CZYTAJ TEŻ: Kraków. Pobity przez policję student dostanie niższe zadośćuczynienie
Autor: Artur Drożdżak
Wzorowy student UJ Krzysztof P. dobrze pamięta noc 9 października 2013 r. Wracał z imprezy, na której wypił trochę wina. Wsiadł na zepsuty rower, w którym były połamane szprychy i brakowało powietrza w kołach. Przejechał ze 30 metrów na ul. Dietla. Wówczas dostrzegł go patrol policji.
Interwencja na Dietla
O tym, co się potem działo, inaczej opowiadał student a inaczej mundurowi Katarzyna S. i Krzysztof Z. Ich wersja była taka: mężczyzna, od którego czuli woń alkoholu, nie zastosował się do poleceń, był agresywny, więc go skuli i zawieźli na I komisariat przy ul. Szerokiej. Po przesłuchaniu został zwolniony. Nikt nie zrobił mu krzywdy.
Relacja studenta była bardziej bogata w treści. Tłumaczy, że gdy pokazał policjantom dowód osobisty i zaprzeczył, by jechał na rowerze, oboje stali się aroganccy, opryskliwi i wulgarni. Wystraszył się i dlatego zadzwonił po swoją dziewczynę. Zapytał policjantów czy ma ich nagrywać komórką, ale oni złapali go pod ramiona, podcięli nogi, aż upadł twarzą na chodnik.
- K..., zaraz cię za łeb wrzucimy do samochodu - usłyszał. Gdy dziewczyna dotarła na miejsce, już leżał na ziemi, a mundurowi dociskali mu kolanem plecy i twarz do chodnika. Wołał o ratunek i że bije go policja, więc użyli wobec niego gazu. Mocno zapięli kajdanki na nadgarstki, aż mu drętwiały ręce. Zawieźli na komisariat na ul. Szeroką.
Bicie w majestacie prawa
- Gdy byłem wyprowadzany z radiowozu, dostałem dwa ciosy pięścią w twarz - opowiada dziś Krzysztof P. Ktoś na komisariacie rzucił, że „naoglądał się TVN i pokażą mu interwencję”. Zbiło go trzech funkcjonariuszy, kopali po ciele i głowie, gdy leżał skuty.
- Słyszałem, jak uzgadniali wersję, że to ja ich kopałem i gdzie - wspomina. Jeden z policjantów bawił się telefonem studenta. Gdy przyszedł SMS od jego koleżanki o treści: „co się dzieje”, policjant odpisał: „gówno”.
Lekarze: są obrażenia
Gdy został zwolniony z komisariatu po 16 godzinach, Krzysztof P. poszedł do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Powiedział, że jest pobity i że dzwoni mu w uchu. Lekarz stwierdził krwiak głowy koło ucha, ubytek błony bębenkowej, stłuczenie nadgarstka i siniaki na nogach.
Krzysztof P. poniósł już konsekwencje prawne interwencji: usłyszał wyrok za jazdę w stanie nietrzeźwym i naruszenie nietykalności funkcjonariuszy.
Jeden sąd dostrzegł jednak, że jego zatrzymanie było bezzasadne i nieprawidłowe, bo użyto zbyt dużej siły w stosunku do potrzeb zatrzymania.
Student założył sprawę o przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy policji, ale śledztwo umorzono. Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Śródmieścia Zachód nie odpowiedziała nam na pytanie o powody swojej decyzji.
Sąd: to policjanci bili
Teraz Sąd Okręgowy w Krakowie przyznał studentowi 8 tys. zł zadośćuczynienia za niewłaściwe zatrzymanie. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że trzyosobowy skład zawodowych sędziów podważył dotychczasowe ustalenia prokuratorów i sędziów z sądów rejonowych, którzy w wyrokach przychylili się do wersji policji.
- W sensie prawnym są dwie sprzeczne wersje tego, co się działo w nocy 9 października 2013 r. - zgadza się mec. Łukasz Strzelecki, adwokat studenta.
Z jednej strony śledczy i sądy przyjęły, że to nietrzeźwy rowerzysta był agresywny, a z drugiej sąd teraz przyjął, że to mundurowi byli brutalni i agresywni. Potraktowali studenta UJ gazem, bili pięściami, kopali, znieważali.
Sąd nie krył przy tym zaskoczenia, że prokurator stwierdził, iż zaświadczenia lekarskie studenta nie miały znaczenia dla sprawy, a obrażenia, jakie odniósł, były skutkiem interwencji na ul. Dietla i konieczności użycia chwytów obezwładniających. Sąd: perforacja błony bębenkowej ucha na pewno nie powstała na skutek skucia kajdankami czy sprowadzenia osoby do pozycji leżącej. To musiały być uderzenia w okolice ucha. Wyrok nie jest prawomocny. Dziś zajmie się nim Sąd Apelacyjny w Krakowie.