FLESZ - Potraumatyczny wzrost po pandemii. O co chodzi?
Cieknąca z ust krew. Walka o każdy oddech. I jeszcze dwie rzeczy, które przerażają tu najbardziej: strach i samotność.
Widać je doskonale w oczach pacjentów walczących z ciężkim covidem.
Opowieści nieprzesadzone
Zostałem przebrany w taki sam strój, jak wszyscy, którzy wchodzą do strefy „brudnej” - pielęgniarki, lekarze, cały personel.
Na pierwszym oddziale - chorób wewnętrznych - w tym stroju wytrzymałem dwie godziny. Opowieści o tym, że trudno się w tym oddycha, że ciężko, że człowiek się poci, gorzej słyszy, ma problemy z poruszaniem się - to wszystko prawda. Nie zazdroszczę ludziom, którzy pracują w tym kosmicznym stroju na co dzień.
Szczególnie że ich praca to przecież ratowanie życia.
Na tym pierwszym oddziale leżeli pacjenci z lżejszym przebiegiem covida. To znaczy lżejszym niż na intensywnej terapii, bo już sam fakt, że trafili do szpitala, oznacza przecież, że na „covidowej loterii” wyciągnęli raczej kiepski los. Praktycznie każdy miał tu kłopoty z oddychaniem i był bardzo słaby.
Walka
Na oddziale intensywnej terapii było jeszcze gorzej. Każdy pacjent, który tutaj leży, jest w ciężkim lub bardzo ciężkim stanie. Czasem krytycznym. Niektórzy są nieprzytomni.
Widziałem tu krew cieknącą z ust chorych na covid. Widziałem człowieka podłączonego pod aparaturę filtrującą krew. Widziałem wielkie zmęczenie - ale też wielką wolę walki, odwagę i poświęcenie - personelu medycznego. Widziałem tu strach, bezsilność, ale też nadzieję.
Bez niej chyba nikt nie dałby rady.
