Według brygadiera Pawła Motyki, zastępcy komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu takiej śnieżnej klęski jak ta z minionej soboty na Sądecczyźnie nie było od wielu lat.
- W nocy z piątku na sobotę opady deszczu zamieniły się w śnieżycę - relacjonuje brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu. - To nie był puch, a bardzo cieżka mokra masa.
Olbrzymiego obciążenia nie wytrzymywały drzewa oraz linie energetyczne i telekomunikacyjne.
Ślisko było na drogach, z czym nie radzilili sobie kierowcy.
Do usuwania powalonych drzew, które zablokowały drogi, strażacy wyjeżdżali w sobotę aż 49 razy. W Piwnicznej-Zdroju na ul. Daszyńskiego i Krakowskiej drzewa runęły na zaparkowane samochody.