- To dla wszystkich wielka tragedia. Rodzina to bardzo dobrzy ludzie, lubiani we wsi - podkreśla Urszula Kunowska z sąsiedniego Zakrzowa.
Do zdarzenia doszło w czwartkowe popołudnie, po godz. 18. Dzieci bawiły się na podwórku domu rodzinnego. Opiekunka na chwilkę musiała zająć się młodszym dzieckiem i spuściła starszą z oka. Ona zresztą nie zrobiła nic niezwykłego, poszła pobawić się w psem, z którym bawiła się codziennie. Tym razem pies zaatakował.
- Istotną kwestią może być to, że pies chwilę wcześniej dostawał jeść i prawdopodobnie dziewczynka wtedy do niego podeszła. Dlatego jego reakcja nie była atakiem na dziecko, tylko była odruchowa - przypuszcza Jerzy Utrata, szef Prokuratury Rejonowej w Wadowicach.
Dziewczynka nadal jest w szpitalu. Rodzice są załamani. Wczoraj czuwali przy dziecku. Nie potrafią zrozumieć, dlaczego ich pies skoczył na dziecko. Nie chcą o tym rozmawiać. Rany nie zagrażają życiu 6-latki, ale z uwagi na ich umiejscowienie - głowa, twarz, lekarze muszą walczyć oto by nie była oszpecona.
- Malutka ma obrażenia twarzy, bo tam ją pies chwycił. Jak ją nieśli do helikoptera to widać jej było spod opatrunków tylko nos - mówi jedna z mieszkanek Stryszowa.
Bernardyn został przy domu, ale jest pod obserwacją weterynarza. Ma on wydać opinię co mogło być przyczyną agresywnego zachowania u zwierzaka. Wtedy rodzina zdecyduje co z nim zrobić.
- To naprawdę był bardzo spokojny pies. Dzieci się go nie bały i bawiły się z nim. Nieraz widziałam jak się na niego kładły - mówi sąsiadka rodziny.
Do szpitala przewieziono także babcię dzieci, która zasłabła po zdarzeniach.
Policja podkreśla, że wydarzenie to było nieszczęśliwym wypadkiem a pies dotąd nie jest agresywny.
WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CZY JESTEŚ PRAWDZIWYM KRAKUSEM?"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!