W grudniu 2021 roku do krakowskiego szpitala na Klinach zostaje przyjęta 50-letnia Magdalena Kaczmarczyk. Ma zaawansowany nowotwór szyjki macicy, a mimo to została zakwalifikowana do operacji z wykorzystaniem robota da Vinci. Operacją kierował prof. Kazimierz P.
Niestety, w wyniku nawracających komplikacji kobieta zmarła. Zdaniem prokuratorów odpowiedzialność za to powinien ponieść właśnie Kazimierz P.
Jak podaje Wirtualna Polska, która jako pierwsza nagłośniła sprawę w 2023 roku, "krakowscy śledczy skierowali do sądu akt oskarżenia, w którym stwierdzili, że doszło do popełnienia przestępstw z art. 160 par. 2 kodeksu karnego oraz art. 155 kodeksu karnego. Czyli że Kazimierz P. naraził pacjentkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnie spowodował śmierć kobiety".
Kazimierzowi P. grozi za to do pięciu lat pozbawienia wolności.
Śmierć w męczarniach
Prywatny Szpital na Klinach w Krakowie prowadzi eksperyment medyczny - operuje kobiety z rakiem szyjki macicy oraz trzonu macicy, wykorzystując robota chirurgicznego da Vinci. Eksperyment dofinansowywany jest ze środków UE. Szansy w eksperymencie upatrywała się Magdalena Kaczmarczyk, która trafiła do szpitala z zaawansowanym nowotworem macicy.
Według informacji WP, kobietę do szpitala przyjęto 17 grudnia 2021 roku. 18 grudnia odbyła się 10-godzinna operacja, podczas której pojawiły się pierwsze powikłania, które lekarzom udaje się względnie opanować. Kolejne dni to krwotoki i coraz cięższe operacje. 11 stycznia dochodzi m.in. do niewydolności wielonarządowej, a 26 stycznia do nagłego zatrzymania krążenia i po chwili kolejnej operacji. Następnego dnia 27 stycznia, kobieta umiera.
Według ustaleń dziennikarzy portalu, Magdalena Kaczmarczyk nie powinna być zakwalifikowana do operacji - jej nowotwór był zbyt zaawansowany. "Kazimierz P. jednak tego nie dostrzegł na podstawie badania USG, a rezonansu i tomografii komputerowej nie wykonano. W ocenie specjalistów i zgodnie ze wskazaniami towarzystw naukowych - wykonać je należało" - czytamy w tekście.
Jak ustalili dziennikarze, operacja "normalnie kosztuje ok. 40 tys. zł, ale ośrodek prowadził program naukowo-badawczy, współfinansowany przez Unię Europejską. Pacjentka za operację nie musiała więc płacić".
Mimo tragedii ani szpital ani Kazimierz P. nie mieli sobie nic do zarzucenia i uważali, że do żadnego błędu nie doszło. Po tekście WP Ministerstwo Zażądało przerwania eksperymentu.
Stanowisko Kazimierza P i szpitala
Jak podaje Wirtualna Polska, Kazimierz P. uważa, że wiele istotnych wątków sprawy pozostało "niedostatecznie wyjaśnionych, a skierowanie aktu oskarżenia odbiera jako niezrozumiałe" - dysponuje bowiem opinią specjalisty potwierdzającą prawidłowość jego postępowania.
Szpital Uniwersytecki w odpowiedzi na pytania portalu odpisał, że "nie komentuje spraw sądowych niezakończonych prawomocnym wyrokiem sądu, w szczególności gdy postępowania te dotyczą świadczeń zdrowotnych udzielanych poza szpitalem".
Po publikacji tekstu WP wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego przez Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej złożył Jakub Kosikowski, członek Naczelnej Rady Lekarskiej. Sprawa zgodnie z właściwością trafiła do Krakowa.
Postępowanie to, jak dowiedzieli się dziennikarze WP, zostało zawieszone do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd powszechny.
Polacy coraz biedniejsi

- Tak wyglądał Kraków ponad 100 lat temu z lotu ptaka. Wielu z tych miejsc już nie ma!
- Najmodniejsze świąteczne wianki na drzwi z okazji Bożego Narodzenia 2024
- Tak świętowano andrzejki w PRL. Wróżby, wosk i śpiew. Zobacz archiwalne zdjęcia
- MOJE MIEJSCE W KRAKOWIE. Andrzej Sikorowski: Od lat bywam tu prawie codziennie