Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spektakle prawie teatralne

Jerzy Stuhr
W naszej książce wywiadów kilka lat temu opowiadał mi Pan, że w Watykanie jest specjalna sekcja urzędników, którzy pilnują, by nigdy uroczystość religijna nie stawała się teatrem. Mam odczucie, że podobna „sekcja specjalna” przydałaby się u nas w w codziennym czuwaniu nad spektaklami rozgrywającymi się w Sejmie. Czy wszędzie trzeba walczyć z niesforną pokusą teatru?

W naszym Sejmie sprawa byłaby trudna do przeprowadzenia, nawet dla sekcji specjalnej. Bo musiałoby dojść do zmiany gatunku spektaklu. Istnieje bowiem uzasadnione podejrzenie, że spektakle sejmowe są świadomie przygotowywane, jako „wieczna inscenizacja mocy”. Nie ma tu więc przypadkowego „ześlizgnięcia się” w teatr.

Wystarczy sobie przypomnieć to przedstawienie, które odegrała ława rządowa w czasie przyjmowania ustawy medialnej. Nikt chyba nie zakładał, że mają tu być reguły właściwe dla obrad Sejmu. To był świadomy spektakl arogancji, albo … idealnie przygotowane widowisko absurdu. Tym bardziej widoczne, że cały czas ława rządowa była fotografowana, kamerzysta bez przerwy śledził, co się tam dzieje, byśmy wszystko mogli ocenić. Występowali więc pytający, na pytania których nikt nie odpowiadał, bo takie jest założenie „aktorów prowadzących”: nie odpowiadać, bo „nie należy przedłużać obrad”, należy tylko „głosować”. Widocznie więc opozycja wciąż nie może się do tego przyzwyczaić i tylko w sumieniu swoim te pytania chce zadać, pokazując sprzeciw.

Moja uwaga „zawodowego reżysera” byłaby tutaj taka, aby oczywiście pytać, ale nie zaczynać od dowcipu, nie pokazywać własnej erudycji, inteligencji i elokwencji, bo szkoda tych umiejętności, gdy w połowie zdania pytającemu i tak się przerwie, bo … przekroczył czas. Jak nigdy i nigdzie, tu akurat erudycja i inteligencja tylko osłabia wystąpienie. Strona, do której się mówi, i tak dowcipu nie rozumie albo nie chce zrozumieć, inteligencji nie docenia, a śmieje się z zupełnie innych spraw. Tymczasem każdy pytający zaczyna kulturalnie i zwyczajowo: Panie Marszałku, Pani Premier… A pani premier nawet nie udaje, że słucha. Odwrotnie: kamera pokazuje, że jej to nic nie obchodzi, bo konwersuje ze swoimi kolegami, ostentacyjnie pogardzając tymi z „innej” ławy poselskiej. A miało nie być pogardy!

Minister spraw zagranicznych chyba gra w jakąś grę na komórce i to cały czas. Ktoś wychodzi, przychodzi, prezes się śmieje, nikt nie reaguje na to, co kto mówi. Bo przecież wszystko jest już i tak ustalone, za chwilę „jedna strony sceny” podniesie ręce i następna ustawa będzie odfajkowana. Ten spektakl pokazuje się często i ostentacyjnie. Nikt się nie krępuje, nikt nawet nie udaje zainteresowania. Ten teatr dzieje się już automatycznie, liczy się tylko tempo akcji i czujność „aktorów”. Opowiadano mi, że „jedna strona” tak zwołuje posiedzenia poselskie, żeby „druga strona” nie zdążyła dojechać. I niektórzy się boją podobnego manewru z Konstytucją: ogłoszą o 3 w nocy w poniedziałek, że o 9 jest Sejm. I druga strona nie dojedzie. Dlatego Nowoczesna wymyśliła, że zawsze ktoś jeden będzie pełnił dyżur, by wyjść z gmachu jako ostatni. I coś w tym musi być, jeśli posłowie skarżą się w prywatnych telewizjach, że zostają zawiadamiani w ostatnim momencie. To nie jest przypadek, to jest taktyka. I to nieczysta. To jest dokładnie według serialu amerykańskiego „House of Cards”. Jest to opowieść o polityku, co to nie został wybrany tak jak chciał i teraz się mści. Ustawia innych, sam pozostaje w cieniu, nawet wynalazł przypadkowego młodzieńca i zrobił z niego gubernatora. Ale, oczywiście, całkowicie ma go w ręce, a tamten wykonuje wszystko, co on chce. Trzeba błagać los, żeby się ten serial nie stał do końca instruktażem! Już znacznie lepiej szukać przykładów z Cycerona!

Mówię to tak ogólnie, może nawet bym się zaangażował dosadniej, ale odrazę moją budzi to ich lekceważenie i obrażanie wszystkich. Jeśli poseł potrafi powiedzieć o wysokim urzędniku Unii „urzędniczyna”, to kto lub co mu zabroni powiedzieć: jakiś „aktorzyna ” Cycerona wywleka, by się podeprzeć. Powiem więc inaczej: szkoda, że nie ma Mrożka między nami. Bo on by takie rzeczy wyłapał! Wychwyciłby ten cały absurd.

NOTOWAŁA: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska