Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skoczyłem z ciekawości, teraz morsowanie to mój narkotyk

Redakcja
- Morsowanie na początku to był sposób na pozbycie się problemów zdrowotnych. W okresie zimowym często chorowałem, teraz infekcje mnie nie łapią - podkreśla Maciej Schabiński. - Potem okazało się, że to świetna zabawa. Zapraszam do nas nad jezioro, żeby się przekonać.
- Morsowanie na początku to był sposób na pozbycie się problemów zdrowotnych. W okresie zimowym często chorowałem, teraz infekcje mnie nie łapią - podkreśla Maciej Schabiński. - Potem okazało się, że to świetna zabawa. Zapraszam do nas nad jezioro, żeby się przekonać. Arch. Macieja Schabińskiego
O trudnym pierwszym razie, uzależnieniu od zimna i plusach jakie niosą ze sobą kąpiele w lodowatej wodzie mówi Maciej Schabiński z klubu Żyworódka Jeziorowa

Dlaczego po raz pierwszy wskoczyłeś do wody? Chciałeś komuś zaimponować?
Nie. Byłem ciekawy jakie to uczucie. Od dłuższego czasu obserwowałem moich kolegów, którzy morsowali. To oni mi imponowali i namawiali, żeby spróbować. Nie pamiętam dokładnie dnia, kiedy się przełamałem, ale chyba były to okolice Bożego Narodzenia w 2012 roku.

Przygotowałeś się do tego?
To była spontaniczna decyzja. Pamiętam, że były wtedy siarczyste mrozy. Koledzy wycięli w tafli Jeziora Rożnowskiego przerębel i do niego weszli. Ja stałem na brzegu i po prostu zdecydowałem, że to zrobię. Bez żadnego przygotowania, bez rękawiczek, czapki, butów, po prostu wskoczyłem do wody i dałem nura.

Pamiętasz, co wtedy czułeś?
Tego się nie zapomina do końca życia. Dla ciała to był szok. Różnica temperatur spowodowała, że jak zanurzyłem się cały w wodzie, to nie mogłem oddychać. To trwało sekundy ale było przerażające. Potem ciało przeszły przyjemne mrówki. Adrenalina mieszała się z endorfinami. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Byłem dumny i szczęśliwy, choć po wyjściu z wody przeżyłem najgorsze chwile.

To znaczy?
Przestraszyłem się, bo przez prawie 20 minut nie miałem czucia w nogach. Mimo że miałem na nich założone grube skarpety i ciepłe buty. Koledzy mnie uspokajali, że często się tak zdarza i to mija. Mieli rację. Ale i tak pierwszą kąpiel w wodzie o temperaturze nieco powyżej zera odchorowałem.

Po co znowu do niej wszedłeś?
Spodobało mi się to, co czułem. Zacząłem się też bardziej interesować korzyściami jakie niesie ze sobą morsowanie. Często chorowałem, każdą zimę zaczynałem od anginy, czy grypy. Stwierdziłem więc, że może warto w ten sposób się hartować. I podziałało. Jestem bardziej odporny na zimno i rzadko choruję. Oprócz lepszego samopoczucia zyskałem też pewność siebie.

Kiedy morsowanie stało się twoją pasją?
Pierwszy rok to były spotkania z kolegami. Do jeziora wchodziło nas wtedy trzech - czterech. Z czasem dołączali do nas kolejni. Kąpiel w lodowatej wodzie stała się moim nałogiem. Teraz jest dla mnie jak narkotyk. Muszę zamorsować co najmniej raz w tygodniu. W lecie obowiązkowe są lodowate prysznice. Jestem od tego uzależniony.

Jak powstał klub morsów?

Gdy coraz więcej osób zaczęło do nas dołączać wpadłem na pomysł, żeby założyć stronę na Facebooku, na której będziemy umieszczać informacje, kiedy się spotykamy i wchodzimy do wody. Ku mojemu zdziwieniu był odzew. Zebrała się nas kilkunastoosobowa ekipa młodych ludzi i tak powstał Klub Morsów Żyworódka Jeziorowa w Gródku nad Dunajcem.

Ilu liczy członków?
Jest już nas ponad 20 osób. Wspólne kąpiele umocniły stare znajomości i zawiązały nowe. Jesteśmy przyjaciółmi. Spotykamy się nie tylko, żeby morsować. Wspólnie spędzamy wolny czas. Jeszcze rok temu apelowaliśmy do dziewczyn, żeby do nas dołączały. Dzisiaj w naszym klubie jest prawie tyle samo morsów co foczek. I cieszymy się z tego, że dziewczyny się przełamują. One mają lepsze predyspozycje do morsowania.

Jak to?
A widzisz. Też myślałaś, że facetom jest łatwiej. Wręcz przeciwnie. Kobiety mają więcej tłuszczu w organizmie niż mężczyźni. Mają też wyższy próg bólu. I właśnie dzięki temu wam jest łatwiej. Mówiąc prościej. Lepiej znosicie zimno i ból. Powinnaś sama się przekonać, że tak właśnie jest i choć raz wskoczyć do zimnej wody.

Słuchając twoich opowieści, to mam coraz większą ochotę się przełamać. Ale czy nie trzeba do tego jakichś predyspozycji?
Morsować może każdy, pod warunkiem, że lekarz mu nie zabronił. Jeśli ktoś ma problemy z krążeniem albo z sercem powinien skonsultować się ze specjalistą. Jeśli nie ma przeciwskazań, wystarczy przełamać strach i po prostu wejść do wody.

Tak bez przygotowania?
Najważniejsza jest porządna rozgrzewka. Warto poświęcić na nią co najmniej 15 minut. Potruchtać, zrobić kilkadziesiąt przysiadów i pompek, powymachiwać rękami. Tak, żeby rozgrzać jak najwięcej mięśni. Dobrze jest mieć na nogach buty neoprenowe, na głowie czapkę i włożyć rękawiczki. Organizm najszybciej schładza się przez głowę i stopy. Choć w wodzie spędzamy nie więcej niż pięć minut, to w tym czasie można nabawić się odmrożeń.

Kiedy można do was dołączyć?
Spotykamy się praktycznie co niedzielę około godz. 13 na plaży w Gródku nad Dunajcem. Warto też śledzić nasz profil na Facebooku. Tam umieszczamy informacje o kolejnych spotkaniach i naszych akcjach.

Ostatnio było o was głośno, bo włączyliście się w ogólnopolską próbę pobicia rekordu Guinessa.
Tutaj należą się podziękowania dla „Gazety Krakowskiej”, bo wiele osób dowiedziało się o tym dzięki wam. W próbie uczestniczyło 67 osób, a potrzebowaliśmy 25, żeby próba została zaliczona. To dla nas ogromny sukces i motywacja do działania. Myślimy nad organizacją cyklicznego festiwalu sądeckich morsów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska