Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stracony PO-czątek kadencji

Jerzy Surdykowski
Jerzy Surdykowski
Jerzy Surdykowski fot. archiwum
U nas doradztwo wobec rządu sprowadza się do tego, jak dobrze wypaść w TV. Skutki są takie, jak każdy widzi. Nie dziwię się więc, że fryzjer Pani Minister został wiceszefem COS.

Cokolwiek się w polskiej polityce wydarzy, jednego można być pewnym: oceny będą radykalnie różne w zależności od tego, czy ocenia koalicja, czy też PiS razem z wyjętym mu (nie wiadomo czy przez Stworzyciela, czy diabła?) Ziobrem. No i przewidywalne, bo u nas nie trzeba się zastanawiać; zawsze wiadomo co kto powie. Nie inaczej z dogadanym na unijnym szczycie paktem fiskalnym. Premier Tusk z ministrem Rostowskim przy dyskretnym akompaniamencie orkiestry strażackiej wicepremiera Pawlaka głoszą kolejny sukces. Natomiast Prezes wraz z nawróconym na właściwą drogę Ludwikiem Dornem lamentują nad "przesławnym laniem". Nie jest to oczywiście bon mot, tylko młot. Pośrodku popiskuje SLD, że owszem pociąg jedzie we właściwym kierunku, ale wpakowano nas do podrzędnej klasy.

A ja sam - jako nieuleczalnie niepodatny na propagandę - wciąż nie wiem, co myśleć. Najbardziej rozśmiesza mnie w tym wszystkim, że Niemcy i Francja aspirując dziś do rządzenia Unią i triumfalnie ogłaszając zawiązanie pod ich egidą paktu ograniczającego deficyt, zadłużenie i uświęconą rozrzutność, zapomniały że już raz coś takiego było akurat 20 lat temu, nazywało się "układem z Maastricht" i miało położyć podwaliny pod zdrową ekonomicznie strefę euro. Tylko że właśnie Francja i Niemcy pierwsze naruszyły ten układ, zadłużając się ponad miarę i dając przykład innym pomniejszym, a zwłaszcza Grecji. Nawrócony złoczyńca staje teraz na czele ruchu mającego przywrócić cnotę i porządek. Albo inaczej: nałogowi hazardziści obsadzają dyrekcję kasyna. A my naiwni mamy im wierzyć?

Czy Polska powinna ten pakt podpisać? Nie wiem. Nie wiem, na przykład, czy zawiera on zobowiązanie do ujednolicenia podatków i świadczeń socjalnych, o co od dawna zabiegały bogatsze kraje Unii. Nikt nie lubi, gdy przyjeżdżają biedacy z Polski albo Rumunii i korzystają z niemieckich czy holenderskich dobrodziejstw opieki społecznej. Albo gdy biznesiarze znęceni mniejszymi kosztami przenoszą swoje produkcje nad Wisłę bądź Dunaj. Jeśli mam rację, to powinniśmy trzymać się z daleka od takiego interesu, bo stracimy ostatnią przewagę, umożliwiającą rozwój trochę szybszy niż na Zachodzie. Podobnie, jak dotąd nie wiem, czy powinniśmy przystępować do ACTA? Dziarskie pokrzykiwania politykierskie powiększają jedynie moją nieufność i niewiedzę, obojętnie z jakiej strony płyną. Jednego się tylko dowiedziałem: po co Prezes dał sobie wyjąć to Ziobro. Nikt nie lubi być sam, w towarzystwie wyśpiewującym jednakową melodię zawsze raźniej. Ale jeśli ma to być jedyna przyczyna naszego przystępowania do tego i owego, to ja dziękuję!

Czy rząd wie więcej i lepiej? Bardzo wątpię. Pokazały to dotychczasowe skutki wprowadzenia ustawy refundacyjnej i podpisania ACTA. Nie chodzi mi o to, że przy okazji nowych zasad refundacji NFZ (Narodowa Fikcja Zdrowia) wyciągnął z mojej kieszeni około 40 złotych miesięcznie więcej. Słuszny cel nowej ustawy, jakim było ograniczenie szarogęszenia się koncernów farmaceutycznych na polskim rynku, został zniweczony przez biurokrację, małostkowość w wymierzaniu kar, chęć zaoszczędzenia choć kilku groszy kosztem pacjenta i wynikłe stąd protesty zainteresowanych. A przecież można było wszystko przewidzieć w trakcie opracowywania ustawy. Niekoniecznie przez przesławne konsultacje, o których jedno wiadomo nie od dziś: wynik zależy od składu zaproszonych. Są lepsze i nowocześniejsze metody, na przykład symulacja komputerowa, gdzie na modelu matematycznym można z grubsza pokazać skutki takich lub innych działań. Ale także gry strategiczne, gdzie powierza się małym zespołom role różnych grup społecznych i bada relacje między nimi wobec nowych zjawisk. Nie inaczej jest z ACTA albo paktem fiskalnym Unii Europejskiej.

Tymczasem u nas doradztwo wobec rządu, prezydenta, czy partii politycznych rozumie się po staroświecku jako nadstawianie ucha na głos różnych mędrców (choć częściej mędrków), najlepiej zaprzyjaźnionych i niekonfliktowych, a zajmujących się głównie przesławnym "piarem", czyli doradzaniem, jak dobrze wypaść w telewizji i zgrabnie zaćwierkać na Twitterze. Dlatego skutki są takie jak każdy widzi. Nie dziwię się więc, że fryzjer Pani Minister został wiceszefem Centralnego Ośrodka Sportu. Ta sama logika.

***
Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter, wydał ostatnio powieści "S.O.S." i "Paradygmat" oraz tom esejów "Wołanie o sens".

Wybieramy Ludzi Roku 2011. Zobacz listę kandydatów i oddaj głos!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska