https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stracili syna, pomogą chorej dziewczynce

Niezwykłe złote gody Heleny i Jana Kuligów. Jubilaci okazali wielkie serce małej Wiktorii, chorej na wrodzoną łamliwość kości

Ponad 3 tysiące złotych wrzucili do specjalnej puszki goście uroczystości zorganizowanej w sobotę z okazji 50-rocznicy ślubu Heleny i Jana Kuligów z Łapanowa. O taki gest, zamiast kupowania kwiatów, poprosili ich rodzice tragicznie zmarłego rajdowca Janusza Kuliga. W ten sposób Kuligowie pomogą w leczeniu 5-miesięcznej Wiktorii Jonak z Rzezawy. W chwili przyjścia na świat dziewczynka ważyła zaledwie 900 gramów. W dodatku lekarze zdiagnozowali u niej ciężką chorobę genetyczną - wrodzoną łamliwości kości.

Wiedzą, co to ból
Kuligowie, już na etapie przygotowań do uroczystości złotych godów, nie mieli wątpliwości: powinniśmy pomóc rodzinie dziewczynki. - Sami wiele w życiu przeszliśmy, dlatego chcemy w ten symboliczny sposób pomóc innemu dziecku - tłumaczy Jan Kulig, nawiązując do śmierci swojego syna. Janusz Kulig zginął w 2004 r. na przejeździe kolejowym w Rzezawie. Siedział za kierownicą samochodu, który został zmiażdżony przez pociąg. Do wypadku doszło, bo dróżniczka zapomniała opuścić szlaban na rogatkach.

Ze szpitala do domu
Wiktorka, którą wsparli Kuligowie, od urodzenia przebywa w szpitalu: najpierw na Ujastku w Krakowie, a obecnie w łódzkiej klinice, specjalizującej się w leczeniu schorzeń, na które cierpi dziewczynka. Mama jest cały czas przy niej, dlatego odebrać dar w postaci datków przyjechał do Łapanowa tato Wiktorii i jej babcia.

Oboje byli wzruszeni, gdy Helena i Jan Kuligowie przekazywali im szklany puchar, do którego goście ich uroczystości wrzucali pieniądze. Po przeliczeniu okazało się, że znalazło się tam 3040 złotych. - Nie wiem jak za to wszystko dziękować - mówił wzruszony Jakub Jonak. - Proszę mi wierzyć, że ten dar serca znaczy dla nas bardzo wiele.

Specjalna opieka
Pieniądze trafią na specjalnie utworzone dla Wiktorii konto. Rodzice zamierzają je przeznaczyć na rehabilitację i zabiegi, którym musi być poddana ich córeczka po opuszczeniu szpitala. - Lekarze przekonują, że jeśli nasze dziecko będzie wydolne oddechowo, zabierzemy je do domu - mówi pan Jakub.

W niewielkim, drewnianym domu w Rzezawie na Wiktorię czeka już łóżeczko, wózek, zabawki i ubranka. Wyprawkę pomogli rodzicom skompletować znajomi, przyjaciele, a nawet zupełnie obcy ludzie, choćby Marek i Magdalena Mordarscy z Nowego Sącza. Jonakowie poznali ich na Ujastku. Pani Magda także rodziła tam dziecko. Gdy z mężem dowiedziała się o problemach Wiktorii, postanowili pomóc. - Odkąd wyszło na jaw, że nasza córeczka jest chora, poznaliśmy wiele wspaniałych osób, za to ich bezinteresowne wsparcie bardzo dziękujemy - mówi Jakub Jonak.
============04 Autor tekstu (8871936)============

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

E
Elka
Na taką bogatą rodzinę 3 tyś. to mogli sami dać a nie chwalić się w internecie, że tyle "uzbierali", nie mniej gest ładny, lepiej wydać na dziecko niż na kwiatki.
x
xxx
ale gdzie pomoc państwa , kościoła dla takich dzieci , chorych, niepełnosprawnych
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska