Szła babeczka do laseczka, do zielonego. Napotkała dziadka z lasu bardzo śwarnego. Chodź dziadku, chodź dziadku, nie krępuj się. Bo miłość w tym wieku też przyda się.
Gdyby nie wiedzieć, gdzie w Łazach spotyka się koło gospodyń wiejskich, trafi się bez problemu, wysłuchując biesiadnych melodii. Dochodzą z blaszanej daczy, która niegdyś była sklepem spożywczym. Kiedyś, w czasach gdy w Łazach Brzyńskich, gmina Łącko, powiat nowosądecki, był jeszcze jakikolwiek sklep.
Ale ani Stefan Kozik, to jest sołtys Łazów i szef Koła Gospodyń Wiejskich w jednym, ani jego krzepkie babeczki, sklepu do szczęścia nie potrzebują.
Wystarczy trochę śpiewów, tańców w rozsądnej dawce i dowcipu. A jak ten ostatni nieco się przytępia, wtedy mieszkańcy Łazów aplikują sobie lecznicze nalewki sołtysa. I znów jest wesoło.
Sołtys zaprowadzi
- Jadąc z Łącka w kierunku Nowego Sącza zobaczy pani miejscowość Jazowsko, tam trzeba skręcić w prawo, przejechać przez Dunajec, potem w lewo i stromo wąską drogą do góry. Tak z kilka kilometrów i to już!- instruuje sołtys Kozik.
To "już", z którego rozpościera się imponujący widok na Sądecczyznę, wygląda jak wieś z innej epoki. Nie ma szkoły, kościoła, sklepu. Są za to spokój, cisza, czyste powietrze.
- A po co nam niby szkoła, sklep? - pytają zgodnie pani Ania, pani Stasia, pani Zosia, roześmiane, poprzebierane w tradycyjne, kolorowe stroje gospodynie, najwierniejsze z ekipy sołtysa Kozika.
- Całe szczęście, że nie ma, bo spokój jest. Poza tym sklep sam tu przyjeżdża, handel obwoźny mamy: prawie codziennie zjawia się pan z dostawczakiem i sprzedaje ludziom co trzeba: chleb, cukier, herbatę, mleko, jeżeli ktoś swojej krowy nie ma. Miły jest ten pan i jeśli ktoś dalej od drogi mieszka, to nawet podjedzie do niego - opowiadają gospodynie.
Widać od razu, że same są bardzo gościnne. - Może zje pani swojskiej kiełbaski, a może placka, może wpadnie pani kiedyś na tańce? Chciałaby skorzystać pani z toalety? U nas nie ma, ale sołtys zaprowadzi do sąsiadów, którzy mają wychodek.
Śmieją się tylko głupi
Bo sołtys Kozik we wsi to jest persona, z którą nie sposób się nie liczyć.
Człowiek ze srogim, zawiniętym do góry wąsem (trochę jak Salvador Dali), ale gołębim sercem i ujmującym uśmiechem. Mało kto pamięta czasy, kiedy Łazami rządził ktoś inny: Kozik sołtysuje tu już prawie czterdzieści lat.
I niemal tyle samo lat jest szefem Koła Gospodyń Wiejskich.
Czy ludzie się nie śmieją, że mężczyzna stoi na czele wiejskich bab, które pieką placki? - E tam, śmieją się tylko ci, którzy głupi są - zdaje się nie przejmować tym sołtys.
Poza tym, jak dodają otaczające go gospodynie, szef-mężczyzna to jednak jest duży pozytyw. Furorę robi na różnych wyjazdach i konkursach, a dzięki temu gospodynie z Łazów nigdy nie zostają niezauważone. Bo innych takich kół gospodyń, którym szefuje mężczyzna, dużo nie ma. Z tego, co im wiadomo, w całej Polsce jeszcze tylko jedno.
