę do WIOŚ
Sprawa już po uzyskaniu wyników badań została przekazana także do gminy Zabierzów. Społecznicy uznali, że gmina może pomóc w sprawdzeniu, czy zrzuty niebezpiecznych substancji to sytuacja jednorazowa, czy cykliczna i czy przyczyną są szamba gospodarstw domowych, czy raczej podmioty gospodarcze w okolicy Pisar i rzeki Racławki. Anetta Kucharska, kierownik Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Odpadami w Urzędzie Gminy Zabierzów wskazuje, że badanie wody to nie są kompetencje gminy, ale informacje o uzyskanych wynikach przekaże do właściwych instytucji.
- Wyniki badań wody przekażemy do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Przedstawimy także sytuację z zanieczyszczeniem wody i zwrócimy uwagę na potrzebę kontroli podmiotów gospodarczych, które w tej okolicy się znajdują. To dlatego, że gmina nie ma uprawnień do kontroli firm. Możemy natomiast skontrolować szamba naszych mieszkańców - mówi Anetta Kucharska z Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Odpadami.
Jak wskazują nam mieszkańcy gminy Zabierzów nieoczyszczone ścieki też mogą zawierać chemią gospodarczą i budowlaną. Zależy im, żeby rzeki, nie tyko Rudawa, gdzie jest ujęcie wody pitnej dla Krakowa, ale i małe potoki były czyste i bezpieczne dla okolicznych mieszkańców i zwierząt.
Nietoperzowy Szlak się rozrasta. Powstała nowa pętla do nord...
- Diabli Dół i Boża Wola. Nazwy małopolskich wsi, o których nie słyszeliście!
- Urok Ojcowskiego Parku Narodowego zimową porą. Tunel oszronionych drzew i sanie
- Najpiękniejsze zabytki powiatu krakowskiego wraz z gospodyniami trafiły do kalendarza
- Strefa aktywności gospodarczej w Miękini została otwarta. Firmy już kupują działki
- Na podium rankingu małopolskich gmin nieustająco Wielka Wieś i Zielonki
- Nietoperzowy Szlak. Nowa atrakcja turystyczna pod Krakowem
Jak zmiana czasu wpływa na nasze zdrowie?
