Polka zaczęła mistrzostwa świata od 27. miejsca w supergigancie. Nie jest specjalistką w tej konkurencji, więc ten występ można uznać za całkiem dobry. O wiele lepiej było w kombinacji alpejskiej, na którą składały się przejazd w supergigancie i slalomie. Maryna Gąsienica-Daniel zajęła 12. lokatę, jej najlepszą na tym poziomie w karierze.
W slalomie równoległym, w którym ma na koncie 9. lokatę w Pucharze Świata (w austriackim Lech/Zuers, minimalnie przegrała walkę o awans do ćwierćfinału), zaprezentowała się jeszcze lepiej. Uzyskała czwarty wynik porannych kwalifikacji, w których najlepszy czas osiągnęła Szwajcarka Wendy Holdener, a niespodziewanie odpadła utytułowana Słowaczka Petra Vlhova.
W 1/8 finału Polka pokonała Szwedkę Estelle Alphand. Po pierwszym przejeździe miała 0,5 s przewagi i choć w drugim była wolniejsza od rywalki, pozostało jej jeszcze 0,09 s.
W ćwierćfinale znów świetnie spisała się w pierwszym przejeździe na czerwonej, nieco szybszej trasie. Jej rywalka Katharina Liensberger straciła 0,5 s i rewanż zapowiadał się pasjonująco. Austriacka narciarka była pod olbrzymią presją, a przecież to srebrna medalistka olimpijska i mistrzostw świata oraz trzykrotna medalistka MŚ juniorów. Zadanie stojące przed Gąsienicą-Daniel było więc niezwykle trudne.
I rzeczywiście, drugi przejazd okazał się wielkim wyzwaniem. Polka zaczęła na niebieskiej trasie nieco spóźniona i nie była w stanie nadrobić strat. Przegrała o 0,45 s, co oznacza, że została sklasyfikowana na miejscach 5-8. Przed występami w Cortinie d'Ampezzo najwyższą lokatą Gąsienicy-Daniel było 21. miejsce w kombinacji podczas MŚ w szwedzkim Are w 2019 roku.
Kontrowersje wzbudził jednak przepis organizatorów, którzy postanowili, że na czerwonej trasie zawodniczka mogła wypracować maksymalnie 0,5 s przewagi, nawet jeśli była dużo szybsza. Dlaczego? By zwiększyć emocje! W efekcie rywalizacja nie miała wiele wspólnego ze sprawiedliwością.
W półfinale Liensberger bez kłopotów odprawiła Amerykankę Paulę Moltzan, która w ćwierćfinale sprawiła sensację, eliminując murowaną faworytkę do medalu Wendy Holdener. O złoto Liensberger walczyła z Martą Bassino, która wyeliminowała Tessę Worley. I doszło do niecodziennej sytuacji, bo obie po dwóch przejazdach uzyskały wprawdzie różny czas, ale po proteście Austriaków, z uwagi na niesprawiedliwy przepis, który przytoczyliśmy powyżej, ich rezultaty zrównano. Tym samym złoto trzeba było podzielić pomiędzy Austriaczkę i Włoszkę.
Czas na gigant
Teraz przed zakopianką jeszcze występ w jej koronnej konkurencji, czyli gigancie. Ta konkurencja planowana jest na czwartek 18 lutego (pierwszy przejazd rozpocznie się o godz. 10, finał o godz. 13, transmisja w Eurosporcie). Tego dnia wystartuje też Magdalena Łuczak.
19-latka w sobotę i niedzielę pokonywała trasę w Berchtesgaden. Pierwszego dnia Pucharu Europy w gigancie Łuczak prowadziła po pierwszym przejdzie, lecz nie ukończyła drugiej próby. Dzień później Polka ukończyła zawody na 17. miejscu. Najlepiej poszło jej w poniedziałek, gdy na trasie w Götschen uzyskała 7. czas pierwszego przejazdu, a po drugim została sklasyfikowana na 10. pozycji.
W środę na MŚ w Cortinie d'Ampezzo rywalizacja drużynowa, w której Polacy nie biorą udziału. Zakończenie mistrzostw slalomem mężczyzn w niedzielę.
- Tak mieszkają gwiazdy sportu! Zobacz apartamenty Małysza, Lewandowskiego, Kubackiego
- Były piłkarz Wisły musi odejść z klubu. Winne kontuzje
- Były piłkarz Cracovii trenerem na Zanzibarze!
- Piękna dziewczyna nowego napastnika Wisły Kraków ZDJĘCIA
- Wisła Kraków. Kadra drużyny - wiosna 2021 w piłkarskiej ekstraklasie
- Wisła Kraków. Transfery, wypożyczenia, plotki - zima 2021
