"Wykpiwanie przeciwnika - pisze Justyna Błażejowska w artykule »Żarty z misia« - jest orężem mocnym i skutecznym, a do tego dostępnym nawet słabym i uciśnionym - »to proca Dawida, stojącego przed Goliatem«.
W okresie rozbiorów, a potem I i II wojny światowej stanowiło jedną z nielicznych, skutecznych form przezwyciężania strachu i grozy, a zarazem samoafirmacji.
Po wprowadzeniu stanu wojennego pocieszano się:
»W razie psychicznego załamania, sięgnij po książki z humorem okupacyjnym. Przekonasz się,
że bywało gorzej jeszcze, a nie traciliśmy ducha. Pierwszym kto pokonał Hitlera nie był wojskowy, pierwszy dokonał tego dowcip warszawski«".
Na szczególną uwagę zasługuje artykuł: "Jerzy Wilczura i zbiorek żarów okupacyjnych" Agnieszki Pietrzak (wnuczki Jerzego Wilczury).
Lektura lipcowego "Biuletynu IPN" to nie tylko okazja do rozrywki, ale nade wszystko świadectwo wolności wewnętrznej, hartu ducha, zdrowego dystansu i krytycznego myślenia naszych rodziców
i dziadków, którym przyszło żyć w skrajnie trudnych warunkach okupacji nazistowskiej
i komunistycznej.
Bylibyśmy dzisiaj i my o wiele pogodniejsi i zdrowsi, gdybyśmy patrzyli na codzienne trudności
z większym dystansem. Humor, żart, satyra, szczypta ironii - to doskonałe sposoby nabierania coraz większej wolności wobec tego, na co nie mamy wpływu i z czym musimy się w życiu godzić.
Jeżeli nasi ojcowie w tak ekstremalnie trudnych warunkach zniewolenia politycznego, społecznego
i ekonomicznego potrafili się jeszcze śmiać, o ileż bardziej możemy robić to my, którzy żyjemy przecież w wolnym i niepodległym kraju.
"Niemiec złapał Żyda uciekającego z getta. Szarpie nim, krzyczy i grozi, że go zabije. Nieszczęśliwy błaga o litość. Po namyśle Niemiec mówi:
- Daruję ci życie, ale zgadnij, które oko mam sztuczne? Żyd trzęsąc się ze strachu spogląda
na Niemca i mówi: - Lewe. - Masz szczęście, zgadłeś. Ale jak to poznałeś? - Bo ono tak ludzko
na mnie popatrzyło (...).
Rok 1943. - Wiesz, podobno ma być rekwizycja krzeseł w Generalnej Guberni. - Co ty mówisz, dlaczego? - Bo Niemcy tak długo stoją pod Stalingradem, że aż nogi ich zabolały(...).
W przepełnionym tramwaju dwóch mocno podgazowanych facetów znajduje się przy barierce oddzielającej resztę tramwaju od nur für Deutsche. Jeden z nich, nie mogąc utrzymać równowagi, oparł się na niej całym ciężarem. Towarzysz zwraca mu głośno uwagę: - Felek, uważaj, bo na pysk do chlewu wpadniesz (...).
Rozmawia dwóch mężczyzn. - Co pan zrobi, jak pan wygra 100 tys.? Pojadę na wczasy do Związku Radzieckiego. - A jak pan wygra milion?
- Zafunduję sobie dłuższy pobyt w Związku Radzieckim. - Czy pan nie zna innych krajów? - Znam, ale pana nie znam" (s. 42-43. 13. 45).