Milion złotych był do wzięcia dla tych, którzy nie boją się pracy, ale i wyzwań. Kasę daje Lokalna Grupa Działania Beskid Gorlicki. By ją zgarnąć, potrzebny był tylko i aż - dobry pomysł i trochę odwagi. - I jeszcze chęć do pracy - mówi z uśmiechem Stanisław Kaszyk, prezes LGD.
Pierwszy odważny
Gdy LDG ogłosiło, że są pieniądze, zgłosił się po nie również Damian Kuc z Libuszy.
- Pomyślałem o mini browarze - opowiada. - W naszej okolicy nie ma nic takiego, a jest sporo pasjonatów, którzy w domowym zaciszu produkują złociste napoje - dodaje.
Jak pomyślał, tak zrobił. Powstał biznesplan, złożone zostały wszystkie papiery i nastał czas realizacji.
- Początkowo chciałem ulokować go w Bieczu - relacjonuje. - Prowadzę tu restaurację i kawiarnię. Taki browar z lokalnymi trunkami mógłby zwiększyć atrakcyjnośc - dodaje.
Niestety, nic z tego nie wyszło, na przeszkodzie stanęła architektura. Urządzenia okazały się za duże, jak na przepustowość korytarzy budynku, w którym jest lokal. Trzeba było szukać innej lokalizacji.
- Koło domu miałem stodołę - mówi z uśmiechem. - Służyła za garaż, ale okazała się idealna na mój plan - dodaje.
Dofinansowanie, które uzyskał to 260 tysięcy złotych. To wystarczyło na zakup sześciu 500 litrowych zbiorników fermentacyjnych i linii produkcyjnej.
- Oczywiście koszty były znacznie wyższe - relacjonuje. - Przecież budynek trzeba było dostosować. Tak naprawdę wydałem ponad milion złotych, części własnych zaskórniaków a reszta z kredytu - dodaje.
W Libuszy już ruszyła produkcja. Możliwości przerobowe to około 20 ton zboża rocznie.
- Tu wszystko musi być lokalne - opowiada Damian Kuc. - Mam już stałego dostawcę ziarna. No oczywiście chmiel trzeba sprowadzić, ale to mniejszy problem. Napoje też mają odniesienia do naszego regionu - dopowiada.
Na pierwszy rzut poszło pszeniczne Libuskie Myntne. Tuż po nim pojawił się Blask Łukasiewicza.
- To na początek - mówi. - Niedługo pojawią się kolejne rodzaje. Robię to ostrożnie, bo dopiero nabieram doświadczenia. Libuskie to mój debiut w dziedzinie browarnictwa - podkreśla z uśmiechem.
Zbiorniki w Libuszy czekają też na innych, to przecież inkubator przedsiębiorczości. Tak naprawdę każdy może tam przywieść swój wsad do kotła i uwarzyć sobie własne piwo.
Będą następni
Inkubatorami prezes Kaszyk zaraził się jakiś czas temu - spodobało mu się europejskie rolnictwo, szczególnie to niemieckie czy austriackie, gdzie rolnicy bez większych ceregieli administracyjnych mogą sprzedawać swoje wyroby, od soków, dżemów po sery czy wędliny, a nawet mięso.
- Z puli, jaką mieliśmy na inkubatory, wykorzystanych jest tylko część pieniędzy - mówi prezes. - Proszę się jednak nie obawiać, reszta nie przepadnie. Jest tego sporo, bo aż 740 tysięcy. Niedługo ogłosimy kolejny nabór. Założenie było takie, że powstaną dwa i do tego dążymy - podkreśla.
Na kasę z LGD jest już kilku chętnych. Będą musieli się naprawdę postarać z pomysłami.
- Dajmy na to takie sery. Domowe, bez chemicznych dodatków - opowiada prezes. - Jak rolnik ma krowy, to sery robi. Tyle że na swoje i co najwyżej sąsiadów potrzeby. Może czas, żeby w kilku się ugadać i razem robić, tak, żeby można było wyjść z nimi na zewnątrz. Lokalne produkty są w cenie - mówi rzeczowo.
Kto weźmie kolejne pieniądze, jeszcze nie wiadomo. Stanisław Kaszyk nie chce też zdradzać nazwisk tych zainteresowanych.
- Żeby nie zapeszyć - mówi z uśmiechem.
Jedno jest pewne, jeszcze w tym roku zacznie się gdzieś w naszym powiecie ruch w rolniczej przedsiębiorczości. Będzie to albo serowarnia abo zielarnia, a może przetwórstwo wołowiny. Czas pokaże.
FLESZ - Suche krany w Polsce? Deficyt wody narasta
- Małopolskie Wianki w skansenie w Szymbarku
- Gorlice. Bobowa ma nową atrakcję, park edukacyjny
- Na Joannę Niemiec, projektantkę z Gorlic czeka Paryż!
- Dzisiaj o godz. 20 w TVN premiera MasterChef w pałacu Długoszów
- Koncert na Przystanku Szymbark na 20-lecie powiatu
- Stróżowianie przywitali prymicjanta - rodaka na granicy wsi
