Kluczem do zrozumienia, dlaczego prezydent Jacek Majchrowski nie poznał jeszcze żadnego oficjalnego kontrkandydata w jesiennych wyborach prezydenckich, może być Marta Patena. W 2014 roku jako jedyna w Platformie Obywatelskiej zgodziła się powalczyć w wyborach z urzędującym prezydentem. I skompromitowała zarówno siebie, jak i swoją partię, zajmując czwarte miejsce, z poparciem poniżej 10 procent.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kraków. Polityczna gra na czas, która pomaga tylko prezydentowi Majchrowskiemu. Gdzie są inni kandydaci na prezydenta Krakowa?
Teraz wszyscy, może poza PiS, które zapowiada, że ogłosi niedługo swojego kandydata, czekają na to, co zrobi główny rozgrywający, czyli Jacek Majchrowski. Jeśli ogłosi, że startuje, można spodziewać się, że wielu potencjalnych rywali, by nie podzielić losu Marty Pateny, po prostu zrezygnuje z kandydowania. Jednocześnie prof. Majchrowski wie, że czas gra na jego korzyść. Im dłużej będzie zwlekał ze swoją decyzją, tym dłużej czekać będą inni. I będą mieli mniej czasu na przekonanie do siebie wyborców. Widać wyraźnie, że nikt nie czuje się na tyle mocny, by wprost rzucić prof. Majchrowskiemu rękawicę. I niekoniecznie musi to świadczyć o sile obecnego prezydenta, a tylko o permanentnej słabości krakowskiej sceny politycznej.
Jeśli PO poprze Jacka Majchrowskiego i zrezygnuje z własnego kandydata, a wiele na to wskazuje, to w wyborach wystartuje rekordowo niska liczba kandydatów - pięciu, w porywach sześciu. A liczyć będzie się tylko dwoje - urzędujący prezydent i zapewne Małgorzata Wassermann z PiS. Ale bez większych szans na wygraną, choć zapewne przejdzie do drugiej tury. I tak będą wyglądały wybory w drugim największym mieście naszego kraju.
ZOBACZ KONIECZNIE:
[a]WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 13. "Cymbergaj"
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska