Mieszkańcy radzą sobie jak mogą. Wodę do picia kupują w sklepach. Do potrzeb sanitarnych lub dla zwierząt wystarcza ta, która spływa ze źródełka z gór i łapana jest do zbiorników we wsi. Tu gospodarze przyjeżdżą z beczkami i nabierają sobie wody. - Beczkowóz mieści i dwa tysiące litrów. Jak ktoś ma sporo zwierząt, to musi nabrać dużo wody i potem trzeba czekać aż znowu nacieknie - mówi Andrzej Korzeniowski z Leśnicy, który, mimo że mieszka u podnóża stoku, czyli jak mówi: „na dole”, to i tak wody nie ma.
- Tak źle już dawno nie było. Bez prądu można żyć, ale bez wody się nie da - podkreśla Danuta Oleksy, która prowadzi sklep spożywczy. Sytuacji nie poprawia to, że ci „z dołu” mają dociągnięty od źródełka niewielki lokalny wodociąg. Zaopatruje on kilkanaście gospodarstw, a z jego hydrantu korzystają także „górale”. Tu też woda nie zawsze jest.
Sołtys przeprowadził wśród mieszkańców konsultacje. Jak się okazuje, ludzie mają już dość czekania na deszcz, chcą budowy wodociągu. Z zazdrością spoglądają na sąsiednią gminę Lanckorona, która właśnie zakończyła budowę wodociągu do wszystkich wiosek.
Źródło: Dziennik Polski