On zaś swoją rolę na wsi traktuje bardzo poważnie. I to zarówno jako szef Koła, jak i jako sołtys. Blaszak, w którym spotykają się gospodynie (blaszak ten pełni zresztą rolę czegoś na kształt centrum wioski; przed nim stoi ławka, tablica na ogłoszenia i drewniany słup z dumnym napisem "Łazy Brzyńskie"), cały przyozdobiony jest różnymi dyplomami, trofeami. Dziesięć lat temu na przykład Janusz Sepioł, wówczas marszałek Małopolski, wręczył Kozikowi dyplom dla najlepszego sołtysa w całym województwie. - Staram się. Młodzieży załatwiłem stół do ping-ponga, by mieli co robić w wolnym czasie. Myślę też intensywnie, jakby promować Łazy Brzyńskie. Bo na to zasługują - stwierdza sołtys.
Trunek na frasunek
Jednym z lepszych sposobów, by promować Łazy Brzyńskie są słynne nalewki sołtysa. Zdobywają nagrody na różnych konkursach regionalnych i coraz częściej kuszą na weseliskach, dumnie prezentując się na tak zwanych "stołach regionalnych".
"Na frasunek dobry jest łazowski trunek" - czytamy na kolorowych etykietach. Sołtys specjalizuje się zarówno w klasycznych smakach (cytrynówka, wiśniówka, jeżynówka), jak i tych rzadziej spotykanych. Jest więc nalewka z dzikiej róży (idealna na katar, jak twierdzi sołtys), z sosny (leczy kaszel), jałowcówka (która pomaga na nerki).
Jest też nalewka z brzozy, z pigwy, z modrzewia. I hit sołtysa Kozika - nalewka lubczykowa. - Na potencję - wyjaśniają krótko i bez pruderii gospodynie z Łazów.
Ponoć gdy jakieś małżeństwo się we wsi pokłóci, to zaraz przychodzą po lubczykówkę od sołtysa i natychmiast się godzą. W łóżku.
Miłość "na muzykach"
Oprócz sołtysowania i kierowania Kołem Gospodyń Wiejskich, Kozik - razem zresztą ze swoimi łazowskimi babeczkami - udziela się w Kole Emerytów w Łącku. Jeżdżą na wycieczki, organizują spotkania. A jakie opłatki są wesołe, na sto osób! - Potrafimy rozkręcić każdą imprezę - śmieją się łazowskie gospodynie. W takiej kopalni w Bochni wiedzą już na przykład, że gdy przyjeżdżają seniorzy z Łazów, to tak tańczą, aż się ściany trzęsą. Zawsze przywiozą jakieś swoje kulinarne specjały, jakieś nalewki.
Szkoda tylko, że we wsi Łazy Brzyńskie najlepiej bawią się ci starzy. - Młodzi powyprowadzali się do większych miejscowości albo nawet siedzą za granicą, na Zachodzie: w Niemczech, w Holandii, w Belgii - opowiada pani Stasia. Sama ma syna w Finlandii. Buduje tam parkingi podziemne.
- Ale wróci, tu przecież gospodarkę ma zapisaną - opowiada kobieta. Martwi ją tylko jedno: syn, mimo że ładny jest, zgrabny i zaradny, wciąż żony nie znalazł. - A ma już 40 lat! - zaznacza pani Stasia.
Bo kiedyś - tak twierdzą gospodynie (i gospodarz) z Łazów, ludziom w ogóle łatwiej było się zdecydować na małżeństwo. Młodzi poznawali się na tak zwanych muzykach. Kiedy do wsi przyjeżdżał grajek, to bez gadania się łóżka z chałup wynosiło i tańcowało do upadłego.
Na takiej zabawie swoją przyszłą żonę poznał i sołtys. Doczekał się z nią trzech synów, wnuków. Małżeństwo trwałe się okazało i, trzeba to dodać, udane. - Żona sołtysa wyrozumiała jest i puszcza go z nami, innymi kobietami, na te wszystkie wycieczki - zauważa pani Stasia.
Pani Zosia prostuje: E tam, jak był młody, przecież go pilnowała i jeździła z nami. Na starość nie musi już go tak krótko trzymać.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!